rozdział XVI

255 31 16
                                    

Skręciłyśmy w boczną uliczkę i już za chwilę stałyśmy przed domem Aleksandra. Był duży, a jego wygląd na prawdę bardzo mnie zdziwił:
Każda ściana domu miała inny kolor, ale każda barwa była już wyblakła, jakby dom był już bardzo stary, na co wskazywał między innymi dach z brakującymi dachówkami. Szkielet jak i ściany domu były drewniane, jednak zewnętrzna warstwa drewna zaczynała się już łuszczyć razem z farbą. Okna miały szare szyby, a jedną na strychu ktoś wybił. Gdy Bianka otwarła krzywą, podrdzewiałą furtkę, zawiasy głośno zaskrzypiały, sprawiając, że z głębi podwórka natychmiast wybiegł wielki pies.

Uszy miał skierowane ku górze i biegł szczęśliwy w naszą stronę. Już za chwilę zaczął się łasić do Bianki.

Mimo tego jak dom wyglądał, całe otoczenie miało swój urok, a Aleksander, który zaraz stanął na ganku z jakąś kobietą, która najprawdopodobniej była jego matką; jakoś dziwnie do tego pasował.

Spojrzał na nas i się uśmiechnął.

- Cześć dziewczyny! Fajnie, że jesteście! Apolinary, chodź! Do nogi - zawołał przyjaźnie psa, który zaraz do niego podbiegł.

- Serafin! Nie mówiłeś, że będziemy mieli gości! - skrzyczała chłopaka kobieta. - Jak dobrze, że dziś ze wschodem słońca zabrałam się za pieczenie ciasta. Chyba intuicja mi podpowiadała, że znowu kogoś zaprosisz bez mojej wiedzy - powiedziała nieco spokojniej i wróciła do środka.

Zaczęłam powoli żałować, że wogle przyszłam. Czułam się tak, jagbym się właśnie wpraszała do jego domu. Już chciałam się powoli wycofać, gdy Bianka wzięła mnie za rękę i poprowadziła do Alka.

- Nie martwcie się ciotką, ona już taka jest... Może chodźcie do ogrodu?

Bianka machnęła ręką.

- Już się przyzwyczaiłam, zawsze jest tak samo. Bardziej mnie ciekawi co tym razem upiekła. Ale może najpierw przedstaw Natalię babci.

- Słucham? - zdziwiłam się. Spojrzałam na Alka pytająco.

- Racja! - złapał się za głowę. - Wypadałoby, żeby cię poznała - spojrzał na mnie. - Chodź!

Zaprowadził mnie do domu. W środku panował bardzo przytulny klimat, jednak było widać, że ściany w środku również nie były dawno malowane.

Na ścianach wisiały różne obrazy przedstawiające pobliskie krajobrazy lub zwyczajne rzeczy, takie jak bele siana, pojedyncze drzewa lub kałuże.

Poprowadził nas po czerwono beżowym dywanie wzdłuż korytarza i zatrzymał się przed drzwiami na prawo. Nacisnął klamkę i zaprosił nas do środka.

- Dzień dobry babciu! Przyprowadziłem kogoś, kogo koniecznie powinnaś poznać - powiedział Alek wchodząc za nami i zamykając drzwi.

Babcia spojrzała na mnie i Biankę spod okularów. Kobieta siedziała na bujanym fotelu, a w dłoniach trzymała jakąś książkę. Siwe włosy z nielicznymi czarnymi pasemkami miała ułożone w kok. Ilość zmarszczek informowała jedynie o jej wieku, wiedzy i przeżyciach, ale na pewno nie były oznaką słabości.

- Florek, właśnie zaczęłam nowy rozdział, nie mogłeś przyjść minutę wcześniej? - powiedziała babcia rzucając Alkowi gniewne spojrzenie.

- Ale... Bo wiesz... - zaczął się jąkać.

- Dzień dobry - powiedziałam niepewnie. - Przepraszam, ale nie miałam jak wcześniej tego powiedzieć, a przecież ten dzień na razie zapowiada się na bardzo dobry - powiedziałam nie wiedząc właściwie co robię.

- Ymm... Tak, dzień dobry babciu - uśmiechnęła się życzliwie Bianka.

- Przynajmniej jest dobrze wychowana - babcia spojrzała na mnie chwilkę, po czym przerzuciła wzrok z powrotem na Alka. - Co chciałeś powiedzieć?

AwokadoWhere stories live. Discover now