11

1.6K 79 9
                                    

Przyglądam się z uwagą, jak dziewczyna właśnie robi nasz obiad. No może nie dokładnie to zwraca moją uwagę, a bardziej jej pośladki w czarnych legginsach. Zagryzam wargę, nie odrywając od nich wzroku, a wtedy mój telefon zaczyna dzwonić.

Wyklinam w duchu osobę, która śmiała  zakłócić ten moment, ale wyciągam z kieszeni dresów komórkę i dostrzegam zdjęcie Jędrzejczyka, zrobione kiedyś, dawno temu, gdy graliśmy w czółko, więc na czole ma naklejoną karteczkę z trenerem Nawałką. Naciskam zieloną słuchawkę i przykładam iPhone’a do ucha.

- Co chcesz? - zaczynam bez entuzjazmu. - Już się za mną stęskniłeś? - dodaję, a Madzia rzuca mi krótkie spojrzenie przez ramię.

- Elo, mordko. I jak? Dotarliście do Wawki? - dopytuje, a ja w tle słyszę płacz dziecka.

- Dotarliśmy, a wy? - pytam, przypuszczając, że pewnie jest u Michała Kucharczyka, swojego kolegi z Legii, który jest równie postrzelony co sam Jędrzejczyk i całkiem niedawno został tatą.

- No, ba. Już nawet jesteśmy u Kuchego. - odpowiada, potwierdzając moje przypuszczenia, a ja w tle słyszę jakieś krzyki. - Właśnie się zastanawiamy czy wpadniesz na obiad. - Mój wzrok kieruje się prosto na dziewczynę, która właśnie buja się do rytmu jakiejś piosenki, lecącej w radiu.

- Wiesz, ja chyba pasuję. - mruczę, widząc jak Madzia się stara, no a poza tym, jakoś nie mam ochoty widzieć na razie szczęśliwego Michała, który świata nie widzi poza swoim synkiem, żoną i piłką. - Może po Arłamowie wpadnę? Między meczami. - dodaję.

- No, dobra, przekażę. A właśnie, pozdrów Madzialenkę.

- Skąd wiesz? - pytam cicho.

- Twoje mieszkanie ma Marina. Gdzieś musiałeś się podziać. - odpowiada całkiem logicznie. - Dobra, to widzimy się wieczorem, albo jutro. Elo. - Rozłącza się, zanim ja mam okazję to zrobić.

- Masz pozdrowienia od Jędzy. - mówię od razu, póki jeszcze o tym pamiętam. Dziewczyna rzuca mi uśmiech przez ramię.

- Coś czuję, że będziecie mnie gnębić jeszcze długo po tym zgrupowaniu i Mundialu. - odpowiada, ale nie wyczuwam w jej głosie, żeby jej to bardzo przeszkadzało. - Właściwie, to wy między sobą utrzymujecie kontakty pomiędzy zgrupowaniami? - pyta, odwracając się. Opiera się o blat i zaplata ramiona poniżej piersi, a ja automatycznie przełykam ślinę. O dziwo, Marina nawet w najbardziej kuszących ciuszkach nie działała na mnie tak jak Magda w zwykłych czarnych legginsach i luźnym topie z jakimś napisem.

- Utrzymujemy. - odpowiadam wreszcie, gdy już przypominam sobie, o co mnie spytała. - Właściwie to mamy nawet chat na messengerze. - mówię całkiem szczerze. - Ale nie mogę się cię na niego dodać, bo wyrzucamy tam też swoje żale po treningach. - Uśmiecham się szeroko, a ta chichota.

- Przyznaj - Celuje we mnie drewnianą łopatką, którą moment wcześniej mieszała coś na patelni - tak naprawdę oni mnie nienawidzą. Ta wycieczka rowerowa to tylko podpucha, następnym razem zrobicie zamach na moje życie. - Śmieję się, podobnie jak ona.

- No ba. Nie wierzę, że nas przejrzałaś. - Robię udawaną, zaskoczoną minę, jednocześnie delektując się dźwiękiem jej śmiechu. - Skąd wiedziałaś? - pytam, a ta odwraca się na moment, żeby coś pomieszać.

- No, wiesz, nie bez powodu ich tak męczę na treningach. - mówi, znów się odwracając w moją stronę. Mój wzrok zjeżdża na jej ramię, gdzie dopiero teraz dostrzegam jakiś czarny napis. Marszczę brwi, zastanawiając się jak to się stało, że do tej pory go nie zauważyłem, ale w Juracie nosiła koszulki z rękawkiem.

- Masz tatuaż? - pytam, chociaż przecież doskonale go widzę.

- Mhm… - Podwija lekko ramiączko, pokazując go dokładniej. - “Nous” to po francusku “my” - tłumaczy, przejeżdżając palcem po literach.

ŁĄCZY NAS PIŁKA | W. SzczęsnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz