Rozdział 10

1.6K 75 3
                                    

Rozalia

Budzę się z lekkim bólem głowy ale nic nie pamiętam od momentu przyjścia z Lukeiem do baru. Zwlokłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Wyglądałam okropnie więc wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam czarne spodnie z dziurami i granatowy crop top.

Zeszłam do kuchni gdzie zjadłam śniadanie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zeszłam do kuchni gdzie zjadłam śniadanie. Po chwili gdy wróciłam do pokoju usłyszałam dzwonek mojego telefonu którego od razu odbieram.

-Halo?-mówię do słuchawki.

-Cześć tu Luke.-mówi znany mi głos.

-Cześć.-uśmiecham się chociaż on tego nie widzi.

-masz dzisiaj czas?-pyta z nadzieją.

-w sumie to mam cały dzień.-odpowiadam.

-to super. Możemy się spotkać w starbucksie?-pyta.

-spoczko to o 15?-pytam nadal się uśmiechając.

-do zobaczenia.-mówi szczęśliwy i się rozłącza. Patrzę na zegarek i widzę godzinę... 13?! Nie wierze że tak długo spałam ale nie ważne.

***

Razem z Lukeiem kupiliśmy sobie kawę na wynos w Starbucksie po czym powędrowaliśmy pospacerować przy obrzeżach miasta. Gdy doszliśmy do początku lasu na chwilę się zatrzymaliśmy. 

-Chodźmy dalej.-namawiał mnie choć byłam do tego sceptycznie nastawiona. 

-Ale wiesz że tam jest wataha wilkołaków?-pytam niezadowolona.

-Ależ księżniczko słyszałem że w walce jesteś niezastąpiona.- Powiedział udawanym oficjalnym głosem. Po chwili jego próśb poszliśmy do lasu.-Pokaże ci coś.-mówi podekscytowany i ciągnie mnie za rękę. Po kilku krokach usłyszałam łamanie gałęzi więc skoczyłam na gałąź tym samym pociągając za sobą Lukea. Chłopak zdezorientowany na mnie popatrzył a ja pokazałam najpierw na usta by był cicho po czym palcem wskazałam dwa wilkołaki na obchodzie. Mój towarzysz chytro się uśmiechnął i spojrzał na mnie prosząco. Pomyślałam "Raz się żyję".

-Auauuu.-krzyknęłam naśladując wycie wilka co Luke powtórzył. Dopiero po chwili zdezorientowane wilki nas zauważyły i zaczęła podskakiwać do gałęzi a ja kiwnęłam głową na kolejne drzewo. Razem z chłopakiem przeskakiwaliśmy z drzewa na drzewo cały czas się śmiejąc. Dopiero gdy zgubiliśmy wilki zeszliśmy na ziemię. Znów Luke mnie gdzieś prowadził gdy usłyszałam dzwonek swojego telefonu który odebrałam. 

-Co tam Fin?-Pytam nadal idąc za wpatrującym się we mnie Lukeiem. 

-Roza powiedz proszę że nie ty byłaś przed chwilą w lesie i że nie ciebie szuka cała wataha Blacka.-Zapytał a ja razem z Lukeiem się zaśmialiśmy.

-Nie "mnie"-moją wypowiedź przerywa głośne wypuszczenie powietrza Fina- Tylko "nas"-Śmieję się i już wiem że wilkołak się załamie. 

-Przecież Black was zatłucze!-krzyczy zdenerwowany.

-Spokojnie Fin jest okej, a teraz muszę lecieć.-mówię po czym żegnam się z chłopakiem i się rozłączam. 

-Już jesteśmy.-Mówi zadowolony Luke a ja dopiero spoglądam w górę. Razem z chłopakiem stoimy na urwisku a przed nami widnieję piękny zachód słońca.- I jak?-Pyta podchodząc do mnie. 

-Ale tu jest pięknie.-Mówię i odwracam się do chłopaka.-To twoja miejscówka?-Pytam zaciekawiona. 

-Teraz nasza.





Mam nadzieję że rozdział się podobał :)

Krwisty Kwiat RozaliiWhere stories live. Discover now