Rozdział 1

16 2 0
                                    


Harry usiadł na łóżku z szeroko otwartymi oczami i potem błyszczącym na czole. Kolejny koszmar. Miał je każdego wieczoru, odkąd cofnął się w czasie.Ponownie przeżywa śmierć swoich przyjaciół i inne okropności z jego życia w przyszłości. Wszyscy przypuszczali, że pochodzi z sierocińca, który spłonął, i upewnił się, że nie dał im powodu, by myśleli inaczej. Nikt nigdy nie wątpił w tę historię, ponieważ miał blizny przypominające te, które mieli inni ocalali. Czuł się winny, że teraz źle myślą o prawdopodobnych niewinnych robotnikach zabitych w ogniu z powodu innych blizn, które nosił. Glamour, które nosił od pierwszej połowy pierwszego roku,przestało działać gdy cofnął się w czasie.

Wziął głęboki oddech i odwrócił głowę w stronę łóżka Willa, zastanawiając się, kiedy nadejdzie list chłopca z Hogwartu. William Anderson, chłopiec w sierocińcu, do którego go wysłano, zdecydowanie był czarodziejem. Harry widział, jak chłopak zmienia kolor włosów Johna Browna na różowy, a lampa obok Marka Johnsona eksploduje, gdy nazwał go dziwadłem.

Will, którego urodziny były dziś, był jedyną osobą, z którą Harry od samego początku się kolegował. Wiedział, że jego nowy przyjaciel otrzyma w tym dniu swój list z Hogwartu i zastanawiał się, czy przyniesie go sowa czy profesor, tak jak to się działo z mugolskimi dziećmi. Martwił się o własną reakcję na widok kogoś, kogo znał, zwłaszcza jeśli był to ktoś, kto zginął na wojnie.

Will już nie spał i siedział na łóżku, radośnie wierzgając nogami, niebieskie oczy błyszczały, a brązowe włosy nadal były roztrzepane od snu. Chłopiec był najbardziej radosną osobą, jaką znał. Był bardzo optymistyczny pomimo swojej sytuacji i prawie nie mógł usiedzieć na miejscu, wolał biegać po sierocińcu, śmiejąc się z każdej szansy, jaką dostał. Coś mu mówiło, że Will świetnie dogadałby się z bliźniakami.

-Dzień dobry, Will.- Harry ziewnął, wstając z łóżka, powodując, że drugi chłopiec rzucił się na niego.

- Dzień dobry, Harry - oznajmił radośnie, uśmiechając się szeroko i tworząc podwójne dołeczki - to moje urodziny!

Harry uśmiechnął się do niego.

- Wiem, wszystkiego najlepszego! - Harry odpowiedział swojemu przyjacielowi - Chodźmy na śniadanie - dodał. to spowodowało, że Will entuzjastycznie kiwnął głową, po czym zeskoczył z łóżka i wybiegł za drzwi. Harry wyszedł zaraz za nim, zastanawiając się, czy kiedykolwiek taki był.

Krótko po śniadaniu Will i Harry wyszli na zewnątrz, aby pograć. Harry'emu trudno było zachowywać się odpowiednio do wieku, w jakim aktualnie był, zwłaszcza że nigdy nie miał prawdziwego dzieciństwa, ale starał się zachowywać w miarę młodziej, żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Po chwili usłyszeli głos pani Taylor.

-William! Jest tu ktoś, kto chciałby się z tobą zobaczyć.

Harry zamarł. Wiedział, że ktoś przyszedł, by dać Williamowi jego list i był ciekawy, kto to będzie, pomimo jego nerwów Nie mając nic więcej do roboty, ulegając ciekawości, poszedł za Williamem do środka, aby zobaczyć kobietę z czarnymi włosami ściągniętymi w ciasny kok i surową twarzą. Znowu zamarł, to była profesor McGonagall.

Profesor McGonagall także zamarła, gdy go zobaczyła, na jej twarzy pojawiła się lekka panika

-Pan Potter? - zapytała.

Harry musiał walczyć z chęcią śmiechu, gdy wyraz twarzy profesor zmienił się w zakłopotany. Jego ojciec prawdopodobnie spowodował wiele problemów u nauczycieli, kiedy był w szkole, a nawet jeśli nie, zrozumiałe było, że była zainteresowana myślą, że widziała go w sierocińcu.

Changing Lives [tłumaczenie]Where stories live. Discover now