*Rozdział 17*

931 44 6
                                    

*Łukasz*

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

*Łukasz*

Byłem załamany i przerażony. Moje dwie dziewczynki były zagrożone. 

Mogłem tylko przez szybę oglądać jak Anastazja rodzi. Nie pozwolili mi tam wejść. Słyszałem wszystkie krzyki mojej żony, ale martwiłem się też o swoje dzieci, które siedziały na korytarzu. Chłopcy przeżyli szok widząc to wszystko, a Joasia...moja kochana córeczka. Nią to wstrząsnęło. Na pewno nie podejrzewała, że Piotrek jest do tego zdolny. Sam nie sądziłem, że posunie się aż tak daleko i zgwałci moją żonę. Jak o tym pomyślę to mam ochotę go zabić. 

Ale byłem trochę spokojniejszy, jeśli chodzi o Asie. To co mi powiedziała po tym jak aresztowali Piotra było najpiękniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek słyszałem. Na dodatek nie była teraz sama. Miała Pawła, a on nie był taki zły. Pomógł mi dzisiaj i zajął się potem moją żoną. Cieszyło mnie to, że Joasia ma takiego kogoś przy sobie. Teraz jestem pewny, że jak ja nie będę w stanie jej obronić to ma swojego obrońcę. Ale jak ją tknie to nie ma takiej siły, żebym mu nie przypieprzył. 

Nagle krzyki ucichły. Rozglądałem się po sali i ujrzałem na rękach lekarza małą istotkę. Była malusieńka, ale jedno mnie niepokoiło. Nie słyszałem jej płaczu. 

Dobijałem się do sali jak szaleniec. Dobiegał mnie płacz Anastazji i obawiałem się najgorszego. 

W końcu pielęgniarce nie udało się mnie zatrzymać i wpadłem do sali. 

- Co pan tu robi?- oburzył się lekarz 

- Co się dzieje?! Co z moją córką?!- krzyczałem i rozglądałem się. Dopiero teraz dostrzegłem, że Joasia ma ją na rękach. 

Podszedł do niej, a żona była zapłakana. Gosia miała zamknięte oczka i zsiniałe usta. Była taka malutka, że ledwo było ją widać na rękach. 

- Łukasz...Ona...Małgosia nie żyje!- rozpłakała się na dobre, a wręcz wpadła w histerię. Sam zacząłem płakać i wziąłem dziecko na ręce. 

Była podobna do mnie, identyczny układ twarzy i rysy. Ale nosek był zdecydowanie po Nasi tak samo jak wargi. Była prześliczna i wyglądała jak kruszynka. Przytuliłem ją do siebie i płakałem. 

Moja kolejna mała księżniczka...Nie żyła. 

Lekarz w końcu zabrał mi dziecko i powiedział, że musi załatwić wszystkie formalności. 

Mnie wygonili, a Anastazję zabrali.

Wyszedłem na korytarz do dzieci, nie dbałem na to jak wyglądałem i, że zobaczą mnie w takim stanie. 

- Tato- zaczęła Joasia 

- Co się stało?- zapytał Stasiu

- Wasza siostra...- zacząłem płakać - Nie żyje 

Dzieci zaniemówiły. Joasia podbiegła do mnie i się przytuliła, tak samo jak chłopaki. Paweł podszedł do nas i pogładził Joasię po plecach. Moja królewna płakała tak samo jak chłopaki i ja. Pawłowi też widziałem zakręciła się łza w oku. 

- A mama?- zapytała Joasia

- Zabrali ją- otarłem łzy i pociągnąłem nosem.

- Widziałeś Małgosię?- wychlipała Asia i wtuliła się w swojego chłopaka.

- Tak, jest prześliczna. Ma usta i nosek po mamie, a rysy twarzy po mnie. Jest jeszcze mniejsza niż ty Joasiu jak się urodziłaś

- Byłeś przy moim porodzie?- Asia się zarumieniła. Posłałem jej ciepły uśmiech. 

- Oczywiście, przy każdym z was byłem. Przy tobie niestety nie mogłem wejść, bo mama była przywieziona z wypadku, ale siedziałem pod salą. I widziałem cię zaraz po porodzie- opowiadałem 

- Jaka byłam?

- Malutka, ale większa niż Gosia- kiedy wypowiedziałem imię mojej drugiej córki to znowu się rozpłakałem. Przyszedł wtedy lekarz. 

- I jak?- zapytał Paweł. Widać było po nim, że przejął się tym wszystkim, trzymał Asię za rękę i dodawał jej otuchy, za co byłem mu wdzięczny. 

- Pani Wojtecka jest już na sali- oświadczył 

- Można do niej wejść?- zapytała córeczka. 

- Tylko mąż, sala numer 7- powiedział i poszedł. Odwróciłem się do dzieci. 

- Poczekajcie tutaj, Paweł zajmij się nimi- poprosiłem i poszedłem do sali żony. 

Chłopak skinął głową. A ja poszedłem do żony. 

Leżała na łóżku i płakała. Podszedłem do niej i usiadłem na krześle. Płakałem razem z nią i złapałem ją za rękę. Spletliśmy palce i pocałowałem ją w dłoń. 

- Kocham cię- wyszeptałem 

- Dlaczego ona? Dlaczego ona musiała umrzeć?

- Kochanie, nie wiem. Nie mam pojęcia, ale musimy być silni dla dzieci- mówiłem, chociaż sam byłem załamany. To była moja córeczka. 

- Ja...ja się broniłam Łukasz, broniłam i próbowałam ją chronić, ale on bił wszędzie. Nie, nie mogłam nic zrobić- rozpłakała się jeszcze bardziej

- Już dobrze, skarbie. Jestem przy tobie, jesteśmy razem, a Piotr już nam nie przeszkodzi. 

Anastazja płakała, a ja nie mogłem nic zrobić. Sam płakałem i byłem tym wszystkim wstrząśnięty. Ale ona jako matka było wiadome, że przeżywa to gorzej. Mimo tego, że ja byłem ojcem i też było mi ciężko, też byłem załamany. To jednak ona odczuwała to mocniej i bardziej. W końcu przez tyle miesięcy nosiła ją pod sercem. Czuła jej ruchy, a na koniec jeszcze ten gnojek ją zgwałcił. Mało brakowało, a bym go po prostu zabił. Ale niestety on prawie mnie udusił. Dobrze, że przyjechała ta policja i go zabrała. 

- Trzeba będzie ją pochować, zorganizować pogrzeb- mówiła jak nakręcona. 

- Wiem Anastazja, wiem- mówiłem smutno 

- Zajmiesz się tym?- poprosiła i pogłaskała mnie po policzku. 

- Jasne skarbie. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie ważne na wszystko ja ciebie nigdy nie zostawię i zawsze będę cię kochać. I będę kochać każde nasze dziecko nie zważywszy na to czy żyje lub nie. Joasia, Mateusz, Stasiu i Małgosia to nasze dzieci i nikt oraz nic tego nie zmieni. Nic nas nie rozdzieli- mówiłem. 

~*~
Helloł!
Tydzień temu mnie nie było i rozdział dodał jeden ludź ( :* ) dlatego też nie było notki
Ale mam nadzieję, że mnie nie zabijecie i dozyje dodania ostatnich rozdziałów hehe
Dziękuje za wszystko !
Motywujecie mnie!
Pozdrawiam i całuje Nataly :) :*

Moi rodziceDonde viven las historias. Descúbrelo ahora