II.

1K 151 66
                                    

Byłoby przesadą stwierdzić, że Dean wyrobił sobie nawyk. Te momenty zdarzały się zbyt rzadko, by mogły się w niego przerodzić. Wciąż jednak czasem prosił Casa, by ten powiedział coś w obcym języku – oczywiście tylko po to, żeby się pośmiać, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Mimo to w jego brzuchu coś trzepotało, kiedy Cas wymawiał "r" na różne sposoby, podkreślał spółgłoski albo wydawał dźwięki, jakich Dean nigdy w życiu nie słyszał.

Cas nie zawsze jednak robił to z wdziękiem. Zwłaszcza o poranku. Tak jak na przykład w tej chwili, kiedy siedział przy stole kuchennym, wbijając mordercze spojrzenie w kubek z kawą, podczas gdy Dean smażył jajka i bekon na śniadanie.

– Dzień dobry, Cas.

Odpowiedziało mu nieprzyjazne chrząknięcie.

– Hej, Cas.

Cas wymamrotał coś, co Dean postanowił od biedy przyjąć za „co?”

–Jak mówi się dzień dobry po francusku?

Cas spojrzał na niego.

Il est huit heures du matin. Va te faire foutre.*

Dean mrugnął.

– Mogę się mylić, ale wydaje mi się to zbyt długie, by było prawdziwe.

C'est-ce qu'il a dit* – wymamrotał Cas w swój kubek, wyglądając na trochę zbyt zadowolonego z siebie.

Rzecz w tym, że Dean nie był idiotą; potrafił zauważyć, kiedy przekracza granice w irytowaniu Casa (Sama też, ale jego granice miał akurat głęboko gdzieś). Ale co mógł poradzić na to, że uwielbiał brzmienie tych słów – prawdopodobnie samych obelg – wydobywających się z ust Casa. Zaczynał myśleć, że może ta obsesja na punkcie języków dotyczyła bardziej ust Casa niż języków.

Dean zgarnął jajecznicę i bekon na talerz Casa.

– Masz. Bo jestem świetnym przyjacielem. Nawet mimo tego, że oczerniasz mnie po francusku. Przejrzałem cię.

Cas zmierzył go spojrzeniem na pół poirytowanym, na pół przepraszającym.

Merci* – odpowiedział szorstkim głosem, wbijając widelec w jajka.

– Nie ma za co – Dean wycelował w niego szpatułką. – Widzisz, to zrozumiałem.

Cas uśmiechnął się.

T'es beaucoup plus intelligent que tu ne le penses.*

Dean zarumienił się lekko, bardziej z powodu głosu i wyrazu twarzy Casa niż nieznanych mu słów.

– Hej. Nie żartuj sobie ze mnie.

– Nie żartuję – odrzekł szczerze Cas. – Myślałem, że lubisz słuchać języków obcych.

Touché* – przyznał Dean. No co, kurwa? On też umie po francusku. – No dalej, pobij to.

Cas odgryzł kawałek bekonu, rozmyślając. Jego wzrok cały czas utkwiony był w Deanie. W końcu uśmiechnął się do swojej kawy. Dean pomyślał, że wygląda wręcz nostalgicznie.

J'aime quand tu cuisines pour nous. Tu prends tellement soin des autres, Dean. Ton coeur est immense.*

Te sortir des enfers est la meilleure chose que j'ai faite de toute mon existence – ciągnął Cas, a ton jego głosu stał się bardziej gwałtowny. – Bon, ça, et devenir ami avec toi. Mais cela est plus ton cadeau que ma prouesse.*

Dean słuchał w milczeniu, bo nic innego nie wydawało się odpowiednie. Cas również zamilkł na chwilę, by dokończyć śniadanie, które zrobił mu Dean – w skupieniu i z uznaniem.

– Wiesz co, powinieneś zacząć uczyć się języków – powiedział w końcu Cas. – Jesteś bystry i masz dobre ucho. Nasza rozmowa mogłaby przestać być tylko moim monologiem.

– Może kiedyś. – Dean potarł nerwowo kark, a czubki jego uszu zaróżowiły się lekko.

Cas potrząsnął czule głową.

T'es aussi têtu que tu es beau.*

_______________

Et voilla! Hejka w drugim rozdziale! Oto spis użytych przez Castiela zwrotów:

* 1. Jest ósma rano. Pierdol się.

2. Tak powiedział. (That's what he said brzmi lepiej XD)

3. Dziękuję.

4. Jesteś o wiele mądrzejszy niż myślisz.

5. Jestem wzruszony.

6. Kocham, kiedy dla nas gotujesz. Bardzo dbasz o innych, Dean. Masz wielkie serce.

7. Wydostanie cię z piekła było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłem w całym moim życiu. [...] No i zaprzyjaźnienie się z tobą. Ale to jest bardziej prezent od ciebie niż mój wyczyn.

8. Jesteś tak uparty, jak i piękny.

Five Times Castiel Spoke To Dean In a Foreign Language TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now