Sherlock POV.

2.9K 180 75
                                    

Nadszedł ulubiony czas Johna w całym roku - święta. Odkąd wyjaśniliśmy sobie wszystko, jest jak w bajce. Wreszcie zaczynamy żyć jak prawdziwa para. Watson powoli przyzwyczaja się do związku z mężczyzną, ja z resztą też. Niestety, nadal jeszcze nie udało mi się go przekonać do trzymania się za ręce w miejscu publicznym, ale jestem w stanie mu to wybaczyć. Tegoroczna Wigilia miała odbyć się na Baker Street. Przyjść mieli tylko moi rodzice, Mycroft i Lestrade. Molly wyjechała na wieś do rodziny, więc nie mogła się zjawić u nas. Może to i dobrze, słyszałem, że ostatnio była powodem kłótni mojego brata i Grahama. Obiecałem Watsonowi, że pomogę mu chociaż trochę, w przygotowaniach świątecznych, więc musiałem dotrzymać słowa. Nie wiedziałem jednak do końca jak ma wyglądać moja pomoc, przecież nie potrafię ani gotować, ani sprzątać.

- Wystarczy, że ubierzesz choinkę - odparł John, gdy zapytałem jak mam mu pomagać.

- Co za nuda - burknąłem pod nosem otwierając karton z ozdobami.

- Słucham? - krzyknął John, myjąc ręce.

- Mówię, że jest ładna pogoda - wymysliłem coś na szybko. - Nie mógłbym pomóc ci z ciastem?

- No dobrze, niech ci będzie. Podasz mi mąkę? - wskazał na szafkę.

- Pewnie - wyjąłem opakowanie i już miałem podać je Johnowi, gdy nagle potknąłem się i wypuściłem je z rąk. Cała jego zawartość wylądowała na ubraniu Watsona. Staliśmy tak przez chwilę patrząc się na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Nie wytrzymałem i usiadłem na podłodze, opierając się o jedną z szafek.

- Przynieś mi coś na zmianę - powiedział wciąż chichocząc.

- Zdejmuj to, zaniosę do prania - po moich słowach blondyn zabrał się za odpinanie spodni i koszuli. Gdy wręczał mi ubrudzone ubrania, otworzyły się drzwi, w których ujrzeliśmy panią Hudson. Widok, który zobaczyła był bardzo dwuznaczny - John stojący w samych bokserkach w kuchni, z przerażeniem na twarzy oraz ja, siedzący koło niego na podłodze.

- Och, nie przeszkadzajcie sobie - speszyła się kobieta i szybko pobiegła na dół.

Widziałem, że John bardzo się zmieszał. W końcu, nie wiadomo co wyobraziła sobie pani Hudson. Próbowałem szybko coś wymyślić, żeby rozluźnić atmosferę. Dopiero teraz miałem okazję przyjrzeć się tatuażowi Watsona, więc wykorzystałem ją.

- Lupa i pistolet, ciekawe - mruknąłem, wstając z podłogi.

- Nie udawaj, że nie wiesz co oznacza - spojrzał na udo.

- W takim razie, chyba powinienem zrobić sobie taki sam - poklepałem się po nodze. - Wiesz, na znak, że zależy mi na tobie, tak bardzo jak tobie na mnie.

- I tak o tym wiem - stanął na palcach, żeby mnie pocałować w policzek. - A teraz przyniesiesz mi w końcu te ubranie?

- No dobra, przekonałeś mnie - poszedłem w stronę naszej wspólnej sypialni.

John przeniósł się do mojej sypialni, kiedy zostaliśmy parą. Nie mam zbyt dużo ubrań, więc zmieściliśmy się do jednej szafy. Złapałem byle jaką koszulę i dżinsy, po czym ruszyłem, by dać je ukochanemu.

- Może być? - pokazałem mu to, co miał za chwilę ubrać.

- Tak, pewnie - wyciągnął rękę, a ja wręczyłem mu ubrania, które założył w mgnieniu oka.

- A gdzie moja zapłata? - zażartowałem.

- No niech ci będzie, zasłużyłeś - John założył mi ręce na szyję i złączył nasze usta w pocałunku. Podniosłem go i posadziłem na blacie obok miski z owocami.

Zakochany detektyw [JOHNLOCK + MYSTRADE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz