18.

1.7K 195 31
                                    

Gdy stanęliśmy, daleko od rezydencji w której odbywał się bal i miałem pewność iż nikt tu nie przyjdzie ani nie usłyszy moich wrzasków wybuchłem.
-Zadowolony jesteś z siebie?-wykrzyczałem z wyrzutem.
-Ale o co Paniczowi chodzi?
-Nie udawaj Idioty. Gdy tylko na horyzoncie pojawia się ta kobieta zachowujesz się jak najwszczęśliwsza osoba na świecie.
-Wie Panicz dlaczego tak jest?
-Oświeć mnie idioto.
-Bo widzę w Panicza oczach zazdrość.
ONIE! ONIE! CO ON SOBIE MYŚLI!
-Kpisz sobie?!-zacząłem uderzać swoimi piąstkami o jego tors. Na co on,złapał moje ręce i przyciągnął mnie do siebie tak, że w tej chwili właśnie go obejmowałem.
-Nie rób mi tak.-wyszeptałem.
Poczułem się tak bardzo kruchy a zarazem bezpieczny.
Czułem jego rękę na mojej głowie, która delikatnie przeczesywała moje włosy.
-Jesteś moim demonem. Moim lokajem. Moim..
Nie zdążyłem dokończyć bo najzwyczajniej w świecie jego usta właśnie znajdowały sie na moich.
Tak delikatnie. Czułem przeprosiny,miłość.
Oddałem pocałunek.
Zastanawiam się czasem..
Jak Sebastian czuję się z faktem,że mam narzeczoną.
A co by było gdybym był na jego miejscu..?
Onienienie.
Żadnych kobiet wokół Sebastiana, bo będę musiał zakupić wiatrówkę.
Uśmiechnąłem sie na tą myśl.
Sebastian odsunął sie ode mnie gdy poczuł, iż podczas naszego pocałunku sie uśmiecham.
-Wszystko dobrze?
-Tak,tak,wracajmy do domu.
Tak..wrócimy do domu.
Muszę zrobić jeden krok ku temu, aby już do reszty podpieczętować fakt,iż on jest mój.

Kontrahent.Where stories live. Discover now