💗 Rozdział 5💔

2.7K 93 3
                                    

- Który lakier wybrać? - zapytała Ashley odwracając się w moją stronę

-Ten - wskazałam na brzoskwiniowy 

- Okej - odwróciła się i zaczęła malować, spojrzałam na wyświetlacz telefonu by sprawdzić czy mam jakąś wiadomość ale nic z tego nie było. - Jak tam z Mattem? 

Spojrzałam na nią, na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. 

Ogólnie to ja i Matt chodzimy ze sobą, jesteśmy razem tylko od tygodnia ale jak na razie jest dobrze.

- Jest okej - odparłam i wstałam z mojego łóżka - A właśnie wychodzisz gdzieś dzisiaj z Asthonem?

- Emm nie, raczej nie a co?, chcesz mieć wolną chatę - zaśmiała się i poruszyła znacząco brwiami.

- Nieee - od razu zaprzeczyłam śmiejąc się 

Do pokoju wszedł Matt z wymalowanym uśmiechem na twarzy.

- To ja was zostawiam - powiedziała Ashley i opuściła szybko mój pokój.

- Cześć kochanie - podszedł do mnie i pocałował mnie, a swoje ręce umieścił na mojej tali przyciągając mnie do siebie.

- Co dzisiaj będziemy robić? - zapytałam i cicho zaśmiałam się.

- Może zostaniemy w domu i tym pokoju - wyszeptał mi do ucha a po moim ciele przeszedł dreszcz

Popchnął mnie lekko na łóżko po czym zawisł nade mną, pocałował mnie w usta i zaczął zjeżdżać na moją szyję. 

Szybko zdjął moją bluzkę.

Zaczął całować mój brzuch i zaczął zniżać się coraz bardziej. Nie wytrzymałam i...

- Och Ash... - wyjęczałam to...czego nie powinnam 

Matt spojrzał na mnie zdziwionym wyrazem twarzy.

- Co? - zapytał zdezorientowany - Ash?

- Eee...Matt...t-to nie tak, po p-prostu... 

- Nie tłumacz się - warknął i wyszedł z mojego pokoju bardzo wkurzony.

Ubrałam szybko bluzkę i wybiegłam za nim.

- Matt! - warknęłam za nim, on mnie nie zignorował i po prostu wyszedł z domu.

Odwróciłam się  i zobaczyłam Ashtona.

- Co się stało? - zapytał i zrobił kilka kroków w przód.

- N-nic....

- Nie kłam, Matt jest mega wkurwiony - usiadł na kanapie i gapił sie na mnie.

Podeszłam do kanapy i również na niej usiadłam.

- No bo... - zaczęłam - Bo tego...

- Spokojnie mi możesz powiedzieć - uśmiechnął się 

Ten sam uśmiech, ten sam powalający uśmiech.

- Bo ja...tego no...wyjęczałam twoje imię zamiast jego - westchnęłam głośno 

- Na prawdę? - zdziwił się 

Też bym się zdziwiła. 

- Tak, on się wściekł i wyszedł. - zrezygnowana dałam głowę na jego kolana on zaczął głaskać moje włosy, to było takie przyjemne.

Tak cholernie brakuje mi jego dotyku, jego bliskości.

Boże Stell opanuj się, właśnie zniszczyłaś swój nowy związek! 

_____________

Sorki że ten rozdział jest trochę nudny, pisałam co mi ślina na język przyniosła.

Ale mam nadzieje że jakoś to wyszło.

;** <3 

Nagroda Albo KaraDonde viven las historias. Descúbrelo ahora