Rozdział 16.

1.3K 129 63
                                    

Harry chciałby wiedzieć, co dzieje się poza domem chłopaków, ale jedyne, co mógł zrobić, to obejrzeć wiadomości w telewizji, a to chyba spowodowało jeszcze większe załamanie, niż teraz. Dlatego zostawił myśl o telewizorze, a pozwolił, aby Louis prowadził go do pokoju Zayna (tak mógł wywnioskować z tego, co powiedział). Może tam znajdzie dla siebie jakieś zajęcie.

Szatyn szedł przed nim, skręcając za chodami w prawo i otworzył drewniane drzwi. Harry rozejrzał się po pokoju, kiedy nieśmiało wszedł do środka. Z jednej strony nie chciał zakłócać prywatności Malika, ale z drugiej zwariowałby, gdyby został w swoim pokoju.

— Myślę, że coś tutaj znajdziesz — odezwał się Louis, stojąc przed prawdziwą biblioteczką domową.

Na całej jednej ścianie po lewej stronie znajdowały się półki wypełnione książkami i chyba tylko jedna półka byłaby wolna, gdyby je dobrze poukładać. Harry przeczesywał wzrokiem wszystkie książki, będąc zachwyconym. Naprawdę, poczuł się trochę lepiej. Nie był prawdziwym molem książkowym, ale jego mama była i to dawało mu trochę otuchy - robienie tak ciepłej rzeczy.

Ogólnie pokój był przestronny z wielkim łóżkiem naprzeciw drzwi, które zostało idealnie poskładane. Po prawej stronie znajdowało się okno i fotel z kilkoma poduszkami i podnóżkiem obok.

— Wow — powiedział Harry, uśmiechając się delikatnie i poszedł do ściany z książkami. — Skąd on to ma? — spytał, patrząc na Louisa, który wyglądał na zadowolonego z reakcji bruneta.

Harry wrócił wzrokiem do książek i czytał z grubsza tytuły, odnajdując wiele literatury medycznej, ale również kryminałów i dreszczowców.

— Myślę, że połowę z tego ma jeszcze na strychu — odpowiedział Louis, siadając na łóżku, bo na pewno był tutaj już wystarczająco dużo razy, aby nie czuć już podziwu dla biblioteczki.

— Długo tutaj mieszkacie? — Harry nie zdążył się ugryźć w język i chciał już się wycofać, ale uprzedził go Tomlinson, co zdziwiło go jeszcze bardziej.

— Ja i Zayn od trzech lat, Niall od dwóch. Wcześniej mieszkał tutaj nasz szef, aby mieć oko na rodzinę, ale w końcu wyjechał.

Harry przytaknął tylko, uśmiechając się w duchu, że szatyn coś o sobie powiedział.

— Czytasz? — spytał, biorąc jedną ze starszych książek w swoją dłoń i obrócił się do Louisa. Szatyn uśmiechnął się lekko, ale zaprzeczył, na co zapał Stylesa opadł. — Jesteś taki bipolarny, Louis — mruknął pod nosem, ale chłopak musiał to usłyszeć, bo zaśmiał się, na co brunet poczuł ciepło na policzkach.

Był to ciepły dźwięk, różniący się od innych, jakby był wolny i miękki. Harry aż poczuł miłe ciepło w sobie, jakby coś pomiędzy nim a szatynek pękło. Spojrzał na niego, nawet nie wiedząc, po co i po prostu patrzył, jak chłopak uśmiechał się oczami, pod którymi znajdowały się małe zmarszczki, a błękit tęczówek błyszczał. Może brzmiało to dziwnie, ale w tej chwili chyba po raz pierwszy Styles zobaczył Louisa, a nie kogoś, jogo chciał wyrzucić z głowy od ponad tygodnia.

Szatyn w końcu oddał jego spojrzenie, aż jakiś dreszcz przeszedł przez ciało młodszego. To nie było zimne spojrzenie, twarde, które sprawiało, że Harry prawie się bał, a właśnie odwrotnie. Poczuł się bezpiecznie, a przecież to brzmiało tak niedorzecznie właśnie teraz.

Po chwili dopiero zorientował się, że Louis był bliżej i delikatnie wyciągał z jego dłoni książkę. Nagle poczuł paraliż. Coś nie pozwalało mu się ruszyć, a ciało samo pozwalało, aby Tomlinson był tak blisko. Widział, jak starszy odkłada powieść, nie odwracając nawet spojrzenia od jego oczu. Mógł prawie go dotknąć, na co coś w jego ciele obudziło jego nerwy. Oczy wydawały się żywsze, skóra jaśniejsza, a usta bardziej czerwone.

Too Much Love Will Kill You | Larry |Onde histórias criam vida. Descubra agora