Rozdział 2

6K 233 29
                                    

Snape przesuwa językiem po wewnętrznej stronie zębów.
- Jeszcze nigdy tego nie robiłeś.
- A właśnie, że robiłem - odpowiada Harry. Po chwili jego święte oburzenie zaczyna chwiać się leciutko w posadach. - Tylko... nie z kimś, kto mógłby mi powiedzieć, czy robię to dobrze, czy źle. Jeśli chcesz... w inny sposób, powiedz mi. Mogę... jestem otwarty na propozycje.
Bez okularów Harry wygląda na zarazem starszego i młodszego, niż w rzeczywistości. Jeśli Severus wystarczająco uważnie się przyjrzy, może zobaczyć w nim cień Jamesa Pottera. Lily. Cedrika Diggory'ego. Syriusza Blacka. Tuzin cieni, a każdy kolejny ciemniejszy od poprzedniego.
-, Czego chcesz, Potter? W co ty grasz?
- Do ciężkiej cholery, Snape! - warczy Harry, wycofując się z szybkością węża. - Pytasz, czego chcę? Czego chcę, dobra, czego naprawdę chcę, to przestać czuć się jak więzień przez te pieprzone pięć minut. To wszystko. Chcę poczuć się dobrze, nie po prostu nieźle, ale dobrze - a to jest różnica. Chociaż przez chwilę - błaga. - Chcę przestać odgrywać te dziwne pojedynki umysłów, które tak dobrze nam wychodzą. Chcę przestać się na ciebie złościć, bo wcale nie jestem na ciebie zły! Już nie. I nie mogę zrozumieć, dlaczego musimy... - Przeczesuje z frustracją swoje potargane włosy i zsuwa ręce po szyi, znacząc paznokciami cieniutkie białe linie na skórze, które prawie natychmiast znikają. - Wiem, że mnie wtedy całowałeś, następnego dnia po tym, jak... Wiem, że mnie całowałeś... Czułem to... Mam rację? - Potter zwiesza głowę. Jego głos jest niepewny, niepewny niczego. Niepewny, załamany, zimny.
Severus zaciska palce na biodrze chłopaka. Jego skóra jest gorąca w dotyku. Przypomina mu się dziecięca zabawa w zawieszanie dłoni nad płomieniem świecy - po to tylko, żeby sprawdzić, jak bardzo może się przybliżyć, zanim ból zmusi go do ucieczki.
- Nie patrz na mnie przez chwilę - mamrocze Potter.
- Potter! - warczy Snape. Szmaragdowe spojrzenie spotyka się z jego wzrokiem. - Przez siedzenie w tej wannie mogłeś dostać zapalenia płuc. Ja tylko próbowałem cię rozgrzać. - Cóż za niedorzeczne wytłumaczenie, żeby nie powiedzieć ewidentne kłamstwo. - Jeśli wyszło to tak, jakbym robił... coś bardziej... intymnego, przepraszam.
- Cóż, problem w tym, że ja wcale nie chcę twoich przeprosin! - krzyczy Potter. Magia trzaska pod jego skórą niczym płomienie w kominku.
- A ja nie potrzebuję seksu z litości! - parska Severus. Czasami zastanawia się, czy to możliwe, żeby pokaleczyć sobie językiem delikatne wnętrze ust.
- Nie...? - Harry śmieje się śmiechem, w którym nie ma radości. - W takim razie mogę ja trochę dostać? - szepcze. Gdy się pochyla, między jego włosami miga sina blizna
Severus czuje ukłucie wspomnień - w ramieniu, w szczęce, niżej. Pamięta smak Pottera, jego zapach... pamięta poczucie winy. Chce zrobić to, co jest właściwe. Chce powiedzieć Harry'emu, że w ten sposób niczego nie rozwiążą. To niczego nie zmieni, nie zmieni żadnego z nich - a jeśli już, to na pewno nie na lepsze. Wciąż będą walczyć, wciąż będą na siebie krzyczeć... najprawdopodobniej zniszczy to tylko ich wątłe porozumienie i w efekcie będą się naprawdę nienawidzić. Chce powiedzieć Harry'emu, że powinien o tym zapomnieć, że powinni się położyć i iść spać, położyć się i zapomnieć, spać. Chce powtórzyć kłamstwa. Rankiem będzie lepiej. Przyjdą po nas. Niedługo. Choć raz w życiu chce okazać się godnym pokładanego w nim zaufania. Choć raz chce być dobrym człowiekiem, pragnie tego równie mocno jak przebaczenia, szacunku i prywatności, jak własnych komnat, przywiązania Dumbledore'a, zemsty, przedramienia bez tatuażu, jak ciała Pottera, jak wdzięczności Pottera... Chce... może prawie posmakować to w ustach i poczuć w środku... Czuje to, prawie się w tym topi...
Powiedz: "nie".
- Zrobię, co tylko zechcesz - mówi Harry.
To jest test. Powiedz: "nie". Powiedz: "nie". Niech cię szlag. Powiedz: "nie".
- Severusie?
Ciałem Snape'a wstrząsa dreszcz. Stawia jedną nogę na ścieżce honoru i zatrzymuje się.
Niżej, i niżej, i jeszcze niżej.
- Załóż okulary.
Wahanie Harry'ego trwa nie dłużej, niż kilka uderzeń serca. Bierze okulary z szafki przy łóżku i wsuwa je na nos.
- Nie wejdziesz w to na oślep.
- Ciężka sprawa, gdy jest się krótkowidzem - Harry próbuje żartować.
Severus unosi się na łokciu, a młodszy mężczyzna cofa się instynktownie. Usta Pottera rozchylają się z zaskoczenia, zielone oczy śmigają nerwowo w górę i w dół.
- Robiłeś to już wcześniej - Severus nie może powstrzymać się od pytania.
- Tak... ale było zupełnie inaczej - oświadcza Harry. Serce tak mocno wali mu w piersi, że Severus może to poczuć.
- Robię, co mogę, by uczynić to doświadczenie jak najbardziej unikalnym. - Severus wzdycha z niecierpliwością i wyobraża sobie przez chwilę, jak bardzo Albus byłby rozczarowany, gdyby widział, jak jego mistrz eliksirów pozbywa się resztek przyzwoitości. Przysięga sobie, że jeśli chłopak - mężczyzna - teraz się wycofa, to Severus nigdy, przenigdy mu nie wybaczy.
Okazuje się jednak, że ten mały żart wywołuje u Harry'ego rumieniec. Mężczyzna wygląda tak, jakby nie mógł się zdecydować, czy lepiej wpatrywać się w ich ciała w tej raczej intymnej pozycji, czy też powiedzieć coś zachęcającego.
- Wątpię, żebym mógł je z łatwością zapomnieć - mamrocze do siebie. Słysząc to, Snape postanawia, że ma już dosyć gadania.
Podnosi się jeszcze ciut wyżej, opierając dłonie na materacu. Przechyla lekko głowę, aby schwytać dolną wargę Pottera. Na ułamek sekundy usta wymykają się, ale po chwili wracają, żeby zmiażdżyć jego własne wśród pożądliwych jęków. Severus poddaje się temu, pozwalając Harry'emu skubać swoje wargi tak długo, aż chłopak zaczyna kreślić językiem kółka wokół jego zamkniętych ust. Wtedy Severus otwiera się jak długo ukryty skarbiec, wymagający jedynego w swoim rodzaju hasła.
Było warto.
Potter całuje słodko. Jego usta są miękkie, język włącza się tylko na tyle, by drażnić leciutko, z czułością. To ten rodzaj pocałunku, po który można wymknąć się do Wieży Astronomicznej, by dzielić go z rumieniącym się towarzyszem. Przypomina Severusowi niemądre bajki z dzieciństwa, w których martwi czarodzieje okazują się być jedynie pogrążeni we śnie i w których smok pokornieje, gdy wyjmie się cierń spomiędzy jego pazurów.
Kładzie dłoń na karku Pottera i przyciąga go bliżej, mocniej, przytrzymując go w tej pozycji, dając do zrozumienia, że nie będzie litości, że pocałunki są najlepsze, kiedy w równym stopniu angażują zęby, język i gorący oddech, jak i delikatne muśnięcia warg. Poduszka obejmuje jego głowę, gdy osuwa się na plecy, ciągnąc Harry'ego za sobą.
Potter odrywa się od niego i szybkim ruchem ściąga swoje zaparowane okulary.
- One tylko przeszkadzają, przysięgam - szepcze, po czym nurkuje z powrotem. Jedną rękę zaciska na prześcieradle, w drugą chwytając garść atramentowoczarnych włosów, po czym miażdży usta Severusa własnymi. Tym razem demonstruje nieco mniejszą wprawę - ssanie i lizanie z nieco zbyt dużą ilością śliny zdradzają jego niecierpliwość. Severusowi bynajmniej to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - to takie przyjemne, kiedy nie musi być tym *doświadczonym*, a jedynie poddać się, kiedy Harry przysuwa się bliżej i wydycha powietrze w jego usta, kiedy przestaje na moment, by już po chwili odnowić atak.
Było warto, warto, warto - przestań myśleć, do diabła...
Snape przez jakiś czas pozwala Potterowi kontynuować, ale potem ześlizguje się niżej i zębami pożółkłymi ze starości i z miłości do darjeeling skubie krawędź jego żuchwy.
Przez ciało Pottera przebiega dreszcz, sprawiając, że mężczyzna jeszcze mocniej wtapia się w objęcia Severusa.
- Gryziesz... wiedziałem, że będziesz gryzł... wiedziałem... - dyszy, podczas gdy jego biodra poruszają się rytmicznie, ocierając się o ciało pod nim.
Severus mruczy z zadowoleniem i wbija zęby w miękką skórę; na tyle mocno, by zostawić ślad. Jego ręce wędrują po torsie Harry'ego, muskając delikatne czarne włoski.
- Kurwa...! Och, kurwa...! - krzyczy Harry, zaciskając pięść we włosach Severusa i, ku zaskoczeniu mistrza eliksirów, wciąż przyciskając go do siebie.
Czuje teraz członek Pottera - twardość tuż przy swoim brzuchu.
- Jesteś otwarty na propozycje, czyż nie? - pyta zniżonym do chrapliwego szeptu głosem. Harry kiwa głową. Z jego gardła dobywa się jęk, gdy Snape zaczyna zsuwać mu spodnie od piżamy, odsłaniając coraz więcej śmietankowej skóry, cal po calu. - Ja również. Jakieś specjalne życzenia...?
- Wszystko, czego ty chcesz, jest OK - dyszy, wpatrując się jak zahipnotyzowany w swoje zsuwające się spodnie.
- Nie przeczę, że w klasie uległość mnie raduje, teraz jednak, Potter...
- Harry! - krzyczy, łapiąc Snape'a za nadgarstek i kierując jego rękę w dół, pod materiał spodni. - Mów do mnie "Harry". Nie chcę, żebyś się ze mną pieprzył i nazywał mnie "Potter".
- Czy aby nie wybiegamy zbytnio do przodu?
Marszczy brwi.
- Nie będziesz nazywał mnie "Harry"?
- Harry... Musisz wiedzieć, że cenię sobie dobre chędożenie jak każdy inny mężczyzna, jednak nie zmienia to faktu, że nie mamy żadnego przyzwoitego lubrykantu - a nie mam najmniejszej ochoty krzywić się z bólu przez tydzień i zapewniam cię, że ty też tego nie chcesz. - Spodnie od piżamy zsuwają się z uroczego zaokrąglenia tyłka Pottera, po czym, energicznie skopane, lądują gdzieś poza krawędzią łóżka.
- Lubię ból. - Harry powoli wczołguje się z powrotem, odsłaniając swój zarumieniony, stojący dumnie członek, wskazujący prosto na jego usta, niczym igiełka kompasu. Snape wyobraża sobie, jak by to było, wziąć ten piękny penis między wargi - albo nogi, jeśli już o tym mowa.
- Jest różnica między dobrym pieprzeniem a pieprzeniem na sucho.
- Powiedz "pieprzyć" jeszcze raz - sapie Potter, miętosząc w dłoni róg koszuli Severusa.
- Po co?
- Twój głos jest sexy.
Severus milknie. Nikt nigdy nie mówił mu, że jakikolwiek obszar jego skromnej osoby - w jakimkolwiek stopniu - mógłby zostać uznany za seksowny. Lucjusz, po kilku głębszych, powiedział o nim kiedyś, że "ujdzie w tłoku". Z naciskiem na "w tłoku".
- Doprawdy. - Unosi się lekko, gdy Potter ściąga mu koszulę przez głowę i rzuca ją gdzieś w ukryty w cieniach eter, który pochłonął już wcześniej ubranie Harry'ego.
- No tak.
Dwie pary rąk i stopa - Pottera - pomagają Severusowi wydostać się ze spodni od piżamy. Harry nagle wybucha śmiechem, przełamując ciszę.
- Co? - warczy pytająco Snape. Chłopak miał być krótkowidzem, a na dokładkę jest ciemno - więc ile może dostrzec?
Harry potrząsa głową i uśmiecha się.
- Jesteśmy nadzy.
- Ile ty masz lat? - pyta Severus. Chciałby włożyć w to pytanie więcej sarkazmu, ale Potter rozprasza go, oblizując palec, a następnie drażniąc nim jeden z sutków mistrza eliksirów.
- Lubię, kiedy śpisz na plecach. Mogę wtedy patrzeć na ciebie, a przynajmniej na połowę ciebie - twój profil.
- To przede wszystkim nos - odpowiada. Na moment zachłystuje się własnym oddechem. Opuszka palca kreśli kółka wokół jego sutka, aż zmienia się on w stwardniałą grudkę, po czym wymierza mu małego prztyczka.
- Podoba mi się. Er... Mógłbym... mogę cię o coś zapytać?
- Dawaj. Nie mam cierpliwości świętego. - Na tym etapie Snape jest pewien, że mógłby wbijać gwoździe.
- Jak ty... chcesz to... bo jeśli nie będziemy... a nie sądzę, żebym mógł... powinienem się poło... moje plecy - kończy, z niecierpliwością ocierając się kroczem o brzuch Snape'a.
- Na miłość Merlina... to nie Owutem z numerologii... nawet Mugolom udaje się... znaleźć wygodną pozycję... i my też od tego zaczniemy.
Potter kiwa głową i przekręca się na bok, moszcząc się na materacu, po czym przyciąga Snape'a do siebie, aż leżą jeden przy drugim - prawie tak, jak zwykle śpią. Tyle tylko, że tym razem Harry łaskocze bok Severusa lekkością swojego dotyku, a Snape wychyla się, by przylgnąć ustami do zagłębienia u podstawy szyi Pottera.
- Pieprzyć... - mruczy Severus i przyciąga śliskie, wijące się ciało Harry'ego do swojego. Dłoń wędruje między nimi, po chwili druga... i w momencie, gdy Severus czuje, że znalazł się w potrzasku rąk Pottera, jego własne palce zaciskają się wokół erekcji młodego mężczyzny. Gładzi jedwabistą skórę powolnymi ruchami, przesuwając się od nasady aż po sam czubek, drażniąc wilgotną główkę.
- Powiedz to jeszcze raz - błaga Harry.
- Pieprzyć - warczy gardłowo, wbijając się w zaciśniętą pięść Harry'ego. Ich pozycja jest może nieco niezdarna, ale za to pozwala mu całować i gryźć, i dotykać, i gładzić...
- Pieprzyć. - Severus zauważa, że ma ona również tę dodatkową zaletę, iż nie wywołuje u Pottera bólu pleców, ani też nie drażni jego własnego kolana.
Harry jęczy i odrzuca głowę do tyłu. Kruczoczarne włosy rozsypują się na poduszce.
- Umh... ja... - I to już jest wszystko, co udaje mu się wykrztusić, zanim zaczyna desperacko rzucać biodrami. Wszelka spójność wymowy opuszcza ich obu, a pokój wypełniają dźwięki pocierania skóry o skórę. Severus zauważa, że Potter preferuje cichy okrzyk, wysoki i z głębi gardła, podczas gdy on sam woli drżące skomlenie.
- Sev-er-us - jęczy, oddzielając pchnięciem każdą sylabę.
- Tak - charczy. Twój głos jest piękny, nie mówi Severus i przykrywa usta Pottera swoimi - po prostu dlatego, że może.
Potter zasysa jego język, łapie haustami powietrze i oferuje szyję w sposób tak oczywisty, że Snape właściwie nie ma wyboru, czy zacisnąć zęby na jasnej skórze, czy też nie. Gdy gryzie, młody czarodziej rozchyla usta w niemym krzyku i cicho szczytuje, rozlewając się na brzuchu Snape'a.
Severus, żeby nie dać się przegonić - zwłaszcza Potterowi - odpowiada, wytryskując w dłoni Harry'ego tylko kilka sekund później. Młodszy mężczyzna bredzi coś pod nosem i całuje go w skroń.
Było warto.
Jakaś niewielka część Snape'a nie może przestać się zastanawiać, jak bardzo źle się to wszystko skończy. To chyba dlatego jego pożądanie zawsze jest podszyte strachem - wszystko, czego Severus pragnie, przychodzi mu za ogromną cenę.
Potter się śmieje.
- O radości, radości, radości, radości... życie jest bodaj snem... - śpiewa słabym i pozbawionym praktyki głosem.
Snape'owi nie przychodzi do głowy żadna odpowiedź.
Po kilku minutach Potter wstaje. Idzie do łazienki, przynosi ściereczkę i wyciera nią swoją rękę. Podsuwa ściereczkę Severusowi, ale że ten nie może się ruszyć, Potter sam go wyciera. Potem odnosi ściereczkę do łazienki, wskakuje do łóżka, wślizguje się pod kołdrę po swojej stronie, składa na ustach Snape'a pocałunek właściciela, zwija się w kłębek obok niego i zasypia.
Godzinę później Severus odzywa się do ścian i pogrążonego we śnie czarodzieja:
- Jesteście bardzo irytujący. Wiecie o tym, prawda?

Taki samotny beze mnie | TłumczenieWhere stories live. Discover now