16. they are

758 102 9
                                    

Yoongi leżał na kanapie w swoim pachnącym domu, trzymając w dłoni list. Nie dawał upragnionej chwili wytchnienia, ale kto by się tym przejmował? Pognieciona kartka papieru z nabazgraną wiadomością nie nadawała mu spokoju, niemal codziennie czytał krzywe litery, na nowo odnajdując ich sens.

Minęły dwa miesiące od straty bliskiej osoby, a może trzy? Może tak naprawdę lata mijały szybciej niż mu się wydawało, w końcu stał jak zwykle w miejscu, przypatrując się światu z niewielkiej odległości. Najbardziej banalny ze wszystkich sposób na pożegnanie się, przecież Jimin nie potrafił pisać takich litań, ale nijak się teraz to liczyło. Gdyby Yoongi wiedział, że zamierza odebrać sobie życie, wyczekiwałby raczej wiadomości w telefonie, co byłoby bardzo w jego stylu. Jimin nie bawił się w listy, niczym z romantycznej bajki.

Kurwa, jak go to śmieszyło. Zapewne śmialiby się razem na kanapie, jedząc jakieś chipsy wynalezione w jednej z szuflad, czytając poszczególne fragmenty na głos. Zapewne Jimin zarzuciłby jakimś zboczonym tekstem i zażartowałby po raz setny z jego aseksualności, ale było to aktualnie jedynym, czego potrzebował.

Pragnął siedzieć blisko bruneta, który w tak krótkim czasie wywrócił jego życie do góry nogami. Zburzył jego dotychczasowy światopogląd, zastąpiając go swoimi nieco zgryźliwymi słowami, w których mimo wszystko kryła się ta nutka szczerości. Minęło nieskończenie wiele dni, od kiedy razem leżeli u niego na rozłożonej wersalce, kiedy po kolei cicho spowiadali się sobie ze swoich problemów. Teraz Yoongi wie, że tamtego dnia nie zdradził mu wszystkiego, mimo że sam opowiedział wszystko ze szczegółami. Był przejrzysty jak kartka papieru, choć nie miał mu tego za złe, z pewnością trudno byłoby mu to powiedzieć.

Tydzień temu oprzątnął jego mieszkanie, zgodnie z prośbą. Jimin uwzględnił w liście, że nie ma nikogo oprócz niego i chciałby, aby sprzedał to mieszkanie i zabrał pieniądze, a pozostałe rzeczy wyrzucił. Oczywiście nie zrobił tego, posegregował jego manatki do pudełek i wystawił kawalerkę na sprzedaż, ale zdobyte pieniądze zamierzał przeznaczyć na jakieś cele charetatywne czy inne gówna, nie mógłby go tak wykorzystać i napluć na jego śmierć, szastając kasą.

Tak wiele teorii pałętało się w jego umyśle, wariował. W każdym słowie nabazgranym na kartce odnajdywał jakąś tajemnice, jakieś wytłumaczenie i nowe znaczenie, jednak był to tylko wytwór jego wyobraźni. Jimin nie miał nic na myśli pisząc te długą wiadomość, praktycznie już w ogóle nic nie czuł, po prostu zażył trochę za dużo narkotyków, które wywracały mu w głowie literki i przeszkadzały w składni zdań, ale wytrwale dobiegł do końca i zaakcentował nawet ostatnią kropkę, aby upewnić się, że już wszystko przekazał.

Kurwa, nikt im nie powiedział, że strata tak dalekiej i bliskiej osoby może tak zaboleć. Yoongi czuł się, jakby jego świat się zawalił, jakby przez osobe, która nie znała nawet jego ulubionego koloru spadał z jakieś dużej wysokości, jakby sam pogrzebał go przez swoje problemy, które uważał teraz za błache. Oddałby wszystko, aby zobaczyć go ten ostatni raz i go po prostu przytulić, mimo że Jimin nie tego potrzebował. On już niczego nie chciał, niczego nie czuł ani do niczego nie dążył. Seks nie sprawiał mu już chwili wytchnienia, narkotyki które zażywał samodzielnie odbierały mu zdrowie i rozsądek, zburzyły jego dotychczasowe myślenie, zastępując totalną pustką, odchłanią.

Jimin nie mógł przyznać, że pragnął ich coraz więcej i więcej, bez konkretnego opamiętania. Od samego początku nie potrafił walczyć ze swoimi nałogami, małymi czy dużymi, dopiero później odkrywając, że machanie lekceważąco ręką wcale nie okazywało się pomocne.

Nie mógł tak po prostu przyznać, że sobie nie radził. Nigdy nie uważał narkotyków za swój główny problem, skupiając się raczej na seksie, którym co chwilę się zbeszczeszczał. Nie mógł przyznać, że w tym całym popieprzonym świecie tylko Yoongi sprawiał, że chciało mu się unieść na chwilę kąciki ust. Ten drobny chłopak (a raczej mężczyzna, bo tak wolał, aby na niego mówiono) który nie potrafił postawić się swojej dziewczynie, z pedalskimi sweterkami i farbowanymi włosami jak jakaś panienka, tak strasznie zawrócił mu w głowie. Chłopak (mężczyzna, przepraszam, to nadal śmiesznie brzmi) który stoczył z upartym Parkiem miliony kłótni o sprawy seksualne, mimo to nie zostawił go.

Ten jeden, jedyny dzień, w którym oboje beztrosko leżeli na rozłożonej wersalce, przykryci multumem zmartwień, czując się normalnie. Otuleni jedynie popołudniowymi promieniami słonecznymi, ciepłym powiewem wiatru wkradającym się przez lufcik, słuchając wiadomości puszczanych w telewizji, a potem wesołej pogodynki opowiadającej o nadchodzących, gorących dniach. Wtedy Jimin wysłuchiwał cierpliwie tego, co Yoongi namiętnie mu opowiadał, wtulając się w jego klatkę piersiową, aby skorzystać z chwili i poczuć się nieco pewniej. Wtedy Jimin dorzucał też coś od siebie, skupiając się raczej na topieniu się w jego głosie, tym przepięknym, niskim i lekko zachrypniętym głosie, przez który w ostatnich dniach więdły mu nogi.

A teraz został sam. Znowu.

Zapewne się zakochał, to niewątpliwe, jak jakaś nastolatka poleciał na jego uwagę i skupienie, którym go obdarowywał. Być może to właśnie zmotywowało go do popełnienia samobójstwa, bo Park Jimin nie wiedział co to miłość i był wręcz pewny, że kochać nie potrafił, a z nim i jego opanowaniem różnie bywało.

Nie chciał go po prostu skrzywdzić. Miał dość męczenia się dla kogoś, chciał pierwszy raz zrobić coś dla siebie.

Yoongi starał się to zrozumieć. Po tygodniach stracenia (nie)bliskiej osoby z każdym dniem bywało lepiej, choć niewątpliwie występowały wyjątki. Starał się nie być egoistą i spojrzeć na to wszystko z jego perspektywy, ale wtedy żal ogarniał jego całego, bo dlaczego nie mógł chociaż się z nim porządnie pożegnać? Po prostu odszedł, zakopując wraz ze sobą kiełki nowej relacji oraz tajemnice, które między sobą zdradzali.

Cholera, gdyby wiedział, że tamtego wieczoru, kiedy wszczynęli niepotrzebną kłótnię widzą się po raz ostatni, przynajmniej wypłakałby mu się w ramie i mocno przytulił, pocałował i powiedział nawet, żeby na niego czekał. Może zrobiliby to razem?

Nie, napewno nie. Yoongi wcale nie chciał się zabijać, Park nie pozwoliłby mu na takie głupstwo. Yoongi miał przed sobą całe życie, piękną dziewczynę, którą teraz szczelnie obejmował na łóżku, pozwalając sobie na chwilę słabości.

Być może mogłaby być teraz Jiminem? W końcu dowiedziała się wszystkiego i pomogła Yoongiemu w wróceniu do normalności. Opiekowała się nim jak tylko mogła, przygotowywała mu jego ulubione kawy, troszczyła się o jego zdrowie, o to, aby było mu wygodnie pod nową pościelą, o to aby dobrze jadł.  Starała się być najlepszym wsparciem wiedząc, że jej chłopak cierpi.

Rozumiała to i była pewna, że Jimin Z Opowiadań z pewnością uśmiechał się teraz zza chmurki, dziękując jej za opiekę na jego (nie)chłopcem.

Teraz, po niezliczonym już czasie, kiedy Yoongi znów potrafił samodzielnie przygotować śniadanie, kiedy wrócił do pracy i uśmiechał się nawet na ich wspólne, drobne żarty, życie toczyło się łatwiej. W końcu miał swoją dziewczynę, która wreszcie go zaakceptowała i która zaopiekowała się nim mimo wiedzy, że nigdy nie dorówna Jiminowi Z Opowiadań.

Mógł powiedzieć, że znów jest szczęśliwy, lecz nadal, po cichu rozpamiętywał czarnowłosego chłopaka nawet podczas rodzinnych obiadków u teściów, codziennie żałując, że nigdy nie pocałował go jako pierwszy.

403 Drug Restaurant || YoonminWhere stories live. Discover now