1

163 24 15
                                    

Springtrap POV.
Nienawidze swojego życia, nienawidze tego miejsca i ich wszytskich! Jestem dla nich tylko mordercę i potworem no może nie dla Mangle, która będąc w związku ze mną widocznie leci też na Foxy'ego, nigdy nie związałem się z nikim na stałe między innym, że uciekali odemnie po fakcie co robie gdy zapada zmrok. Ale gdyby nie to, że Vincent się we mnie zatrzasnął nie żył bym teraz.
Gasząc papierosa weszłem spowrotem do środka odrazu podbiegła do mnie ta biało włosa , już wkurzająca lisica.
-Hej Springtrap-odparła melodyjnym głosem.
-Taa hej Mangle-wyburczałem.-Sory ale nie mam czasu-dodałem idąc w strone swojego pokoju.
Ja się zastanawiam jak to działa mam swoje mieszkanie, prace ale nadal gnije w tym domu strachów a no tak Josh jeden z dusz piątki dzieci zmusza mnie by tu być inaczej odbierze mi życie, usłyszałem kolejne grzmoty burzy, która szaleje na dworze. W ciemności zobaczyłem małą trzęsącą się kulke zaciekawiony podeszłem do niej i na moje zdziwienie to mały lisek, wziąłem go na ręce i odrazu poszłem do swojego pokoju. Lis jest przemoknietu i trzęsie się z zimna.
Po wejściu do swojego pokoju położyłem go na łóżku i wziąłem recznik z krzesła, zacząłem go wycierać a on zaczał mruczeć.
-Słodki jesteś wiesz-powiedziałem do niego a on pisnął na to.
Zaśmiałem się i uśmiechnąłem to tak jakby mnie rozumiał. Pewnie wszedł tutaj przez dziurawą ścianę na zapleczu, pogłaskałem go za uchem a on zaczął znowu mruczeć.
-Wiesz co przy tobie czuje się nie odmiencem ani potworem-opdarłem smutno a Lis pisał na to.-Hehe nie będę cię tym zanudzić-dodałem.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem a w nich stała Mangle wymachując ogonem, podeszła do nas i spojrzała na zwierzaka po czym bez skrupułów zepchneła go z moich kolan na co on warknął i sama na nich usiadła.
-Springuś kiedy będziesz miał dla mnie czassss-wymruczała łapiąc mnie za ogon bo wie że to mnie podnieca.
Ściągnąłem ja z swoich kolan i posadziłem obok siebie. Tak Mangle jest moją dziewczyną.
-Kotku wiesz że nie mam dzisiaj czasu na zabwe-mówiąc to położyłem jej rękę na piersi.
Odepcheneła mnie i wstała po czym wyszła obrażona, spojrzałem na lisa, który najwyraźniej był rozbawiony tą sytuacją.
-Eh i widzisz co ja mam z tą kobietą? Eh z kobietami są same utrapienia i ich foszki-burknąłem.-Jeszcze mi stoi meh nie masz nic przecikwo temu bym sobie zwalił?-dodałem.
Zwierzak najerzył ogon jakby się zawstydził i zakrył oczka łapami przygryzłem wargę widząc jaki jest uroczy, odpiąłem spodnie po czym wyciągnąłem z bokserek swoją twardą już do granic możliwości męskość i zacząłem ruszać ręką, z moich ust wydobyły się pierwsze ciche sapnięcia. Co chwile zerkam na liska jest taki słodki, tak pięknie i erotycznie pachnie ahhhh to niczym afrodiziak.
Nadałem szybsze tępo ręką wyrzucając biodra do góry teraz liczy się dla mnie spełnienie słodki orgazm, patrzę cały czas na rudzielca, który od czasu do czasu zerka na to co robię.
Przygryzłem wargę.
-Wiem, że patrzysz-sapnałem.
Lis pisnął zawstydzony a ja nie wytrzymałem i doszedłem sobie w rękę, dyszę zmęczony i oszołomiony orgazmem. Czystą rękę pogłaskałem go i się uśmiechnąłem.
-Trzeba cię nazwać wiesz?-odparłem.
Wziąłem husteczke i wyatrłem w nią nasienie po czym schowałem swoją męskość, wziąłem go i podniosłem by patrzył na mnie i miał swój nosek blisko mojego.
-Nazwę cię Shun podoba ci się?-powiedziałem a słodziak zaczął merdać ogonem i polizał mnie po nosie.
Uśmiechnąłem się na fakt, że imię mu się podoba i położyłem go na swoich kolanach zaczynając go głaskać, znalazłem kogoś kto nie będzie patrzył na to jaki jestem i co się ze mną dzieje po zmroku.
Mój słodki lisek Shun nie pozwolę by ktoś mu zrobił krzywdę❤

Tamte dni Tamte noceWhere stories live. Discover now