Będę musiała się zastanowić nad naszą znajomością.

468 33 1
                                    

       Od kilku dni wszyscy w Hogwarcie wydawali się zgaszeni i nieobecni. Uczniowie nie przebywali w Salonach Wspólnych, nauczyciele zostawali w swoich gabinetach do późnych godzin. Wszyscy zadawali sobie pytanie: czy Rita Skeeter znów chciała wzbudzić kontrowersję? Wiadomo było, że wszczęto w tej sprawie różne postępowania. Dopóki jednak się nie potwierdziła, nikt nie miał pewności, czy jest bezpiecznie, czy raczej powinni znów szykować się na wojnę.

        Harry leżał na swoim łóżku i beznamiętnie patrzył na swoje zdjęcie występujące pod artykułem. „(...) może chłopiec z błyskawicą nie był Wybrańcem?". Co to miało w ogóle oznaczać? Im więcej czytał jej materiałów, tym bardziej pogłębiała się jego nienawiść do tej kobiety. Nie miał pojęcia, czy jej celem było zrobienie zamętu, ale zdecydowanie się jej to udało.

Ze złości rzucił papierem w ścianę. Chwycił w dłoń rozpakowany już wcześniej list, który dostał razem z Prorokiem Codziennym, i jeszcze raz go przeczytał. Nadal na niego nie odpowiedział, choć czuł, że powinien zrobić to od razu. Rzucił okiem na majestatyczne, pochyłe pismo.

„Drogi Harry,

        Ja i Teddy mamy się dobrze. Jesteśmy całkowicie bezpieczni, a mały żyje w spokoju. Jest jeszcze bardzo młodziutki, ma zaledwie pół roku. Próbuję mu zapewnić to, co najlepsze. Nie jest to łatwe, bo wychowuję go w samotności. Nie zawsze nadążam za zmianami jego wyglądu i ciężko mi to kontrolować. On jeszcze nie wie, że jest metamorfomagiem. Właściwie to nic nie wie, bo jest niemowlakiem.

Harry, jesteś jego ojcem chrzestnym. Możesz odwiedzić nas niedługo? Jesteś już dawno pełnoletni, więc profesor Mcgonagall powinna pozwolić ci przyjechać na weekend. Jeśli nie, to spotkajmy się w Święta.

Odpisz niebawem,

Andromeda Tonks"

Usiadł i uśmiechnął się pod nosem. Pamiętał, gdy to Nimfadora cały czas zmieniała kolor oczu i włosów, w zależności od jej humoru. Wyobraził sobie małego Teddy'ego, będącego raz blondynem, a raz szatynem. Złapał za kałamarz i pióro, a następnie zaczął na skrawku pergaminu kreślić litery. Chciał odpisać pani Black, że postara się o pozwolenie, i gdy będzie coś wiedział, na pewno da im znać. Miał dużą nadzieję, że Mcgonagall zrozumie sytuację i pozwoli mu wyjechać.

****

        Dni w Hogwarcie przemijały bardzo szybko, a wszyscy żyli dwoma rzeczami. Artykułem i Turniejem. Co prawda wszystkie Proroki Codzienne zostały spalone w kominkach, aby nie szerzyć plotek, ale i tak każdy coś słyszał. Nie inaczej było z całym Złotym Trio, które stało teraz na jednym z korytarzy czekając na Zielarstwo. Już od jakiegoś czasu nie spotykali się w takim komplecie, ale zauważyli, że bardzo im tego brakowało. Pasowali do siebie, choć było ich aż troje. Harry był raczej spokojny na co dzień, ale dawał się ponieść emocjom. Ron, jak wszyscy wiedzą, był zawsze nieco nadpobudliwy i wszystko obracał w żart. Hermiona zaś zawsze zachowywała zimną krew, była dystyngowana, mądra i wiedziała co zrobić w każdej sytuacji. Te ich cechy szczególnie się równoważyły, więc w krytycznych okolicznościach pozwalało im to na lekko szalone, ale przemyślane posunięcia.

- Hermiona, zawsze musisz mi przypominać o nauce? – sapnął Ron.

- Nie wiesz, że w tym roku mamy owutemy? Jeśli źle je napiszesz, to będę musiała się zastanowić nad naszą znajomością. Poza tym, wiesz chociaż co chcesz napisać? – żachnęła się brązowooka.

Harry patrzył tylko na przyjaciół z lekkim politowaniem. Bał się stanąć po którejkolwiek ze stron, bo zaraz został by zjedzony przez drugą. I przyznawał po części racje obojga – on również nie chciał jeszcze słuchać o OWTM, ale sam już miał plany, co będzie zdawał.

Niepokonana // Harry Potter [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz