Rozdział 4

62 6 0
                                    

" Gwiazdy na niebie są piękne, każdego wieczoru urzeka mnie ich blask lecz jest coś z czym one nie mogą się równać. Twoje oczy... "

** Liliana**

Był już koniec lekcji. Szłam chodnikiem w stronę domu. Postanowiłam że przejdę się na nogach gdyż do powrotu taty mam jeszcze mnóstwo czasu. Na spokojnie zdążę przygotować obiad i jeszcze powinno mi zostać trochę czasu. 

Dzisiejszy dzień był cudowny. Zayn na każdej wspólnej lekcji siedział obok mnie. Na przerwach także spędzał ze mną czas co było bardzo fajne i przyjemne.

 Co prawda ja prawie w ogóle nic nie mówiłam ale nie musiałam on nadrabiał za nas oboje. Opowiadał mi mnóstwo historii z swojego życia np o swoich wyjazdach. Dowiedziałam się także że Jack to jego przyrodni brat a z Maikiem znają się już 9 lat i jego także traktuje jak brata. Nie opowiadał nic o swoich rodzicach ale zapewne jest to temat trudny dla niego więc wolałam nie pytać. Był bardzo związany z swoimi braćmi co dało się łatwo zauważyć. Nie odsuwali się od siebie na krok. Oni także okazali się bardzo miłymi i sympatycznymi chłopakami co mile mnie zaskoczyło. Potrafili żartować ale nie w sposób chamski czy niemiły tylko kulturalny i śmieszny.    

Nim się obejrzałam minęła godzina a ja znalazłam się pod domem. W bocznej kieszonce plecaka zaczęłam szukać klucza do domu. Dziwnym sposobem nie mogłam go znaleźć. 

Nie wiedząc co dalej robić nacisnęłam odruchowo klamkę od drzwi które o dziwo były otwarte. Być może zapomniałam wziąć klucza i zamknąć domu. Ale przecież to nie możliwe. Nigdy jeszcze tak mi się nie zdarzyło.

W pewnym momencie skojarzyłam wszystkie fakty które w połączeniu dawały jedną sensowną odpowiedź. Mój tata jest w domu. W szybkim tempie poszłam do kuchni. Tak jak myślałam stał tam wściekły z wpisanym mordem na twarzy. Nie lubił gdy się spóźniałam do domu.

- Gdzie to panna się tyle podziewała. Może potrzebujesz specjalnego zaproszenia. - Mówił to z takim jadem w głosie że aż się skuliłam. Odruchowo cofnęłam się do tyłu czekając na dalszy rozwój sytuacji. - Chyba wczoraj nie dostałaś wystarczającej nauczki. Ale to się da sprostować. 

Momentalnie złapał moje włosy w swoją rękę i pociągnął do góry. Jak zawsze zaczęłam płakać.

- Tato, proszę puść- Wołałam tak niemal [rzez dwie godziny. Nie chciał mi dać spokoju. A ja coraz bardziej odczuwałam skutki jego złości spowodowanej moją niesubordynacją. Siniaki z wczoraj jeszcze nie do końca się zagoiły i dały o sobie znać.

Gdy już sączył kazał zniknąć ze swoich oczu czyli standardowo musiałam iść do pokoju lub ogólnie z domu. Postanowiłam wybrać tą drugą wersje. Mimo iż była już prawie  19 i niedługo zrobi się ciemno wolałam nie natknąć się przypadkiem na niego w domu. 

Więc jak postanowiłam tak też zrobiłam. Ubrałam na siebie dużą szarą bluzę i czarne leginsy. Następnie zeszłam po cichu na dół i ostrożnie otworzyłam drzwi wejściowe. Nie zastanawiając się długo pobiegłam w stronę dróżki która prowadziła w głąb lasu. Mimo bólu w całym ciele szłam do przodu po ścieżce pokrytej liściami. 

Bardzo lubiłam to miejsce było tam cicho i spokojnie z dala od wszystkich problemów. Co prawda rzadko tam wychodziłam  lecz były takie momenty kiedy potrafiłam przebywać tu nawet cały dzień kiedy mój tata był pijany lub wyjechał na jakiś wyjazd z kolegami. 

Las to była taka moja mała oaza na tej ziemi na której spotykały mnie same cierpienia.

 Nie zwracając uwagi na drogę szłam pogrążona w myślach co oczywiście sączyło się źle. Potknęłam się o wystający z ziemi korzeń przez który przeleciałam i upadłam na glebę. Potarłam lekko obdarte nadgarstki i wstałam. Momentalnie mnie wmurowało. Rozejrzałam się dookoła. Okazało się że weszłam w obcą  i nieznana mi część lasu.

Byłam troszeczkę spanikowana. Robiło się już konkretnie ciemno a ja coraz mniej widziałam pośród gęstych drzew. Nie wspominając już o ciągłych szelestach liści i trzasku gałęzi. 

Moje nogi powoli robiły się ciężkie a oddech coraz szybszy wywołany strachem. Powoli nie wiedząc co robić usiadłam pod drzewem i zwyczajnie w świecie zaczęłam płakać. Ta cała sytuacja mnie powoli przerasta. I nie chodzi tu tylko o zgubienie się w lesie. Chodzi mi głównie o sytuacje w domu która z dnia na dzień jest coraz gorsza. Coraz więcej krzyków i uderzeń , coraz więcej narzekań i pogardy. 

I tak skończę sama, wykończona i zmęczona  w ciemnym lesie. Zapomniana i nie kochana.

  Moje przemyślenia przerwał dźwięk łamanych gałęzi po mojej lewej stronie. Rozejrzałam się uważnie lecz nikogo nie zauważyłam. Po chwili jednak poczułam ciepły oddech na mojej szyi. 

- Mam cię.- To były ostatnie słowa przeze mnie usłyszane. Po chwili poczułam uderzenie i straciłam przytomność .  

Bez tchuWhere stories live. Discover now