Poczekaj

89 2 0
                                    

- Co ja?
Justyś pyta niewinnie i robi wielkie oczy jak mały kociak.
- Jesteś okropna.
- Wiem i dobrze mi z tym.
Uśmiecha się i odwraca się by ponownie napełnić wazon. Ja, jak to ja mam chytry plan. Ściągam koszulke i pokazuję swoje mięśnie. Każda laska leci na mięśnie. Justyna odwraca się i ... nie robi na niej żadnego wrażenia moje półnagie ciało. Że co? Jak? No przecież stoje tu bez koszulki. Heloł. Justyna wkłada róże do wazonu i idzie do salonu. Trochę wściekły ide za nią. Jak można nie zareagować na to. No jak? Niejedna piszczałaby już. Ona jednak odstawia wazon i siada na fotelu jak gdyby nigdy nic. Andzia odwraca się do mnie i się śmieje.
- Wow, co tam się działo? Widzę, że ktoś tu szaleje.
- No ba z taką dupeczka to inaczej nie można.
- Aż tak rozgrzała cię moja przyjaciółka.
-  Andzia!!!
- No co?! Chłopak jest mokry i bez koszulki.
- To woda.
- Jasne.
Mówi ironicznie Andzia, ledwo powstrzymując śmiech.
- Oj kotu to nie woda tylko ty tak mnie rozpaliłaś.
Justyś ze złością wstaję i wychodzi. Po drodze rzucając mi pioronujące spojrzenie, które powoduje kucia w sercu. Aj to bolało, bardzo bolało.
- Kuba tak to ty nie zaszpanujesz jej. Dopiero się pogodziliście a ty już robisz to samo.
- Nie moja wina. Ja nie panuje nad tym.
- To zacznij.
- Spróbuję.
- Mhm już to widzę ale ok.
- Trzymamy kciuki. Zjesz coś tak na marginesie?
- Chętnie. A zamówicie?
- Jasne. Idź za nią. My zamówiony dla naszej czwórki.
- Dzięki kochani jesteście.
- Nie podlizuj się. Tylko idź.
- Dobrze tatusiu.
Maciek piorunuje mnie spojrzeniem, a ja wysyłam im buziaki w powietszu i biegnę na górę. Wbiegam do jej pokoju i staje jak słup. Chyba to nie był odpowiedni moment żeby tu wejść. Justyna właśnie się przebiera. Dobre i zarazem nie dobre jest chociaż to, że stoi do mnie tyłem. Ale w lustrze i tak widzę kawałek je ciała i stwierdzam, że jest piękne. Zaraz ona płacze. Dostrzegam to dopiero gdy spogląda w lustro.
- Przepraszam.
Mówię szybko. Po czym zakrywam oczy i usta, a ona szybko ściąga koszulkę i zciera łzy. Odwraca się i idzie w moją stronę.
- Ty płaczesz?
Łapę ją za ramię i zmuszam by na mnie spojrzała.
- Nie kroje cebulem.
Mowi i mija mnie bez słowa. Najspokojniej w świecie schodzi po schodach. A w moim sercu coś się łamie. Ostatnie kilka stopni pokonuje biegiem. Krzyczy tylko, że wychodzi i już jej nie ma. A ja stoje i się patrze. Dopiero krzyk Maćka gdzie jestem sprowadza mnie na ziemię do rzeczywistości. Zbiegam i dopadam do drzwi wejściowych ale jest już za puźno. Justyna wsiada na rower i odjeżdża. Nie wiem gdzie jedzie ale coś mi każe biec za nią. Nawet to, że jestem pół nagi nie przeszkadza mi żeby to zrobić. Wybiegam za nią. Lecę jak na skrzydłach i mam gdzies to jak patrza na mnie ludzie.
- Justyna!!!
Krzyczę ale ona nie reaguje tylko skreca w leśną drogę. Jednak bieganie na bieżni przydaje sie w takich momentach.
- Justyś poczekaj!!!
Dre się jak opentany jednak ona tylko przyspiesza. O nie ja nie dam się zgubić. Też przebieram szybciej nogami. Jednak i tak ją gubię.

Ps. Kocham cię...Where stories live. Discover now