➳ 21

196 20 8
                                    

Tamto popołudnie Kira i Calum spędzili na jeżdżeniu po szpitalach. Brown szczerze mówiąc liczyła, że dosyć szybko odnajdą Ashtona i sprawdzą, co się z nim dzieje oraz w jakim jest stanie, bo naprawdę się martwili. Nie dało się stwierdzić, kto bardziej, choć dziewczyna przypuszczała, że jest to raczej dosyć wyrównana kwestia. Uświadomiła też sobie wtedy, że bez względu na wszystko, Irwin nie był już dla niej tak bardzo obojętny, jak jej się wydawało i naprawdę się o niego martwiła. Potrzebowała uspokoić swoje myśli i usłyszeć, że jest cały i zdrowy, a najlepiej jeszcze informację odnośnie jego powrotu do domu, aby znów być w jego pobliżu. 

W końcu udało się. Ashton znajdował się na jednym z oddziałów w rekomendowanym szpitalu z kadrą lekarzy, którzy byli samymi specjalistami. Kira, dowiadując się o tym westchnęła z ulgą, bo dotarło do niej, że szatyn jest w dobrych rękach. Miała tylko nadzieje, że to nagłe pogorszenie się stanu jego zdrowia jest chwilowe i za niedługo wróci do niej, a także do przesiadywania na dachu. Czytała całkiem niedawno, że zbliża się noc, podczas której gwiazd ma być naprawdę dużo i obiecała sobie, że spędzą ją razem, leżąc i podziwiając piękno Matki Natury. Nawet jeśli mieliby podczas tego zamarznąć. 

Ashton nie do końca spodziewał się jakiś odwiedzin. Był zaskoczony, kiedy zobaczył dwójkę w sali, w której go ulokowali. Akurat był pogrążony w rozwiązywaniu krzyżówki dla starszego mężczyzny, z którym dzielił pomieszczenie. Obiecał mu, że skończy, za nim tamten wróci z zabiegu. Kira niemalże od razu rzuciła się na niego, nie zważając na to, że Irwin był podpięty do kroplówki i innych maszyn, które pełniły jakieś określone dla siebie funkcje. Ucieszył się z jej obecności, a potem przyszedł czas na wiele pyta z jej strony, a także lekki opieprz oraz kazanie, którego głównym wątkiem była jego nieodpowiedzialność.

:::

- Już myślałam, że zostaniesz starą panną, a tutaj proszę - zachichotała Moonlight, kiedy Kira szkicowała coś, bo wróciło do niej dobrze znane uczucie, które nazywano weną. Umówiły się, bo Moon uznała, że dawno się nie widziały. Piły wino i dużo ze sobą rozmawiały przy otwartym oknie. Brown zrelacjonowała wszystko przyjaciółce i dosłownie przed chwilą skończyła. - Miałam jednak dobre przeczucia odnośnie waszej dwójki. Ciocia Moon zna się na rzeczy - odrzuciła teatralnie włosy i uśmiechnęła się zadowolona z siebie samej.

- Przestań, przecież nic takiego nas nie łączy - zaprzeczyła, czując jednocześnie, jak się rumieni.

- Jasne, jasne - przewróciła oczami. - A te rumieńce to niby od wina, co?

- Tak - stwierdziła, kiwając przy tym energiczne wodą. - Jest dosyć mocne. A ja dawno nie piłam.

- Bo się nie widziałyśmy.

- To zabrzmiało tak, jakbyś była alkoholiczką.

- Jestem. Ale taką sezonową. Pije tylko z tobą - Moonlight wybuchnęła śmiechem, a potem - pokręciła głową. - To twoja wina, Brown. Tylko twoja. 

- Jasne, wszystko przeze mnie. Przypomnę ci, że to ty zawsze kupujesz wino. A nie ja. Więc nie wiem, o co ci chodzi - wzruszyła ramionami.

- Nic nie poradzę na to, że cieszę się twoim szczęściem i Ashtona, a fakt, że macie się ku sobie jest na tyle oczywisty, że już prawie prawdziwy i trzeba to oblać. 

- Moon, przestań - Kira posłała brunetce znaczące spojrzenie, ale dostała tylko całusa posłanego w powietrze w swoją stronę, na co westchnęła tylko ciężko. Moon nie miała jeszcze pojęcia o chorobie Irwina i Brown wolała, aby tak pozostało. Nie wiadomo, co przyszłoby tej bardziej szalonej brunetce do głowy, jeśli miałaby jakąkolwiek świadomość, a zważając na to, że słynęła z nieco nieobliczalnych pomysłów można by się spodziewać naprawdę wszystkiego. - Po prostu chciałam mieć pewność, że nie stało mu się nic poważnego. I tylko tyle.

- Od tego się wszystko zaczyna, zobaczysz.

- Przestań. 

:::

Minęło parę dni i Ashton w końcu wyszedł ze szpitala. Zaczynał irytować go fakt, że Calum traktował go już jak jajko i tak też się z nim obchodził. Nie było z nim jeszcze tak źle i praktycznie jeszcze wszystko mógł robić sam. Kira na szczęście nie była, aż tak bardzo nachalna i tylko raz czy dwa zapytała, czy wszystko w porządku, oraz to jak się czuje. Był jej za to wdzięczny, bo miał wrażenie, że przez Hooda zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok, a to zdarzało się od porzucenia pracy bardzo, ale to bardzo rzadko. 

Irwin potrzebował odpocząć od białych ścian szpitala i jedyne, co robił, co jakoś się wiązało w tamtym miejscu, to łykanie kolorowych tabletek, które podobno miały mu pomagać. Nic poza tym. Starał się korzystać z dobrej pogody, chodził na długie spacery, czy wybierali się z Kirą za miasto, aby odpocząć od zgiełku i huku samochodów oraz komunikacji. Czasem też po prostu siedzieli w domu i nie robili nic całymi dniami, czy w ogólnie wstawali z kanapy, oglądając filmy, czy seriale. Oboje mieli spore listy i pozycje, które trzeba było z nich zacząć wykreślać, a skoro nadarzyła się okazja to z niej korzystali. 

Tamtego wieczora jednak wyszli znowu na dach. Niebo było bezchmurne i zapowiadało się na pełnię, więc trzeba było z tego skorzystać. Ashton rozłożył koc, aby Kira nie musiała długo stać i po chwili ułożyli się na nim obok siebie. Na usta Brown bezwiednie wpełznął uśmiech. Brakowało jej tego i chyba samego szatyna, bo zdążyła się naprawdę przyzwyczaić do tego, że jest on na wyciągnięcie ręki, zawsze posłuży pomocą i chętnie wysłucha, a w zamian dostanie to samo. 

- Chłodno dzisiaj - przyznał, układając się tak, aby było mu wygodnie, choć co chwila coś mu nie pasowało i musiał się poprawiać. 

- Trochę - przyznała, kiwając głową. - Ale dla takich widoków warto - dodała i zerknęła kątem oka na Ashtona. Uśmiechnął się pod nosem i przyznał jej po chwili rację. 

- Tu się z tobą zgodzę.

- Przeważnie się ze mną zgadzasz - zaśmiała się, sięgając po sok, który zabrała ze sobą. Upiła z kartonu kilka łyków i podała Irwinowi. Sok był jabłkowy. - Więc mnie to nie dziwi.

- Co poradzić, kiedy mamy zbieżny światopogląd - wzruszył ramionami i zachichotał pod nosem. - Wiesz co?

- Naprawdę się za tobą stęskniłem i za naszymi wieczorami, czy czasem spędzonym razem. Mówię serio - odwrócił się w jej stronę i oparł głowę na swojej dłoni.

- Wiem, ja za tobą też - podgryzła wargę i zarumieniła się nieświadomie. - I za tym wszystkim. Bardzo lubię tu z tobą przychodzić. I spędzać z tobą czas. Nareszcie czuje, że ktoś mnie rozumie. I na mnie nie naciska.

- Cieszę się, że się poznaliśmy - powiedział, zakładając kosmyk włosów za jej ucho. Były bardzo miękkie w dotyku i pachniały owocami, co mu się bardzo podobało.

- Podzielam pana zdanie, panie Irwin.

- Przez tego pana czuje się staro.

- Właśnie o to mi chodziło.

- Hej!

- No co?

- Nie jestem stary.

- Jesteś. Tylko boisz się do tego przyznać. 

~*~

zdążyłam przed północą nananana

night sky • irwinWhere stories live. Discover now