Rozdział 7 „Co jest w Próżni?"

215 19 5
                                    

>No i mamy rozdział! I mamy nowy wątek! Tyle rzeczy na raz wohoho!<

-Teraz moja kolej!!
-Nie, teraz miałem być JA!!

Podczas dalszej drogi nieco nam się nudziło, zatem postanowiliśmy pobawić się w gry. Spokojnie przemierzaliśmy rozległe stepy; Null podróżował na ramionach Bienda, łypiąc na wszystko i wszystkich z góry. Natomiast Herobrine i Entity, jak ja i Enderman zdążyliśmy zauważyć, przekomarzali się i przepychali. Weszło im to w nawyk.

-Daj mu teraz powiedzieć, Herobrine. -mruknęłam spokojnie, chwytając Herorine'a za koszulkę i podnosząc go wyżej. Chłopak zachichotał i wyrwał się z mojego uścisku, zeskakując na ziemię. 303 podskoczył wesoło i zostawiając przyjaciela w tyle, rozpoczął swoją zagadkę.

-No to to jest trochę białeeee...-
-Biend.
-Nie!!
-Margaretka?
-Też nie!! Daj mi skończyć no!! -chłopiec podskakiwał, wymachując rękami dookoła. Wyciszyłam się i z głębokim westchnieniem, pozwoliłam mu kontynuować.

-Ma też trochę brązu...
-To ja!! -Herobrine wyskoczył z wysokiej trawy, przekręcając Entity na plecy. Obaj zaczęli szamotać się ze sobą, staczając z górki.

-To jest nie fair!! Nie dałeś mi dokończyć!!
-Ale wiedziałem, więc powiedziałem! -przepiskiwali się wzajemnie. Enderman przewrócił oczami, śmiejąc się cicho.

-Co za dwaj kretyni... zawsze mieli w sobie coś takiego. -mruknął, kiwając głową. Zdziwiłam się. Zmierzyłam mojego wielkiego przyjaciela wzrokiem. Skoro zna tą trójkę... jak wiele ma lat? Czy żyje od początku gry?

-Co to znaczy? Że zawsze tacy byli?
-No z tego co o nich czytałem to oni zawsze ładnie umieli urządzić graczy. Takie dwie, nieznośne, biegające zagłady. -ciągnął, ruszając delikatnie ramionami. Null zachichotał cichutko, ściskając rękoma jego głowę, jak gdyby chciał odzyskać równowagę.

-Null jest dyskretny ze swoimi psotami. Prawda? -dodał Biend, na co chłopiec pokiwał głową, przymykając oczy, uśmiechając się. Zapewne nie powiedziałabym tego o nim, gdybym widziała jakie piekło może urządzić innym graczom, ale w stanie jaki był wtedy... był po prostu najsłodszym stworzeniem na świecie.

Zupełnie nagle straciliśmy Herobrine'a i 303 z oczu. Zaczęłam nerwowo rozglądać się dookoła. Nigdzie nie mogłam ich dostrzec.

-HEROBRINE!! ENTITY!! -krzyczałam i wolałam, zaglądając za każdym drzewem, w każdą małą szczelinę, w której mogliby się zaklinować. Dopiero Biend zawołał mnie.

-Muszą być tu. -mruknął, oddając mi Nulla na ręce. Musieliśmy wejść do dość niskiej jaskini, i Enderman musiał się ostro pochylić, by nie zaryć czołem o sufit. -Masz pochodnie?
-Mam... ale czekaj, czy Endermany nie widzą przypadkiem w ciemności? -zdziwiłam się, przywiązując sobie Nulla do klatki piersiowej, paskiem od płaszcza. Biend przewrócił oczami.

-Umieją widzieć w ciemności... ale po co się teraz wytężać, skoro masz przy sobie światło? -mamrotał dalej, jakby było mu głupio, że musi prosić mnie o pomoc. Wzruszyłam ramionami, wyciągając z plecaka pochodnię. Odpaliłam ją i oświetliłam nawę.

-Wow.. -szepnęłam z podziwem, przytulając do siebie nieco spłoszonego Nulla. Chłopiec rozglądał się ciekawsko, w poszukiwaniu swoich przyjaciół.

-Chyba musimy zejść niżej, co o tym myślisz? -Biend wskazał na ciasny korytarz, prowadzący w dół i w dół. Skinęłam i powoli ruszyłam za nim.

Ostrożnie schodziliśmy coraz to niżej, gdy nagle natknęliśmy się na następną głęboką nawę. W ciemności zalśniły dwie zbroje.

-STÓJCIE!! -wykrzyknęłam, wyciągając miecz. Biend wziął ode mnie pochodnię i podszedł bliżej dwóch nieznajomych.

The Legends from her Past {MC}Where stories live. Discover now