Rozdział 18: No wyduś to z siebie.

728 46 3
                                    

Sam zbliżył się do mnie. Jego oddech mogłam czuć na swojej twarzy, a jego dłonie coraz mocniej zaciskały się na moich nadgarstkach. Tak jakby bał się, że ucieknę, tymczasem nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu. Byłam w ogromnym szoku. Moje serce wybijało nierówny rytm, z trudem łapałam oddech. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, gdy chłopak zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, przy tym lekko rozchylając usta. Zamknął oczy. Wpatrywałam się w jego twarz jak zaczarowana, jednak nie potrafiłam go od siebie odepchnąć.

- R-Ryder, co robisz? - Wydukałam łamiącym się głosem.

Brunet przestał przybliżać swoją twarz do mojej. Rozchylił powieki i spojrzał w moje pełne strachu oczy. Westchnął głośno. Również wypuściłam wstrzymywane wcześniej powietrze. Sam puścił moje nadgarstki, na których zostały sine ślady od jego uścisku. Po chwili zniknęły. Przeczesał swoje ciemnobrązowe włosy palcami i zaczął cofać się w głąb pokoju, jakby sam układając sobie wszystko w głowie.

- Chciałem coś sprawdzić. - Odparł, jak zwykle swoim zimnym głosem, którego intencji nie mogłam wyczytać.

Prędko podniosłam swoją kurtkę z ziemi i trzymając rękę na klamce, pożegnałam się z przyjacielem. Wyszłam z jego domu i od razu zachłysnęłam się świeżym powietrzem. Czym prędzej opuściłam jego trawnik i ruszyłam w stronę parku. Cholera. Moje serce nie przestawało szybko bić, zaczęła boleć mnie głowa. Z trudem brałam kolejne oddechy. Nigdy w życiu nie miałam takiej sytuacji z Ryderem, dlatego nie dziwię się reakcji mojego organizmu. Szłam przez park i układałam sobie zdarzenie sprzed chwili w głowie. Złapałam się w miejsce serca, aby po chwili uderzyć się tam parę razy. Przestań, kurwa, bić! Ryder doskonale wie, jak łatwo się zakochuję. Nie może mi tak robić...

Czym prędzej dotarłam do swojego domu. Poszłam do swojego pokoju, uprzednio niemrawo witając się z mamą, która właśnie wróciła z pracy. Aaron miał zamiar coś powiedzieć, jednak zbyłam go.

Rzuciłam się na swoje łóżko. Wzięłam do dłoni telefon. W oczy od razu rzuciła mi się wiadomość od Sama. Nie chciałam jej odczytywać. Bałam się co mógł napisać, po tym wszystkim. Próbowałam o tym nie myśleć, ale nie było to łatwe. Postanowiłam, że najlepiej będzie jeśli się pouczę. Niedługo mam egzamin i wypada go zdać jeśli chcę utrzymać się na tych studiach. Złapałam do ręki książkę i położyłam się z nią na łóżku. Niestety moja słodka chwila odpoczynku od zbędnych emocji nie trwała długo. Niecałe piętnaście minut po tym jak zaczęłam powtarzać materiał, dostałam SMS'a od Mai. Otworzyłam go z przyjemnością, przelotnie patrząc na wiadomość od przyjaciela. Spytała się, czy nie chciałabym wybrać się z nią na zakupy. Odpisałam, że chętnie. Muszę kupić sukienkę na ślub Aarona i Rachel.

Wzięłam szybki prysznic. Podobno pod prysznicem nachodzą nas największe rozkminy. Nie inaczej było tym razem. Muszę przestać myśleć o Samie, ale nie mogę do cholery! Każda moja myśl od razu kieruje się w jego stronę, a w mojej głowie pojawiają się obrazy, co by było, gdybym się nie odezwała. Czy by mnie pocałował? Serce waliło mi w piersi. Prędko wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam się w jasnoszarą bluzkę i spódnicę w kwiaty do kolan. Umalowałam się delikatnie. Zeszłam na dół. Poprosiłam mamę o pieniądze na sukienkę. Nie lubię jej o to prosić, zwłaszcza, że nie jesteśmy zbyt bogaci, ale co mam zrobić skoro sama nie mam na siebie funduszy. Całe szczęście Aaron jakoś nas wspomaga. Założyłam brązowe botki i wyszłam z domu na autobus.

Już dwadzieścia minut później podjechałam pod galerię. Mai czekała na mnie na przystanku. Zaczęłyśmy chodzić po różnych sklepach. Nigdy nie byłam z brunetką na zakupach, ale coś czuję, że tego nie polubię. Dziewczyna biega od wystawy do wystawy, jakby przed chwilą wciągnęła kilo koksu. Moje nogi po prostu za nią nie nadążały.

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz