Wrocław, rok 2018, IV

624 23 0
                                    

Klaudia kupiła dwie pary jasnych szortów i trzy topy. Ja natomiast kupiłam trzy książki, bo była promocja w księgarni.
Obawiałam się, że kobieta poruszy jeszcze temat powrotu do mojej starej pasji, ale spytała się o inną rzecz - czy umawiam się z kimś. Gdy usłyszała, że nie, jej brwi uniosły się aż do linii włosów.
- A ten Patryk? - dopytywała się.
Ten temat nie szczególnie mnie irytował. Może dlatego, że mało mnie to obchodziło, czy z kimś jestem. Nie był to dla mnie jakiś najważniejszy cel w życiu.
- Straciliśmy kontakt rok temu. - odparłam spokojnie.
- O co poszło? - zdziwiła się - Przecież świetnie się dogadywaliście.
Wzruszyłam ramionami.
- Stwierdził, że za bardzo się zmieniłam.
- Trudno się nie zmienić. - fuknęła.
Ponownie wzruszyłam ramionami, bo co miałam powiedzieć? Że według niego miałam za dużą obsesję na punkcie swojego kata, bo szukałam jego poprzednich ofiar? I nadal szukam. Staram się zrozumieć, czemu to mnie spotkało. I może jest to też odkupienie jego ofiar?
- A poznałaś może kogoś ze Sparty? - przymknęła lekko powieki, przez co jej oczy wydawały się szparkami. Parsknęłam śmiechem.
- W życiu! - odparłam - Po tym jak już wróciłam do siebie, Maciek i tato odcięli mnie od żużla, bo sądzą, że dlatego mnie porwano. Trochę głupia teoria, nie sądzisz?
Przyjaciółka zastanowiła się chwilę.
- Może nie taka głupia?
Prychnęłam cicho.
- Serio? Gdyby to chodziło o żużel, oprawca nie znęcał by się nade mną, tylko żądał okupu. - przełknęłam głośno ślinę. Ręce zaczęły mi drżeć. Zawsze się tak działo, kiedy mówiłam głośno o tym, co się wydarzyło. Przed oczami zamajaczyły mi ciemne kropki. Przystanęłam na środku galerii i odetchnęłam głośno. Uspokoiłam się.
- Wszystko w porządku? - zmartwiła się dziewczyna.
- Tak, wszystko w porządku. - mruknęłam - Dokąd teraz? - chciałam odwrócić jej uwagę od mojego lekkiego ataku paniki.
- Może na Olimpijski? - zaproponowała.
Przemyślałam chwilę.
- Może podwiozę cię pod stadion? Ja jeszcze muszę coś załatwić.
Zmarszczyła czoło. Podejrzewała, czego będę szukać. Więc starałam się nie wyglądać na winną.
- Niech ci będzie. - zgodziła się przeciągle. Chyba jestem dobrą aktorką.
***
Po odwiezieniu Klaudii pod stadion, pojechałam prosto do Mediateki. Zaparkowałam przy budynku basenu i poszłam do biblioteki.
Gdy tylko przekroczyłam próg, poczułam zapach kartek i druku. Uśmiechnęłam się pod nosem. Uwielbiałam tu przebywać, to miejsce było swego rodzaju oazą spokoju dla mnie. Podeszłam do biurka po lewej stronie, przy wyjściu ewakuacyjnym.
- Dzień dobry, który komputer wolny? - spytałam, przesuwając swoją kartę w stronę młodziutkiej bibliotekarki. 
- Jedynka.- odparła, chowając kartę do szuflady.
Kiwnęłam głową i podeszłam do wolnego sprzętu. W sobotę rano było tu mało osób - studenci stali przy półkach z książkami przeznaczonymi na studia, dorośli i młodzież szkolna stała przy fantastyce i kryminałach. Natomiast nieliczni siedzieli przy komputerach. 

Odpaliłam i weszłam w wyszukiwarkę. Wpisałam: "okaleczenia na plecach i ramionach, ślady krwi na palcach". Wyskoczyło mi masa wyników, większość z portali kryminalnych. Większość artykułów już czytałam. Niektóre nie były nawet warte czytania - mało faktów, więcej teorii. Autorzy tych tekstów wysuwali przypuszczenie, że był to rytuał lub też do tych morderstw jest zamieszana sekta. Westchnęłam cicho. 

Następnie wpisałam w wyszukiwarkę imię i nazwisko wielokrotnego zabójcy i mojego kata: Marcin Bieniuk. Był blady, przez co cera ostro kontrastowała z jego ciemnymi, krótkimi włosami. Długi, haczykowaty nos, lekki zarost, piwne oczy osadzone blisko siebie. Wysoki o atletycznej budowie ciała. Mógłby być nawet dla mnie przystojny, ale znałam jego ciemną stronę. Wyskoczyło mi sto kont na Facebooku, z czego ponad trzydzieści nie miało zdjęcia profilowego. Policja poszukiwała go od dwóch lat i nie mogła go znaleźć, jakby zapadł się pod ziemię. Doszłam do wniosku, że jeżeli wysyłał mojemu bratu filmiki z moim udziałem, to może znów w ciągu tych dwóch lat zaczął polować na ofiary i tym razem robił wizję na żywo. Chociaż może uśpił swoje żądze? Wątpiłam w taką opcję, ale może jednak zakończył zabijanie niewinnych kobiet.

- Iga? - usłyszałam. Znałam ten głos. Szybko zamknęłam okno.

- Komisarz Zawadzki? - zdziwiłam się. Policjant prowadził moją sprawę. To dzięki niemu zostałam szybko odnaleziona. Stał przy półce z kodeksami. 

Był dość niskim mężczyzną, miał nieco ponad metr sześćdziesiąt pięć ( ja miałam metr sześćdziesiąt jeden), przygładzone włosy, wielkie oczy. Na sobie miał czarny T-shirt, który opinał jego delikatnie wystający brzuch.

- Co ty tu robisz? - spytał, podchodząc do mnie. Pod pachą trzymał kodeks cywilny.

- Cisza, biblioteka. - bibliotekarka zwróciła nam uwagę. Komisarz wywrócił oczami. Uniosłam lekko kąciki ust. 

No wymyśl teraz coś Iga. Jego nie da się łatwo oszukać - wie, kiedy ktoś kłamie. Przecież jest z Komendy Wojewódzkiej Policji. Ruszyliśmy w kierunku wyjścia, po drodze zabrałam swoją kartę.

- Musiałam coś sprawdzić. - odparłam spokojnie - A pan?

- Musiałem czegoś poszukać. Mam nadzieję, że nie szukasz na własną rękę. - wyszeptał.

- Proszę być spokojnym. Nie zamierzam wywoływać wilka z lasu. - rzekłam - A czy myśli pan, że Marcin ma na koncie dziewięć morderstw? - zadałam pytanie na zaczepkę. Miałam nadzieję, że coś mi powie więcej na temat faceta, który mnie porwał i nagrywał, w jaki sposób zadawał mi ból. 

Westchnął zrezygnowany.

- Mówiłem ci przecież. - zirytował się - Nie jest możliwe, żeby zabił dziewięć kobiet w przeciągu pięciu lat i go nie wykryli.

Wyszliśmy przed wejście do biblioteki. Osłoniłam oczy przed promieniami słońca. Zacisnęłam usta z bezsilności.

-  Dokładnie pamiętam ślady krwi na drzwiach pudła. - burknęłam - I nie, nie wyobraziłam sobie tego.

- A masz jakiś dowód na to? - spytał.

- Znajdzie pan to pudło, to będzie pan miał. - odparłam. Wszyscy myśleli, że Marcin nie był dobrze zorganizowanym porywaczem, a do tego wysyłał filmiki. Ale ja sądzę, że musiał na kimś ćwiczyć oszałamianie, tortury. Z dreszczem na plecach przypomniałam sobie jego precyzyjne cięcia nożem na plecach.

Policjant podrapał się po głowie. Po chwili milczenia poszedł w stronę Opery Wrocławskiej. Pobiegłam za nim.

- To może mi pan chociaż powie, czy odnaleziono jego ślad? - zrównałam z nim krok.

Zatrzymał się raptownie i obrócił się w moją stronę na pięcie. 

- Posłuchaj, uważnie Iga - powiedział - Nie szukaj go, zostaw to nam. Nie powinno cię to interesować.

- Ja sądzę, że powinno. - warknęłam - Może będzie próbował dokończyć swoje dzieło. - dodałam cicho. 

Mężczyzna prychnął z pogardą.

- Świat nie kręci się wokół ciebie. - rzekł Zawadzki i poszedł Świdnicką, gdzie zmieszał się z tłumem turystów.

 Zacisnęłam zęby. Coś było na rzeczy, że komisarz Zawadzki tak bardzo mnie odpychał od tej sprawy. Może są na jego tropie? Albo już go obserwują? Chciałam jeszcze raz, na spokojnie wyszukać w Internecie więcej informacji, ale poczułam wibracje w kieszeni spódnicy. Dostałam SMS-a od Maćka.

" Przyjeżdżasz?

Odpisałam szybko, że tak i pobiegłam przez plac Teatralny na parking. Następnym razem poszukam czegoś więcej. I muszę się z kimś skontaktować - może pomoże mi odnaleźć trop Bieniuka.

My DemonsWhere stories live. Discover now