#14

1.3K 45 2
                                    

Ruszyliśmy w stronę wroga. O mój boże. Takiej przygody to jeszcze nigdy nie przeżyłam. Naprawdę. Przyjeżdżasz do jakiegoś starca bo uciekasz od wojny. Odnajdujesz magiczne krainę która zwie się Narnia. Przejście znajduje się w SZAFIE. Okazuje się że jesteś córką władcy tej krainy. Twoim zadaniem jest pokonać zło które w tym przypadku jest Biała Czarownica. Musisz ztanąć w wojnie. Poznajesz swoją pierwszą miłość. Jeśli przeżyjesz zostaniesz królem Narni. Nie no przecież to normalne prawda? Trzynastolatka właśnie staje do wojny która się odbędzie za 5...4...3...2...1...zabiłam pierwsze stworzenie. Mam nadzieje że nie będę musiała tego robić już nigdy więcej. Toczyłam walkę teraz z minotaurem. To nie jest takie łatwe że wbijesz mu w brzuch ostrze i tyle. Nie. To coś jest o ciebie dwa razy większe i próbuje cię zabić siekierą. Odbijam pięknie ruchy przeciwnika. W końcu idealny moment żeby ukatrupić go. Naparłam na niego i popchłam z całej siły. Upadł a ja wbiłam miecz w jego klatke. Drugi zabity. Ruszyłam dalej. Wsiadłam na konia i zaczełam wbijać miecz gdzie popadnie. Jeden, drugi, trzeci, czwarty, piąty. No to mamy już siedmiu. Oglądnełam się za siebie szukając chłopaka o blond włosach czy żyje. Czułam bym się winna gdyby coś mu się stało. Walczył dzielnie z przeciwnikiem. Pogalopowałam dalej. Znowu mieczem zabijałam co wejdzie na ostrze mojej broni. Jeden, drugi, trzeci. Dziesięć zabitych. A zostało hmmmm...około dwieście? Teraz się skapłam że sama Czarownica jeszcze nie wyruszyłam. Podbiegłam do Piotra. Popatrzyłam w jej zielone oczy. Patrzyła na mnie. Ruszyła wraz z resztą swojej armi. W tym samym czaie feniks podleciał a zagrodził im drogę po przez ogień. Nie na dłygo. Czarownica ugasiło go jednym sprawnym ruchem. Szybko popatrzyłam w stronę Edmunda. Nerowo patrzył na mnie to na wiedźme.

-Odwrót! Wciągnąć ich między skały!-wykrzyknoł blondyn. Tak jak kazał tak też zrobiłam. Pogalopowałam na skały i tam zaczełam od nowa. Pierwszą runde zaczełam z jakimś dziwnym stworzeniem. Oczywiście wygrałam. Pobiegłam dalej. i dalej, i dalej. Zabiłam około dziesięciu. Czyli mamy już dwadzieścia. Nasi łucznicy wystartowali. Popatrzyłam w stronę bruneta i lekko się uśmiechnełam. Nie odwzajemnił mojego gestu ale za to puścił mi oczko. Popatrzyłam znowu przed siebie i ujżałam leżącego blondasia na ziemi. Już miałam zacząś biec ale...ona nadchodziła. Siedziała w powozie które ciągneło dwa polarne niedźwiedzie. Oreus pobiegł na śmierć.

-Stóóóóóóóóój!-krzyknełam równo z przyjacielem. Nie posłuchał. Widziałam jak dzielnie walczy. Czemu ciągle ktoś musi ginąć przezemnie?! Czemu?! Czemu to nie mogę być ja?! Ahh no tak. Roni jesteś tchurzem! Nie nadajesz się na to! Nie wytrzymałam. Pobiegłąm w jej stronę. Znaczy próbowałam bo dużo osób mnie teraz zaatakowało. Ed też już zaczoł walczyć. 

-Edmund! To koniec!-jak na zawołanie na to słowo odwrócił się w stronę brata-Uciekaj stąd! Znajdź dziewczyny i zaprowadź do domu!-brunet spojżał na mnie a ja tylko pokiwałam głową na nie. Nie zgadzam się. Nie zostawię go tak. Pobiegłąm do blondyna mu pomóc. Nie radził sobie z dwoma minotaurami i jeszcze z jakimś dziwnym ptakiem. Wbiłam ostrze raz i dwa zabijając dwuch przeciwników.

-Nie ma za co.-powiedziałam. Ruszyłam dalej. Gdy miałam już podbiec do wiedźmy ktoś mnie wyprzedził. A tym ktosiem był Edmund! Naskoczył na nią ale ona unikneła jego ataku. On wykorzystując jej nieuwage przebił na pół jej rożdżkę. Poczułam takie dziwne uczucie. Takie jakby bezpieczeństwo. Jednak nie na długo. Wściekła się mocno. Ed nie dał rady obronić się przed jej atakiem a skutkiem było...wbicie jednej z części ródżki w brzuch chłopaka. Łzy zebrały się do moich oczu. Zdenerwowana pobiegłam do chłopaka. Uklękłam nad nim i zaczełam szlochać-Ed. Błagam obudź się. Edmund! Nie zostawiaj mnie! Błagam cie! Edmund!-łez coraz więcej spływało z moich oczu-Ed...błabam. Kocham cię. Proszę cię nie zostawiaj mnie samej.

-Też cię kocham Roni...-powiedział ostatkami sił. Zaczełam bardziej płakać i szlochać. Złapałam go za ręke i ścisnełam. Popatrzyłam przed siebie a tam...Piotr walczył z Białą Czarownicą. Wierzyłam w niego. Usłyszałam nagle ryk. Nie to nie możliwe.

-To nie możliwe...-szepnełam sama do siebie. Popatrzyłam do góry a tam stał Aslan. We własnej osobie. Mój ojciec żyje. Rzucił się na Białą Czarownice i...zabił ją. Poczułam taką ulge. Tak moc której jeszcze nie czułam. Magia. Popatrzyłam znadzieją na chłopaka który leżał podemną że się obodzi. Myliłam się. Zaczełam szlochać i przeklinać się w duchu że nie dopilnowałam go. Jak mogłam być taka głupia?! A teraz ponoszę konsekwencje. Chyba zauważyli że nie ma mnie i Edmunda bo reszta rodzeństwa po chwili znalazła się przy mnie.Piotr popatrzył na mnie ze łzami w oczach. Łucja wyjeła swój magiczny eliksir i wlała mu go do ust. Patrzyłam na to wszystko ledwo co widząc. Łzy mi przeszkadzały. Ed jakby przestał oddychać na chwile ale potem zaczoł kaszleć. On żyje. On żyje! Piotr przyciągnoł go do siebie i mocno przytulił. Trwali tak dobre pare minut. Uśmiechnełam się przez  łzy na nich. Tak słodko wyglądali.

-Musisz mi zawsze robić na złość?-zaśmiał się blondyn a my po nim. 

-Nie byłby soba.-zaśmiałam z niego. Inni wybuchli jeszcze większym śmiechem. Edmund na mnie popatrzył i się uśmiechnoł. Przytuliłam się do niego mocno obejmując jego szyje a on moje biodra. Rodzeństwo do nas dołączyło. Moją uwage przyją lew. Zluźniłam uścisk i się jeszcze szerzej uśmiechnełam. 

-Tato!-krzyknełam i podbiegłam do niego przewracając nas na ziemie. Zaśmiał się i mnie przytulił. Magiczne uczucie znów poczuć bliskość ważnej osoby. Odwróciłam się do przyjaciół a oni patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami. Nie wliczając bruneta. Zaśmiałam się krótko. Łucji przyszedł chyba jakiś pomysł bo wstała migiem na równe nogi. Otworzyła eliksir i zaczeła chodzić do każdego z naszej armii i ich "ożywiać".

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No siema! Witam was w przed ostatniej części tej części Narni. Tak dokładnie mam zamiar pisać drugą i trzecią. Epilog postaram się wam napisać jutro ale nie obiecuje. Cieszę że doszliśmy tak daleko. Wow. Jestem naprawdę z was dumna że jesteście ze mną i zapraszam do czytania tych którzy od nie dawna są tu z nami. Jeszcze raz wam bardzo dziękuje. Z tym jest 971 słów. Do następnego i za Aslana!

The Chronicles of Narnia~I will never leave youWhere stories live. Discover now