Rozdział 19.

1.2K 142 114
                                    

Rada: Przeczytajcie sobie poprzedni rozdział, jeśli go za dobrze nie pamiętacie ;)


Harry miał dość ciągłego biegania za Louisem i tych wszystkich niedomówień, jakie były pomiędzy nimi, dlatego wszedł schodami na górę i zapukał do drzwi pokoju Louisa, nie bojąc się nawet o złość szatyna na siebie. Chciał w końcu dokończyć chociaż jedną sprawę i może się czegoś dowiedzieć.

Nigdy nie był w pokoju mężczyzny i prawdopodobnie Tomlinson nie życzył sobie kogokolwiek w jego sypialni (przynajmniej na takiego wyglądał), ale brunet postanowił nie rezygnować, dlatego zapukał dwa razy, wołając jego imię.

— Czy możemy dokończyć naszą rozmowę? — spytał, opierając się o futrynę i nie zamierzał odchodzić.

Usłyszał jakiś szur i kilka kroków, więc Tomlinson nie mógł już mu uciec. Chciał dowiedzieć się, o co mu chodziło i dlaczego znowu zachował się, jakby on i Harry byli dla siebie obcy, a przecież mieli zacząć się dogadywać. Może był wścibski i powinien dać starszemu trochę prywatności, ale nie po to wczoraj się godzili, aby dzisiaj o tym zapomnieć. Musieli wymagać od siebie czegokolwiek, aby to zaczęło grać.

W końcu drzwi otworzyły się w chwili, kiedy osiemnastolatek chciał zapukać kolejny raz, ale tym razem nie został przywitany zimnym spojrzeniem, czy obojętna miną, która dobrze znał, a czymś, czego na pewno się nie spodziewał i nie był na to w żaden sposób przygotowany.

Szatyn pociągnął go o dwa kroki w głąb swojego pokoju, łapiąc jego dłoń, ale nawet nie mógł zarejestrować, jak wyglądała sypialnia tego dwudziestoczterolatka, bo od razu usta Tomlinson znalazły się na tych jego, tworząc jedność, która przecież nigdy nie miała się wydarzyć. Jego oczy stały się wielkie, a jego ciało było jak sparaliżowane. Czuł jak lekko popękane, ale miękkie wargi starszego chłopaka poruszają się na tych jego, lecz jedyne, co mógł w tamtej chwili zrobić, to patrzenie wprost na zamknięte powieki Louisa i czucie jego dłoni na swoim ciele, co powodowało tylko chłód wokół.

To nie było złe, jeśli miałby to skomentować. Pocałunki Louisa były delikatne, ale jakby stęsknione, a przecież nigdy tego nie robili, ale Harry nie umiał na nie odpowiedzieć. Czuł się zamknięty w swoim ciele, jakby coś go sparaliżowało. Dopiero kiedy szatyn otworzył swoje oczy, patrząc w te jego, które .usiadły wyglądać, jak u małej sarny,  zrobił gwałtowny krok do tyłu, prawie się zataczając. Louis za to pokręcił głową i wyglądał na bardziej przybitego niż zadowolonego z tego, co się stało.

— To jest mój egoizm, dlatego proszę nie oceniają ludzi tylko dlatego, że chcieli w życiu trochę... miłości — rzucił, jakby to była wystarczająca odpowiedz na jego czyn i odwrócił się od nastolatka, idąc w stronę łóżka.

Harry stał dalej na swoim miejscu, ale sam wiedział, że musiał stamtąd wyjść. Co to do cholery było? Nie miał pojęcia, co robić, kiedy jego nogi były jak z waty, a serce uderzało o jego żebra.

Wyszedł w końcu z pokoju, nie mając pojęcia, jakim cudem mu się to udało i zamknął się w swoim pokoju, opierając głowę o drzwi.

Louis Tomlinson go pocałował. Jeden z przestępców, który go chroni, pocałował jego usta. Aż dotknął swoich warg koniuszkami palców, nie mogąc w to uwierzyć. Nie było co ukrywać, że szatyn przykuwał uwagę i Harry podświadomie patrzył na niego zbyt często i zbyt silnie, ale nigdy nie wyobrażał sobie, aby móc się z nim całować. W normalnej sytuacji zrobiłby pewnie wiele, aby taki ktoś, jak chłopak, który teraz znajduje się po drugiej stronie korytarza, go pocałował, ale teraz ta sprawa nie była zbyt jasna.

Po co on to w ogóle zrobił? Aby namieszać mu w głowie, czy pokazać znowu, że on tu rządzi? Miał dość chodzenie za nim, aby wszystko wytłumaczył. Obaj byli dorośli i każdy z nich zasługiwał na takie samo traktowania - tak ustalili. Więc dlaczego to Harry znowu nie miał rozumieć sytuacji?

Too Much Love Will Kill You | Larry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz