Rozdział 12 Nie tędy droga

4.7K 147 3
                                    


Mieszkanie z tym mężczyzną nie będzie należało do najłatwiejszych, ale jakoś zniosę jego humory, a przynajmniej mam taką nadzieję.

Postanowiłam, że napiję się kawy. Lubię o poranku wypić filiżankę kawy. Co prawda nie pomaga mi się ona wcale obudzić. Może już się uodporniłam na tej napój, ale poranna kawa weszła mi już w nawyk.

Zeszłam schodami na dół. Żeby dostać się do kuchni trzeba przejść przez salon, ale kiedy tylko tam weszłam od razu spotkałam mojego współlokatora. Siedział na skórzanej kanapie i przeglądał coś w laptopie wisząc przy tym cały czas na telefonie.

-Myślałam, że wyszedłeś - powiedziałam zaskoczona na jego widok. Byłam pewna jak wychodzi, słyszałam nawet jak odpalał samochód, ale może jednak się rozmyślił i został w domu.

-Wyobraź sobie, że czasem bywam w domu - odpowiedział ozięble.

-Chcesz kawy? - nie wypadało nie zapytać. W końcu jestem u niego w domu.

-Może być - odburknął pod nosem.

Jak zawsze milutki.

Poszłam do kuchni i zaparzyłam dwie filiżanki kawy, po czym wróciłam do salonu. Postawiłam jedną filiżankę na stoliku tuż przed mężczyzną.

-Jednak na coś się przydajesz - wziął kawę do ręki i wypił kilka łyków.

-Usiądź - gestem ręki zawołał mnie do siebie.

Usiadłam obok mężczyzny. Odłożył swój laptop na stolik i spojrzał na mnie.

-Dlaczego tak naprawdę przyjechałaś do Nowego Yorku?

-Mówiłam potrzebowałam zmiany otoczenia.

-Patrząc na twój bardzo duży bagaż jaki ze sobą przywiozłaś i wynajęcie mieszkania w Bronxie. Obstawiam, że musiałaś wyjechać. Po prostu uciekłaś - zamilkłam.

-Łatwo cię rozczytać - dodał po chwili.

-A ciebie za to w ogóle się nie da - odwróciłam głowę w drugą stronę. 

-I tak się nic o mnie nie dowiesz, a jeśli spróbujesz coś węszyć... - złapał mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała, po czym zrobił krótką pauzę w wypowiedzi.

-Będziemy musieli porozmawiać inaczej - zabrał rękę odpychając mnie przy tym delikatnie. 

-Mam to rozumieć jako groźbę? - spytałam oburzona.

-Groźba? Zwykła rada i zejdź mi z oczu bo męczysz - odstawił kawę i wziął laptopa do ręki.

Wstała mi poszłam w stronę swojego pokoju.

-Rada? Dobre sobie, co za dupek. Jeszcze takiego łajdaka nie spotkałam - wymamrotałam sama do siebie.

Już byłam przy schodach, kiedy nagle poczułam, że ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Jedynym szybki i sprawnym ruchem zostałam przygwożdżona do ściany. 

-Nie testuj mojej cierpliwości - nachylił się bliżej mnie.

-Jaki wrażliwy - odburknęłam.

-Mogę ci zrobić coś strasznego, chcesz? - posłał mi niepokojący uśmiech.

-Nie, dzięki nie skorzystam z twojej propozycji.

-A może powinnaś odwdzięczyć mi się za gościnę - czułam jego zimny oddech na mojej szyi, a po chwili  przejechał ręką po wewnętrznej stronie mojego uda.

-Dobrze, zrozumiałam - uśmiechnęłam się uległe, a mężczyzna puścił mnie i oddalił się ode mnie.

-Bądź grzeczna to może i ja będę - zaśmiał się drwiąco, po czym spojrzał na mnie z pogardą i wrócił do salonu. 

Wróciłam szybko do swojego pokoju. Wiedziałam, że ma nie po kolei w głowie, ale nie myślałam, że aż tak. Szczerze mówiąc trochę się wystraszyłam, kiedy przyparł mnie do ściany. Mało mi serce nie wyskoczyło z klatki piersiowej. On ma milion różnych zachowań, a jego humor potrafi zmienić się w sekundę. Nie wiem czy powiedział to tylko po to, aby mnie wystraszyć, a w rzeczywistości nie planował niczego. Czy dał mi do zrozumienia, że naprawdę może mi coś zrobić. Niestety chyba bardziej skłaniaj się do drugiej opcji. Patrząc na to jak nieprzewidywalny potrafi być. Po prostu będę musiała zważać na swoje słowa. Ale nie zawsze potrafię ugryźć się w język, kiedy powie jakąś złośliwą uwagę pod moim adresem. Cóż będę musiała nad tym popracować bo mimo wszystko nie chcę się przekonać do czego jest zdolny.

Teraz jestem już przekonana, że nie chciałabym poznać nigdy o nim prawdy. Mam wrażenie, że to byłoby zbyt przerażające, a nie potrzebuję jeszcze bardziej przyprawiać się o zawał serca. 

Od samego początku traktował mnie z wyższością. On chyba naprawdę ma mnie za takiego niechcianego psa jak to wcześniej powiedział. Lecz w takim razie nie rozumiem, dlaczego zaproponował mi, abym się do niego wprowadzili. Ja zresztą też byłam głupia, że zgodziłam się zamieszkać z facetem, którego spotkałam może z 8 razy. Ale sama się w to wpakowałam, więc nie mogę nikogo obwiniać, ani się skarżyć. Jeśli nie będę go prowokować to mam nadzieję, że i on mi daruje.

Nie chce próbować wkupić się w jego łaski bo to do mnie nie podobne, ale skoro już tu mieszkam, a w dodatku on mnie utrzymuję. Ciężko mi to słowo przechodzi przez gardło. Jednakże myślę, że mogłabym coś zrobić, aby może choć trochę inaczej to wszystko wyglądało. A przede wszystkim spróbuję trzymać język za zębami i powstrzymywać się obrażania go.


Złe SerceWhere stories live. Discover now