20

394 22 3
                                    

Zgromadzeni na ceremonii stali nad grobem samobójcy i zmarłej podczas operacji kobiety będącej matką i żoną w rodzinie Jeon.  Atmosfera na pogrzebie była nieciekawa. Niby byli bliscy, znajomy, dalsza rodzina, ale to nie było szczere współczucie. Każdy z tych ludzi miał jakieś zajęcie, a przyszli tylko z obowiązku, a nie z potrzeby serca; z potrzeby pożegnania się z tymi, którzy szukali miejsca na ziemi kończąc ostatecznie pod nią.

Nawet ten blond chłopiec nie chciał tu być. To było dla niego zbyt dużo. Przytłaczająca sytuacja. Stoisz nad grobem człowieka, z którym nie chciałeś mieć nic wspólnego.

Dzień śmierci matki pewnego ucznia liceum w Seulu był tak niespodziewany jak upał w grudniu. Operacja już dobiegała końca, kolejny zabieg, który miał ją ożywić. Lekarze byli dobrej myśli aż w końcu to się stało. Nieznośny pisk urządzenia, szarzejąca skóra i zimne ciało. Śmierć. Najwidoczniej taki był jej los; tak jej było pisane.

A samobójca? On był słaby. Był niczym. Właśnie, był. Więzienie, strażnicy, policja, procesy i niekończące się skutki błędnych decyzji z młodości. Myślał, że zmieniając imię ucieknie od tego, co było, ale mu się nie udało. Wszystko było dobrze aż do momentu tej cholernej butelki z whisky, której się napił mając może osiemnaście lat. Narkotyki też nie raz mu towarzyszyły, ale to nie było dla niego.

W ostateczności zrobił przed śmiercią to, co powinien zrobić każdy mężczyzna. Mianowicie spłodził syna. Wraz z kobietą, która była matka tego szkraba dał mu imię najbardziej majestatyczne. Takie, które odzwierciedli jego waleczność i męskość.

Jeongguk. Jeon Jeongguk.

Nikt, ale to nikt nigdy by nie pomyślał, że chłopak z rodziny Jeonów zostanie sam jak palec mając dziewiętnaście lat. Małe mieszkanie, które zostało mu po rodzicach, na których pogrzebie zjawił się jedynie dla matki, sprzedał z powodu tych bolesnych wspomnień. Za dużo zła się tam wydarzyło.

Może nastolatek nie został sam w duchu. Zawsze mógł liczyć na pomoc Taehyunga. Kochał tego blondyna nad życie i oddałby za niego wszystko. Szkoda tylko, że nikt nie wiedział o ich relacji. Wszyscy myśleli o nich jak o przyjaciołach. Nic więcej.

Cmentarz już był pusty. Kilka światełek rozświetlało mrok przy świeżo zamkniętym grobie. Jungkook został ze swoim chłopakiem dłużej i długo rozmawiali. Wyższy już skończył ze wszelkimi używkami i oddał się sztuce, ponieważ chciał robić to, co kocha. Jedyny problem był z jego ojcem. W dniu nieudanej operacji matki chłopaka ojciec powiesił się w więziennej łazience podczas prysznica. Ciemnowłosy żywił do tego mężczyzny tak wielką urazę, że nie potrafił nikomu powiedzieć jak bardzo przez niego cierpiał. Ile nocy przepłakał, jak dużo ran sobie wyszarpał tępą żyletką i jak wiele nerwów na niego zmarnował. Bał się życia, ludzi.

Taehyung doradził mu, że jeśli potrzebuje pogadać może zwrócić się do niego samego lub do jego mamy, która jest psychologiem.

Jednak ta nieśmiała dusza milczała.

***

Mijały dni, tygodnie, miesiące, a Jungkook dalej nie mógł się pogodzić z tym, że jego mamy już nie ma. Został sam. Czasem budził się w nocy i wołał ją, ale jedyne co mu odpowiadało to cisza. Aż strach pomyśleć co by było, gdyby kochał równie mocno człowieka, który również przyczynił się do jego istnienia.

Jeon już zapomniał o dzienniku, przedstawieniu i nawet przyjaciołach czy treningach koszykówki.

Każdego ranka budził się i modlił o śmierć, albo nie szedł do szkoły z powodu braku sił. Życie okazało się katorgą i najgorszą karą. Chociaż jeden taki bezsilny dzień, kiedy jego przedramiona kleiły się od podeschniętej krwi, a paczka metalowych, cienkich listków rozsypana była na blacie białej komody okazał się być nowym pseudo rozdziałem. Co jeśli uczucie tej nicości, braku życia, którą czuł codziennie to objaw traumy, albo zaburzenia? Co jeżeli ten pieprzony dziennik skrywa więcej niż jedno istnienie. Co jeśli ktoś go ma? Właśnie teraz. Ktoś niesamowicie ważny?

***

Blondyn nieświadomy konsekwencji swoich czynów usiadł delikatnie na czarnym fotelu w salonie wyjmując jednego papierosa z paczki trzymanej w ręce. Pod nieobecność rodziców żył jak chciał. Palił, czasem pił, zapraszał Jungkooka. Wszystko, co niedozwolone za dnia, najlepsze w nocy jak mówiła jego świętej pamięci babunia.

Śmielej opierając głowę o oparcie mebla zaciągnął się dymem papierosa i rzucił do połowy pełną paczkę czerwonych marlboro na ławę. Myślał co by tu dziś robić. Jungkook miał ważne testy do zaliczenia, więc spotkanie odpada. Nie miał ochoty iść skacowany do szkoły, także ewentualny napój wysokoprocentowy również odpada.

Chłopak wdrapał się po schodach do swojego pokoju i otworzył szeroko okno dalej wypalając tytoń owinięty cienką bibułką. Myślał i rozglądał się po pokoju. W kącie dostrzegł pudło z wielkim napisem przedstawienie.

Już dawno chciał je wyrzucić, bo i tak w nim nie zagra. Podszedł bliżej i otworzył pokrytą niewielką warstwą kurzu pokrywę papierowej konstrukcji, a w środku zobaczył czarny notes. Jedyne co tam było to tylko notes.

Pożółkłe kartki uginały się pod ciężarem już dawno kreślonych znaków. Ostatni wpis był z przed około roku.

Kogo on był? Ktoś go tu pozostawił celowo? Może komuś zależało na tym, aby Taehyung go znalazł?

The past || TaeKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz