Dodatek

3.5K 302 408
                                    

*Rozdział 13 z perspektywy mojego maleństwa*

PETER

W piątki wieczorem nasza siłownia zwykle tętniła życiem, ale tego dnia, o dziwo, było całkiem spokojnie. Spacerowałem właśnie pomiędzy przyrządami, w razie gdyby ktoś miał jakiś problem, a kątem oka obserwowałem Matta, który dzisiaj swoim zachowaniem irytował mnie szczególnie mocno.

Kilka minut temu odebrał telefon na recepcji i zaczął wrzeszczeć tak głośno, że zwrócił uwagę dosłownie każdego klienta. Niektórzy reagowali zmarszczeniem nosa, natomiast inni wyglądali na zaniepokojonych, więc oczywiście musiałem ich przekonywać, że to po prostu jego prywatne problemy. Dość szybko spotkałem się z dwoma nieprzyjemnymi komentarzami na temat tego, że nie powinien załatwiać takich spraw w siłowni, przeszkadzając tym samym w ćwiczeniach. Mówili to z ogromnym wyrzutem, jakby obwiniali mnie, przez co gryzłem się w język, żeby powstrzymać jakąś agresywną odpowiedź. Zamiast tego grzecznie ich przepraszałem, chociaż w środku cały gotowałem się ze złości na chłopaka.

W tej chwili wreszcie zamilknął, ale wyglądał na absolutnie rozkojarzonego. Po odłożeniu słuchawki wrócił na swoje miejsce obok wioślarzy treningowych, jednak kompletnie nie zwracał uwagi, co się dookoła niego działo. Cały czas bacznie obserwował drzwi wejściowe i obgryzał paznokcie, jak gdyby nie potrafił oddzielić pracy od własnych zmartwień.

I to niby z niego według mojego taty miałem brać przykład?

Prychnąłem pod nosem, zamierzając podejść do blondyna i go porządnie ochrzanić, ponieważ trzymałem się w ryzach zdecydowanie zbyt długo. Równo co tydzień, a czasem nawet częściej, Scott niemal błagał mnie, żebym przestał wywoływać kolejne awantury, lecz tym razem nie mogłem tak zwyczajnie odpuścić.

Ruszyłem już w kierunku Matta, gdy nagle poczułem wibrację komórki w kieszeni. Wyjąłem ją ze zmarszczonym czołem i szybkim kliknięciem otworzyłem konwersację z Antem. Na widok nieco rozmazanego zdjęcia, przedstawiającego jakiś portret, lekko się zdziwiłem, bo po jaką cholerę chłopak wysyłał mi fotografię swojego obrazu? Po chwili przyjrzałem się jednak uważniej, dzięki czemu mogłem dostrzec, kto został namalowany na płótnie albo papierze – ciężko było ocenić przy tak słabej ostrości.

Nie miałem z kolei żadnych wątpliwości, że portret wykonał Nathan, i musiałem uczciwie przyznać, że nie spodziewałem się po nim tak wielkiego talentu. Tymczasem chłopak mojej kuzynki bez żadnego szacunku zniszczył mu pracę jednym pociągnięciem pędzla, na co wściekłem się, jakbym co najmniej sam to namalował. Ze złością zablokowałem ekran, by dłużej nie widzieć uśmiechniętej buźki, którą Ant umieścił w wiadomości pod spodem.

Wypuściłem powietrze przez zaciśnięte mocno usta, a potem zerknąłem na Matta, który nadal szalał z wyraźnego zdenerwowania. Teraz domyślałem się już, co było tego powodem, i wcale nie dziwiło mnie to zachowanie. Na jego miejscu chyba wybiegłbym z siłowni bez słowa, aby znaleźć Anta i obić mu gębę, dlatego podejrzewałem, że blondyn nie wiedział jeszcze o niczym konkretnym. Mogłem się też założyć o swoją miesięczną pensję, że Nathan nie zamierzał podać mu szczegółów, gdyż musiałby wtedy zdradzić, że go malował.

Chyba wszyscy w siłowni już dawno zorientowali się, że był gejem i patrzył na „przyjaciela" z serduszkami w oczach. No, wszyscy oprócz głównego obiektu tych westchnień. Matt czasami zadziwiał mnie swoją ślepotą i naprawdę nie rozumiałem, czemu tata tak bardzo się nim zachwycał.

Chłopak najprawdopodobniej potrzebował jakiegoś dyskretnego kopa, co z miłą chęcią mógłbym mu zaoferować. Może wtedy cokolwiek by dostrzegł i ogarnął się wystarczająco, aby nikogo bezmyślnie nie zwodzić. Miałem serdecznie dosyć ich głupich podchodów – najwyższa pora, żeby Nathan w końcu wykonał jakiś odważniejszy krok, ale raczej tego po nim nie oczekiwałem. Był tak nieśmiały, że ktoś musiałby go dosłownie poprowadzić za rękę i namówić do przełamania się.

Najpiękniejszy UśmiechWhere stories live. Discover now