IV.

1K 142 52
                                    

W ciągu kolejnych paru tygodni wszystko się nasiliło. Dean już nie musiał prosić – Cas sam z siebie zaczynał mówić do niego w obcym języku, zawsze z tym cholernym przemądrzałym wyrazem twarzy, który sprawiał, że Dean czuł się niezręcznie.

Było to peszące, frustrujące i pociągające jak cholera.

Co dziwniejsze, w pewnym momencie Cas postanowił posunąć się dalej w swojej grze. Zaczęło się to w pewne nieciekawe czwartkowe popołudnie. Wtedy to Dean znalazł naklejone na swoje rzeczy karteczki samoprzylepne, na których widniały krótkie wiadomości w różnych językach. Z początku były to proste, zwyczajne zdania (a przynajmniej tak twierdził Google Tłumacz), takie jak „dzień dobry” po szwedzku, „ta lazania była przepyszna” po portugalsku czy też „przepraszam, że rozbiłem twój kubek” po hebrajsku.

Lecz potem – kiedy to stało się częścią życia Deana? – Cas zaczął zostawiać cholerne cytaty. Nieważne, czy pochodziły z filmów, wierszy czy z piosenek, wszystkie bez wyjątku sprawiały, że Dean rumienił się jak ciotowaty licealista (nie żeby kiedykolwiek chodził do liceum wystarczająco długo, by korespondować z kimś, w kim się podkochiwał).

Oczywiście Sam drwił sobie z niego bezlitośnie, odkąd zauważył jedną z tych karteczek przylepioną do kurtki Deana z pochyłym pismem Casa: Non, rien de rien; non, je ne regrette rien.*

– Stary, Édith Piaf? Serio?

– Stul pysk – burknął Dean. – Bardziej niepokojące jest to, że znasz się na francuskiej muzyce.

– A jakim cudem ty się znasz?

– Wygooglowałem to, baranie.

– Więc wiesz, że to piosenka o miłości, co nie? – Sam wpatrywał się w niego z nieznośnym uśmieszkiem.

– Zamknij mordę – odpyskował Dean. – Nic... nic nie widziałeś, jasne?

– Pewnie naoglądałeś się za dużo Gry o Tron, co? – powiedział Sam, uśmiechając się zdecydowanie zbyt szeroko. Dean był kiedyś odjazdowym starszym bratem, a teraz spójrzcie tylko na tę parodię.

Ostatnia karteczka pojawiła się, gdy Dean był sam, za co był bardzo wdzięczny. Dostrzegł ją na okładce swojej ukochanej Kociej kołyski (przechowywał ją w komodzie w swoim pokoju, ale w końcu Cas nigdy nie był mistrzem w respektowaniu przestrzeni osobistej).

Karteczka była jaskrawozielona, a tekst na niej dłuższy niż zwykle.

Περιμένουν οι άγγελοι με κεριά και νεκρώσιμους ψαλμούς

Πουθενά δεν πάω, μ' ακούς

Ή κανείς ή κι οι δύο μαζί, μ' ακούς

Το λουλούδι αυτό της καταιγίδας και, μ' ακούς

Της αγάπης

Μια για πάντα το κόψαμε

Και δε γίνεται ν' ανθίσει αλλιώς, μ' ακούς

Σ' άλλη γη, σ' άλλο αστέρι

Ta wiadomość była dłuższa od poprzednich i z pewnością była wierszem albo jego fragmentem. Jednak rozpracowanie jej znaczenia było drugą stroną medalu. Dean był zmuszony pójść do biblioteki i wyłowić stamtąd grecki słownik. Ten dotyczył starożytnej greki, ale nie miał pojęcia, jaką odmianą tego języka posłużył się Cas. Tak czy siak nie miał nic do stracenia, więc usiadł i z własnej, nieprzymuszonej woli pochylił się nad tekstem.

Z tego co Dean wywnioskował z akcentów i pisowni wynikało, że była to współczesna greka, ale dał radę naskrobać tłumaczenia do zaledwie kilku słów. Po piątym czy szóstym postanowił wklepać resztę w Google. To musiał być jego szczęśliwy dzień – przejrzał tylko kilka stron, nim odnalazł porządne angielskie tłumaczenie całego wiersza.
A gdy na nie trafił, musiał przeczytać je pięć razy, zanim słowa wreszcie przebiły się przez szum krwi w jego uszach.

Aniołowie czekają przy świecach i pieśniach

Ale nigdzie się nie wybieram, słyszysz mnie

Albo żaden, albo obaj, słyszysz mnie

Ten kwiat burzy, czy mnie słyszysz?

I miłości

Zerwaliśmy go raz na zawsze

I nigdy nie wzrośnie inaczej, słyszysz mnie

W innym kraju lub na innej gwieździe

Dean długo siedział przy nodze swojego łóżka z komputerem otwartym na jego kolanach i ręką przykrywającą zielony świstek, jak gdyby miała go ukryć, ochronić, strzec przed całym światem.

To nic nie znaczy, powtarzał sobie. Casowi prawdopodobnie spodobał się ten wiersz i chciał się nim podzielić. To w jego stylu. Kiedyś przez cały tydzień wysyłał do wszystkich wokół emotkę wieloryba, bo tak bardzo ją polubił.

W głębi serca Dean wiedział, co się dzieje, choć za bardzo się bał to przyznać. Wrócił myślami do reszty zwrotki wiersza, którą pominął Cas.

Żaden ogrodnik nigdy nie miał szczęścia

Przez tak wiele zim i północnych wiatrów, czy mnie słyszysz?

Do uprawy kwiatu – tylko my.

No cóż, pomyślał Dean. Coś w tym jest. W nagłym, niedorzecznym porywie słabości podniósł zieloną karteczkę i schował ją pod poduszkę.

_______________

Witajcie w kolejnym rozdziale!! Mam nadzieję, że się Wam podoba :> Mile widziane gwiazdki i komentarze, zawsze są fajną nagrodą za starania 😏

Tłumaczenia:

* 1. Nie, nic a nic; nie, nie żałuję już nic. (z utworu francuskiej pieśniarki Édith Piaf „Non, je ne regrette rien” z 1960 roku)

Five Times Castiel Spoke To Dean In a Foreign Language TŁUMACZENIE PLDonde viven las historias. Descúbrelo ahora