•7•

967 37 8
                                    

Wlecielismy prosto w chmurę burzową a ja nie byłam pewna czy sobie poradzę. Perła wróciła a ja słyszałam cztery głosy uśmiechnęłam się. Zobaczyłam zamiast swojego obrazu cztery różne. Odstawiłam słuchawkę by chłopcy nie wpadli w trans i zaczęłam.

-"Witaj mój wybrańcu... zrób coś dla mnie... na najbliższym lotnisku spotkasz jeszcze trzy osoby, musicie ukraść samolot i lecieć na Madagaskar, zrobisz to dla mnie?"

Pytam a ci się rozglądają słysząc mój głos ... chwilę później potakują i ruszają w stronę lotniska. Moje oczy wracają do normy a ja widzę Aleka trzymającego moją twarz.

-co to było?

-hipnoza na czterech osobach... łatwiejsza by była z miejszego odległości wybacz.

Mówię przykładając słuchawkę a ten tylko podaje mi karty które wyleciały a ja je wkładam do torby.

Przed moimi oczami błyskały światła... Zeus jest wściekły. Złapałam się z Percym za dłoń byliśmy nad Grecją Ruszyliśmy w dół. Poprawiałem okulary na nosie i poczułam chwilowy nie Wład w ciele. Alek upadł na ziemię a ja spojrzałam do niego.

-rozbijemy się -krzyczy Alek i w tamtym momencie trafia w nas błyskawica. Czuje lekkie porarzenie. Biorę perłę do torby.

-włacz sterowanie ręczne! -ten psoluszna wciska guzik a ja wbiegam w drugą część pokładu.

Staje przy wyjściu ewakuacyjnym a chłopcy stają obok. Łapiemy za dźwignie i otwieramy samolot... powietrze nas wypycha z samolotu i chwilę później powoli zwalnia Łapie Aleka i percego poczym w spolnie spadamy w dół. Przypominam sobie co się stało w samolocie.

-alek! stwórz światło! zagnij je!

Krzyczę i łapie jego drugą rękę trzymając percego nogami, owijając jak wąż. Chłopak zaczyna w dlocnaich wytwarzać światło a ja czarny dym / mrok jak kolwiek to nazwać. Chwilę później byliśmy zamknięci w delikatnej przezroczystej powłoce.

-ile rzeczy można stworzyć z ciemności i światła?

-nie wiem ale uratowaliśmy sobie życie.

Śmieje się i siadam w kuli. Zblizamy się powoli w jakiś las niedaleko wody, cudacznie.
Po jakimś czasie opadamy w lesie a ja patrzę na mapę.

-jesteśmy 50 kilometrów od zwycięstwa więc najpierw zasuwamy do miasta do hotelu a później znów uciekniemy oknem i zwiniemy wóz.

Mówie a moje zwierzę się robi w wielkości jakiegoś konia poczym patrzy na mnie z sugeracja bym weszła. Za śmiechem siadam na jego grzbiecie i wtulam się w mięciutka sierść

-to.nie.sprawiedliwe. Ona ma zwierzątko!

-tak dziewczyną jest praktycznie zbawcą tak jak jej torba więc Percy pozwól że jej kochany piesek zaniesie ją...

Wtrynia się Alek i Percy zaciska usta w wąską kreskę. Gdy dochodzimy do miasta poprawiam rozpiętą koszulę i przeczesuje grzebieniem włosy. Moje zwierzątko wraca do normalnych rozmiarów a ja rzucam percemu grzebień którym przeczesuje zmierzwione włosy. Dziwne że te Aleka wyglądają nadal idealnie.  Niektóre części z mojego uznania zostały i myślę że chyba będą takie na stałe jednak czarne pasma włosów powoli bledly co mnie cieszyło. Zadowolona zobaczyłam greckie miasto wyłożone kostką tak jak to robili się już w starożytności. Zaczęłam cała podskakiwac z radości i wyciągłam telefon. Zadzwoniłam do najważniejszej osoby z obozu która mi pomogła.

-Lorett!-krzykłam widząc dziewczynę która coś znów rysowała.

Spojrzała na mnie z uśmiechem i odepchnęła na bok rude włosy.

Annabelle... ale mów mi BellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz