Wiadomość dziewiętnasta

145 13 0
                                    

Cieszyłam się jak nigdy w życiu moją podzielnością uwagi. Koczowałam w moim pokoju i odrabiałam matmę, jednocześnie słuchałam muzyki, pisałam z Ashtonem no i pilnowałam dzieciaków. Do mojego brata przyszedł Harry - jego kolega z klasy i dziecięcej drużyny piłki nożnej. Mama wybyła z domu, pojechała do cioci Trish, więc to na mnie spadł ten obowiązek. Całe szczęście, że miałam spokój, bo wołali mnie tylko kiedy byli głodni lub wychodzili na podwórko, żeby pograć w piłkę.

Zauważyłam, że playlista, której słuchałam włączyła się od początku, więc włączyłam kolejną i złapałam za wibrujący telefon. 

Ash: Odezwę się wieczorem, jadę po brata

'Jadę po brata.'

Przecież jego brat siedzi w moim salonie i gra z Jaredem w gry na konsoli.

O cholera. 

Przez chwilę myślałam, że zemdleję. Zabrakło mi powietrza i w gardle zrobiło się nieprzyjemnie sucho. Poderwałam się z miejsca i pobiegłam do łazienki. Tam dokładnie przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Była sobota, więc na mojej twarzy nie było ani grama makijażu, włosy miałam związane w dwa francuzy po bokach głowy. Ubraną miałam starą koszulkę z niedużą dziurą na plecach i dresowe spodenki. Najpierw ogarnęłam twarz, co by chłopaka nie wystraszyć moimi sińcami pod oczami. Potem wróciłam do siebie i przebrałam koszulkę na jakąś nieuszkodzoną. Chciałam jeszcze sprawdzić ile minęło od ostatniego smsa, ale wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wręcz wybiegłam ze swojego pokoju i, zanim Jared krzyknął, że mam otworzyć drzwi, zdążyłam to zrobić. 

Byłam i rozczarowana, i szczęśliwa, kiedy za drzwiami zobaczyłam dostawcę pizzy z naszym jedzeniem, które zamówiłam jakieś pół godziny wcześniej. Zapłaciłam mężczyźnie i odebrałam od niego dwa spore pudełka. Zaniosłam je do kuchni, zawołałam chłopców i wyjęłam cztery talerzyki.

-Kto przyjdzie?- spytał Jared. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo dzwonek zadzwonił po raz kolejny. Tym razem wiedziałam, że to on. Żeby nie było, że się go spodziewam, wolniejszym krokiem ruszyłam do korytarza, w między czasie poprawiłam włosy i koszulkę, która delikatnie się podwinęła. Drżącą ręką otworzyłam drzwi. Tak, za nimi stał Ashton. W końcu. 

-Cześć, Kath, ja po brata.- ledwo się powstrzymałam od tego, żeby nie zacząć piszczeć albo, co gorsze, nie zemdleć. A byłam temu bliska...

-Są w kuchni, właśnie przywieźli pizzę. Zjedz z nami.- aż byłam zaskoczona lekkością z jaką to powiedziałam. Zaprosiłam go do środka i zaprowadziłam do kuchni. Pod moją nieobecność chłopcy zrobili już nie mały bajzel za co przeklinałam ich w duchu. Nie chciałam wiedzieć jak wyglądał salon.- Ty sprzątasz.- stuknęłam brata palcem w ramię. Wyjęłam cztery szklanki i zrobiłam mały wywiad, żeby wiedzieć jakie napoje wyjąć z lodówki. Chwilę później obok pizzy stała duża butelka soku pomarańczowego i coli. W końcu usiadłam przy wyspie na przeciwko Ashtona, na moje szczęście. 

Chłopcy wkręcili go w rozmowę o grach i piłce, a ja bezkarnie mogłam się na niego pogapić. I wcale nie byłoby mi głupio. No dobra, może jednak było, ale tylko dlatego, że gdzieś w trakcie sprzeczki naszych braci spojrzał na mnie, tak z zaskoczenia. Ale nie zwrócił mi uwagi. Nie odwrócił speszony głowy. Nie rzucił też żadną kąśliwą uwagą. Tylko się uśmiechnął. Tak po prostu. 

A ja byłam szczęśliwa.


Ja: Więc gdy dzwonię do ciebie w środku nocy

I dławię się słowami, ponieważ tęsknię... *

Wiadomość nie została wysłana


*The Vamps - Middle of the night

crush | irwinWhere stories live. Discover now