Rozdział 002 "Poszukiwanie prawdy"

25 7 1
                                    


Obudziła się przerażona i zlana potem.

Znów miała ten koszmarny sen. Najpierw śnił jej się napad, a potem, że spotkała swojego tajemniczego mężczyznę. Szybko okazało się, iż nie był to zwykły sen. Ten mężczyzna istniał naprawdę i był u niej. Spał w drugim pokoju, który mu udostępniła. I to wszystko, co myślała, że było snem to wydarzyło się naprawdę. To nie było normalne. Miała wrażenie, że jej życie zmieniło się i nic już nie będzie takie same. Nasłuchiwała odgłosów z drugiego pokoju, ale L.Ward najwyraźniej spał. Była ciekawa kim był i jak miał na imię. To wszystko było jakąś jedną wielką tajemnicą, której nie rozumiała. Miała nadzieję, że w końcu wszystko się rozwiąże i jej życie wróci do normy. Chociażby jakby się dobrze zastanowić nie było ono normalne nigdy. Od dziecka miała dar widzenia przyszłości. Wcześniej próbowała z kimś o tym rozmawiać, ale nikt jej nie wierzył. Niechętnie podniosła się z łóżka i pozbierała rzeczy. Rano jak zawsze wyglądała strasznie. Miała nadzieję, że nikt nie wpadnie do niej z niezapowiedzianą wizytą. Aleks na szczęście był na dyżurze, ale obawiała się o jego siostrę. Ciężko jej będzie wytłumaczyć obecność Warda w jej domu. Kiedy ruszyła w stronę kuchni on już tam był. Wyglądał na zrelaksowanego i zadowolonego z siebie. Wciąż nie mieściło się jej w głowie, że ten człowiek chciał ją zabić. Musiał mieć w tym ukryty cel. Odkrycie jaki było ich planem.

- Wszystko w porządku? – zapytał na jej widok. Pokiwała głową rumieniąc się pod czujnym spojrzeniem mężczyzny i podeszła do kuchni. Nastawiła czajnik i wyjęła dwa kubki. Miała nadzieję, że herbata będzie mu smakowała. Rzadko kiedy pijała kawę. Głównie z powodu wysokiego ciśnienia. Nawet napoje energetyzujące jej szkodziły. Nagorzej było, gdy przychodziły wizję. Wtedy czuła się jakby była na krawędzi. Miała nadzieję, że prędko nie dozna tego uczucia. Po ostatniej z trudem wydobyła się z transu. Po raz drugi, by tego nie zniosła.

- Tak – skinęła głową. Gdy czajnik zagwizdał nalała mu wody. – Czy jesteś głodny? Mogę zrobić jajecznicę.

- Jajecznicę? – wyglądał na zaskoczoną jej słowami. Miała wrażenie, że chyba nigdy w życiu jej nie jadł. To było niedorzeczne. Każdy normalny człowiek zjadł jajecznicę co najmniej raz. To było najbardziej popularne danie wśród ludzi. Postanowiła mu ją przygotować. Nucąc pod nosem znana melodie zaczęła wyciągać produkty. Przez cały czas czuła, że jest obserwowana pod jego wzrokiem. Niedługo szła do pracy. Nie mogła zostawić obcego w swoim mieszkaniu. Nie miała w nim zbyt cennego, ale dbała o swoje rzeczy. Nie chciała, by przypadkiem coś jej zniknęło. Nie ufała mu aż na tyle. Postawiła talerz parującego jedzenia przed nim. Zabrał się do niego jakby nie jadł nic przedtem. Obserwowała go z lekkim uśmiechem i podsunęła mu drugą porcję. Widok łakomego mężczyzny rozbrajał ją. Nie rozumiała jak ktoś taki mógł być zły.

- Wiem, że musimy się dowiedzieć kim jesteś i dlaczego chcą nas zabić – odezwała się w pewnym momencie. – Jednak mam napięty plan dnia. No i jeśli masz tu zostać musisz się dostosować. To oznacza normalną pracę i płacę. Może u mnie w redakcji znajdzie się coś dla ciebie. Zobaczymy, co powie na to Angela, ale musisz mieć jakieś imię. Nie mogę na ciebie mówić cały czas Ward. Jak myślisz, co oznacza litera L? Leon? Leopold? Lucas? Jest wiele możliwości.

- Dziwnie bliski jest mi Luc – stwierdził w zamyśleniu. Miał wrażenie, że ktoś tak na niego mówił wcześniej. – Nie wiem dlaczego. Może właśnie tak mam na imię? Luc Ward? – pokiwała głową, ale podejrzewała, że Luc może być tylko skrótem. Nie chciała jednak mu mieszać, a podobał jej się Luc. Pasował do tego imienia.

- Niech będzie Luc – zgodziła się. – Więc jak poszedłbyś ze mną do pracy? Póki nic nie wiemy to możemy zająć się czymś innym – propozycja wydawała mu się ciekawa, chociaż wolałby powęszyć trochę w okolicach swojej firmy. Obawiał się jednak, że mogliby go rozpoznać. Wolał nie ryzykować ocalonego życia.

Jeźdźcy ApokalipsyWhere stories live. Discover now