Rozdział 12

3.1K 276 38
                                    

Przez pierwsze kilka minut, odkąd weszliśmy do lasu, nic się nie działo, co było troszkę podejrzane. Z dala dochodziły do nas głosy innych członków klasy, ale nic poza tym.

— Dziwne... — Odezwał się Midoriya, patrząc przed siebie. — Idziemy tak już jakiś czas, a jeszcze nic się nie wydarzyło. Może nie zaszliśmy wystarczająco daleko? Chociaż... za nami nie widać już wyjścia, dlatego odległość, którą przeszliśmy, powinna być odpowiednia, by nam się coś przytrafiło...Co o tym myślisz? — zwrócił się do mnie z zaciekawieniem wypisanym na twarzy.

— Nie wiem, o co chodzi, ale uważam, że mimo wszystko, powinniśmy być czujni, bo dosłownie w każdej chwili może się coś wydarzyć. — Odpowiedziałem i popatrzyłem przed siebie. — W końcu nie wiemy, co dla nas przygotowali.

— Masz rację. — Odpowiedział i właśnie miałem na niego spojrzeć, kiedy poczułem jak zapada się pod nami ziemia. Nie wiem jak długo spadaliśmy, ale na końcu wpadliśmy do mega zimnej wody.
— Midoriya! — Zawołałem, gdy tylko znalazłem się na powierzchni, rozglądając się za chłopakiem. Po chwili ujrzałem pod wodą zbliżające się do mnie zielone światełko, po czym tuż koło mnie wynurzył się zielonowłosy, łapiąc powietrze w płuca. — Wszystko w porządku? — Zapytałem, na co pokiwał głową, nadal ciężko oddychając.

— A z tobą? — Zwrócił się do mnie, gdy tylko jego oddech się uspokoił.

— Ta, w porządku. — Odpowiedziałem. — Wygląda na to, że postanowili nas zakopać żywcem bądź pierw utopić. — Powiedziałem, na co Midoriya popatrzył się na mnie pytającym wzrokiem. — Oczywiście jest jeszcze opcja, że po prostu nie zauważyliśmy i wpadliśmy do jakiejś starej studni.

— Wiesz...myślę, że to ta trzecia opcja jest najbardziej prawdopodobna... — powiedział, po czym lekko zachichotał. No, mogłem troszkę podkoloryzować sprawę.

— To jak stąd wyjdziemy? — Zapytałem, zmieniając temat.

— Mógłbym nas stąd wydostać, dzięki mojej mocy, odbijając się od ścian, aż na samą górę, ale... — zaczął — tak jakby zraniłem się w kostkę...Chociaż w ostateczności mógłbym spróbować, bo ból nie jest taki wielki i poza tym ta lodowata woda trochę jeszcze go łagodzi, a jeżeli nie dam rady dwoma, to użyję jednej nogi.

— Dobra, ale chyba będziemy musieli się pośpieszyć. — Powiedziałem patrząc w górę, gdzie na niebie zauważyłem zbierające się czarne chmury. — Profesor Aizawa nie żartował sobie z tą burzą.

— W takim razie, złap się mnie. — Tak jak powiedział, tak zrobiłem. Chłopak wystartował i z każdą kolejną sekundą byliśmy coraz wyżej. Pod koniec jego noga nie wytrzymała, dlatego wspomógł się drugą oraz trochę rękami. Nawet nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się na samej górze. Puściłem zielonowłosego i spojrzałem w miejsce dziury, z której się wydostaliśmy. Tak, to jednak była zwykła, stara studnia, która nie wiem skąd się tu wzięła.

— To co, idziemy dalej? — Zapytałem. - Dasz radę ze swoją kostką? — Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy na bohaterstwie, a załatwiła nas jakaś dziura w ziemi.

— Chyba tak. — Odpowiedział i zrobił kilka kroków, lekko kulejąc.

— Wiesz, z tym tempem nie zdążymy dotrzeć do tej chatki przed burzą, ale zostanie w lesie też jest nieciekawą opcją. — Powiedziałem, przypominając sobie te wszystkie ostrzeżenia, mówiące o tym, by podczas burzy unikać stania pod drzewami.

— To co teraz zrobimy? Może znajdziemy jakieś miejsce, gdzie przeczekamy burzę, a potem dołączymy do reszty?

— W porządku, to chodźmy. — odezwałem się, po czym ruszyłem do przodu, ale po chwili się zatrzymałem i odwróciłem w kierunku Midoriyi. Podszedłem do niego i kucnąłem do niego tyłem. — Ale najpierw wskakuj.

— C-co? — Chłopak wydawał się być lekko zaskoczony. — Ja dam sobie radę, nie musisz mnie nosić.

— Tak będzie szybciej, no chodź. — Upierałem się, co najwyraźniej poskutkowalo, bo nagle poczułem, jak Midoriya wchodzi mi na plecy, delikatnie obejmując moją szyję. — No, to w drogę.

Podczas gdy tak szliśmy, zdążyło się już nieźle rozpadać, a z dala dochodziły do nas grzmoty, zbliżającej się burzy. Musieliśmy także uważać na zastawione na nas pułapki i je jakoś omijać, co do najłatwiejszych zadań nie należało. Po kilku minutach chodu usłyszałem głos chłopaka.

— Tam coś jest! — wskazał palcem w dal, gdzie odruchowo spojrzałem i dostrzegłem coś, co wyglądało na wielką skałę. Kiedy podeszliśmy bliżej, zauważyłem, że w tej skale jest spora dziura, co oznaczało, że trafiliśmy na jaskinię. No, to schronienie już mamy.

Ruszyłem w tamtą stronę lekko przyśpieszonym krokiem, po czym bez wahania wszedłem do jej wnętrza. Było w niej dużo miejsca, a sama jaskinia była tak ciemna w środku, ze ledwie dało się coś zobaczyć.

Delikatnie odstawiłem zielonowłosego na ziemię, wyglądał trochę niewyraźnie, co trochę mnie zaniepokoiło.

— Midoriya, wszystko dobrze? Dobrze się czujesz? — Zapytałem zmartwiony jego widokiem. On tylko popatrzył na mnie pustym wzrokiem, po czym oparł się o ścianę jaskini, po której po chwili zaczął się osuwać, upadając na ziemię i tym samym tracąc przytomność.

— Midoriya...?! — Teraz to już całkiem straciłem z nim jakikolwiek kontakt.

--------------------
Hejka, to znowu ja 😘
Chciałam wam bardzo podziękować za to:

Nadal nie mogę uwierzyć, że moja książka ma tyle wyświetleń i gwiazdek, dlatego bardzo wam dziękuję 💜💜

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nadal nie mogę uwierzyć, że moja książka ma tyle wyświetleń i gwiazdek, dlatego bardzo wam dziękuję 💜💜

I tak wgl, to pewnie już zauważyliście, ale zmieniłam okładkę, bo tamta mi się nie podobała, głównie ze względu na to, że wkleiłam jako okładkę zwykły fanart, a tą zrobiłam w zwykłej apce do robienia kolaży :3

Tak więc miłej nocy życzę 😘😘

Pozwól mi cię kochać |TodoDeku| [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now