Zapadła chwila ciszy. Żołądek nieco mi się ścisnął, bałam się tego,
jak Kira i Jules przyjmą wiadomość o moim wyjeździe. Odkąd
przeprowadziłam się do Little Shire. byłyśmy nierozłączne. Przyjaciółki
wiedziały o mnie wszystko. O Euforii, o naszym wypadku, o powodzie
przyjazdu.
- To nic złego, ani dobrego. W sumie nie wiem jaka to jest wiadomość.
Ehm...- wiedziałam, że tylko odwlekam to czego nie da się uniknąć. Ale
nie umiałam inaczej.
-Adey.-usłyszałam łagodny głos Kiry.
-Mów, wiesz, że nawet jeśli coś się stało to, to z ciebie wyciągniemy.-
dodała Julie.
-Dziewczyny. Wyjeżdżam. We wrześniu. Na długo. Na cały rok szkolny. Do
szkoły. Horse School. Kupujemy. Konia. Boję się.- jąkałam nie mogąc
złożyć zdania. Znów cisza.
-Ady, spotkajmy się w stajni.- powiedziała Kira i rozłączyła się. Julie
też. Zbiegłam na dół. Mama i tata oglądali moje tabelki. Krzyknęłam,
gdzie idę i szybko założyłam buty. Ruszyłam biegiem. Włosy wpadały mi w
oczy, gdy długimi krokami pokonywałam bagnistą łąkę. Już z daleka
widziałam LSH- naszą stajnię. Przebiegłam pół kilometra, ale nie czułam
zmęczenia. Zatrzymałam się przy bocznej furtce i weszłam na teren
stadniny. Zauważyłam, że Jules już zdążyła przyjechać. Rower mojej
przyjaciółki leżał obok budynku stajni. Blondynka stała w drzwiach.
Kiedy mnie zobaczyła poprawiła zieloną czapkę z daszkiem i zamachała.
Raźnym krokiem podeszłam do niej.
-Hejka.- powiedziała patrząc na mnie ciekawskim wzrokiem.
-Hej, Kiry jeszcze nie ma?- zdziwiłam się. Kiri zawsze była pierwsza.
-Poszła po Stara.- odparła Julie i wskazała na idącą w naszą stronę Kirę
z jej kasztanowatym wałachem. Star był własnym koniem naszej
przyjaciółki. Siedmio latek będący mieszanką Quarter horse'a i anglika.
Dziewczyna wprowadziła go do boksu i podeszła do nas.
-Siemka, Ady.- powiedziała i uściskała mnie. Napięcie trochę opadło.
Może nie mają mi za złe wyjazdu.
-Kira, Julie. Nie jesteście złe?- zapytałam, nie mogąc się powstrzymać.
-Adey, jak mogłaś tak pomyśleć. Oczywiście, że nie. Wiemy, że chcesz się
rozwijać. Wszystkie chcemy. Skoro trafiła ci się taka okazja, jak możemy
się gniewać?- roześmiała się Jules, potrząsając złotymi falami włosów.
Wszystkie nerwy opadły ze mnie, gdy tylko zakończyła zdanie. Miała
rację. Wiedziałam, że moje przyjaciółki były wyrozumiałe i nie obrażały
się o byle co.
-Nawet nie wiecie jak mi ulżyło.- powiedziałam, a dziewczyny zamknęły
mnie w ciasnym uścisku.
-To co? Idziemy jeździć? Clare odwołała trening, bo ma jakieś spotkanie
trenerów z naszej okolicy. Co powiedzie na mały wypad w teren, a potem
trochę skoków?- Kira spojrzała na nas.
-Kto ostatni się osiodła, ten sprząta nasze boksy przez dwa tygodnie!!!-
krzyknęła Julie i wbiegła do stajni. Kira i ja roześmiałyśmy się i
ruszyłyśmy za nią. Zwolniłam dopiero przy boksie Armenii- konia, na
którym trenowałam. Na przeciwko Jules przypinała uwiąz do kantara Lissy,
którą dzierżawiła. Obie miałyśmy konie pod opiekę, tylko Key (Kira)
posiadała własnego wierzchowca. Szybko wyprowadziłam swoją klaczkę przed
boks i przywiązałam ją w korytarzu między boksami, zajmując przy tym
całe przejście.
-No ejjj...- usłyszałam jęk Julie. Odwróciłam się do niej i wytknęłam
język. Dziewczyna wyszła z Liskiem (ksyweczka Lissy) na dwór, a po
chwili maszerowała w stronę siodlarni. Ruszyłam za nią. Wzięłam torbę ze
szczotkami, turkusowy czaprak, siodło i ogłowie. Szybciutko wyszorowałam
wierzchowca, zarzuciłam czaprak, dopinając paski do siodła. Następnie
założyłam klaczy ogłowie. Chwyciłam kask i wyszłam przed stajnię. Kira
już na nas czekała. Ruda sierść Stara połyskiwała w słońcu. Odwróciłam
się i spojrzałam na Armenię. Każdy włos na jej siwej kłodzie błyszczała.
Tuż za nami stała Julie, trzymając wodze błanej Lissy. Wszystkie się
roześmiałyśmy.
-Idealne wyczucie czasu. To kto czyści boksy?- rzuciła Key i wsiadła na
Stara.
-Nie wiem. Jules?- powiedziałam i też dosiadłam Armenii.
-No wiesz, co?! Wczoraj zrobiłam sobie paznokcie!- zaśmiała się Julie i
mrugnęła do mnie. Dołączyła do nas, wsiadając na Liska. Ruszyłyśmy
stępem w kierunku krótkiej trasy nad małe jeziorko.
-No to co, Ady? Mów. Wiesz już z kim będziesz mieszkać?- zagadnęła Key.
-Laska ma na imię Ashley. Też jeździ. W sumie to to wszystko co o niej
wiem.- odparłam.
-Mam nadzieję, że ta twoja współlokatorka zna się na modzie. Bo jak nie,
to tam do was przyjadę.- powiedziała Julie. Wszystkie się roześmiałyśmy.
Moda była pasją Jules. Jeśli tylko kaloszki nie pasowały do jej stroju i
czapraka, to ich nie zakładała. Dlatego, też, jej paka na rzeczy Lissy
pękała w szwach.
-Też mam taką nadzieję, nie chciałabym wizyty rozwścieczonej Julci.-
roześmiałam się. Właśnie dojechałyśmy do jeziora. Konie chętnie weszły
do płytkiej wody, mocząc kopyta. Po jakichś 15 minutach zawróciłyśmy i
ruszyłyśmy galopem.
***
Gdy dojechałyśmy z powrotem do LSH padok był pusty. Chwyciłam wodze
Star'a, a Kira ustawiła kilka przeszkód. Tor był prosty, składał się z
kilku średniej wysokości stacjonat i dwóch okserków.
-Pojadę pierwsza, a wy patrzcie jak się jeździ.- powiedziała Key,
wytykając język. Ruszyła galopem na pierwszą z przeszkód. Star ładnie
zawinął nogi i odbił się od ziemi. Wykonała szeroki łuk i najechała na
potrójny szereg, składający się z oksera i dwóch stacjonat- jednej
wyższej od drugiej. Następna była wysoka stacjonata, okser i stacjonata.
Kira wykonała okrążenie i zatrzymała się.
-Pięknie, Key.- powiedziała Julie. Dziewczyna zagalopowała i również
pokonała tor. Kiedy skończyła swój stylowy, jak jej strój, przejazd
przyszła moja kolej. Wyjechałam z Armenią z szeregu, wykonałam woltę w
kłusie i ruszyłam galopem na pierwszą z przeszkód. Klaczka wybiła się
zgrabnie i wylądowała za stacjonatą. Wykonałyśmy łuk i najechałyśmy na
okser, dwie foule po nim pokonałyśmy dwie stacjonaty na skok wyskok.
Armenia szybko przeskoczyła przez pozostałe przeszkody, na ostatniej
zamiatając ogonem. Przejechałyśmy jeszcze koło i zatrzymałyśmy się przed
moimi przyjaciółkami.
-Kończymy?- zapytała Jules.
-Jasne.- odparłyśmy zgodnie z Kirą.
***Kiedy rozstępowałyśmy i oporządziłyśmy konie, udałyśmy się do
świetlicy. Julie wyciągnęła z lodówki trzy puszki Liptona Green Tea i
podała mi i Kirze. Otworzyłyśmy napoje i zaczęłyśmy pić.
- Kiedy wyjeżdżasz?- zapytała Jules.
- Jakiś tydzień przed początkiem roku, żeby ogarnąć pokój i kampus. No i współlokatorkę.- powiedziałam, a Kira się zaśmiała.
- No to dobrze, mamy cię jeszcze jakiś czas.- powiedziała zadowolona Julie.
- A kiedy jedziesz do hodowli?- zapytała Kira.
- Nie wiem. Może w środę. Szczerze, to się denerwuję. Każdego konia, nawet Ari, porównuję do Euforii. Boję się, że zepsuję nowego.
- Ady, spokojnie. Nie skupiaj się na tym, że możesz go zepsuć. Pomyśl, że to nowa szansa. Myślę, że jak tylko znajdziesz tego właściwego poczujesz to co czułaś z Euforią. Będziesz się czuła jakbyś wogóle nie zmieniała konia.
- Właśnie, Adey. Będzie dobrze.- poparła Kirę, Jules.
Rozmawiałyśmy jeszcze o tym, jakiego konia szukam i innych sprawach. Potem Julie musiała wrócić do domu, a po Kirę przyjechała mama. Kiedy dziewczyny już odjechały ja też udałam się w drogę powrotną.
***
Gdy wróciłam do domu rodzice siedzieli na tarasie.
-Ady! Chodź! Dobrze, że już wróciłaś.- zawołał tata. Zdjęłam sztyblety i rzuciłam je w kąt. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku otwartych drzwi tarasowych.
- Jak się udała jazda?- zapytała mama podając mi sok pomarańczowy z kostkami lodu. Odebrałam szklankę i klapnęłam na poduszkę na ziemii.
- Clare odwołała trening, ale pojechałyśmy w teren i trochę poskakałyśmy.
- To super. Oglądaliśmy twoje propozycje. Myślimy, że kurs z budowy konia bardzo ci się przyda, a kreatywne pisanie i zespół szkolny rozwiną cię w obu kierunkach. Po drugie dostaniesz za to punkty, więc możesz wybrać na przykład te trzy.
- Super, mamo. Dziękuję, że mi pomogliście. Mogę już iść? Chcę się przebrać i zacząć zadanie.
-Jasne, skarbie.-powiedział tata, a gdy już prawie weszłam do domu dodał:
-Adey, w środę jedziemy oglądać trzy konie.