Wlecielismy prosto w chmurę burzową a ja nie byłam pewna czy sobie poradzę. Perła wróciła a ja słyszałam cztery głosy uśmiechnęłam się. Zobaczyłam zamiast swojego obrazu cztery różne. Odstawiłam słuchawkę by chłopcy nie wpadli w trans i zaczęłam.
-"Witaj mój wybrańcu... zrób coś dla mnie... na najbliższym lotnisku spotkasz jeszcze trzy osoby, musicie ukraść samolot i lecieć na Madagaskar, zrobisz to dla mnie?"
Pytam a ci się rozglądają słysząc mój głos ... chwilę później potakują i ruszają w stronę lotniska. Moje oczy wracają do normy a ja widzę Aleka trzymającego moją twarz.
-co to było?
-hipnoza na czterech osobach... łatwiejsza by była z miejszego odległości wybacz.
Mówię przykładając słuchawkę a ten tylko podaje mi karty które wyleciały a ja je wkładam do torby.
Przed moimi oczami błyskały światła... Zeus jest wściekły. Złapałam się z Percym za dłoń byliśmy nad Grecją Ruszyliśmy w dół. Poprawiałem okulary na nosie i poczułam chwilowy nie Wład w ciele. Alek upadł na ziemię a ja spojrzałam do niego.
-rozbijemy się -krzyczy Alek i w tamtym momencie trafia w nas błyskawica. Czuje lekkie porarzenie. Biorę perłę do torby.
-włacz sterowanie ręczne! -ten psoluszna wciska guzik a ja wbiegam w drugą część pokładu.
Staje przy wyjściu ewakuacyjnym a chłopcy stają obok. Łapiemy za dźwignie i otwieramy samolot... powietrze nas wypycha z samolotu i chwilę później powoli zwalnia Łapie Aleka i percego poczym w spolnie spadamy w dół. Przypominam sobie co się stało w samolocie.
-alek! stwórz światło! zagnij je!
Krzyczę i łapie jego drugą rękę trzymając percego nogami, owijając jak wąż. Chłopak zaczyna w dlocnaich wytwarzać światło a ja czarny dym / mrok jak kolwiek to nazwać. Chwilę później byliśmy zamknięci w delikatnej przezroczystej powłoce.
-ile rzeczy można stworzyć z ciemności i światła?
-nie wiem ale uratowaliśmy sobie życie.
Śmieje się i siadam w kuli. Zblizamy się powoli w jakiś las niedaleko wody, cudacznie.
Po jakimś czasie opadamy w lesie a ja patrzę na mapę.-jesteśmy 50 kilometrów od zwycięstwa więc najpierw zasuwamy do miasta do hotelu a później znów uciekniemy oknem i zwiniemy wóz.
Mówie a moje zwierzę się robi w wielkości jakiegoś konia poczym patrzy na mnie z sugeracja bym weszła. Za śmiechem siadam na jego grzbiecie i wtulam się w mięciutka sierść
-to.nie.sprawiedliwe. Ona ma zwierzątko!
-tak dziewczyną jest praktycznie zbawcą tak jak jej torba więc Percy pozwól że jej kochany piesek zaniesie ją...
Wtrynia się Alek i Percy zaciska usta w wąską kreskę. Gdy dochodzimy do miasta poprawiam rozpiętą koszulę i przeczesuje grzebieniem włosy. Moje zwierzątko wraca do normalnych rozmiarów a ja rzucam percemu grzebień którym przeczesuje zmierzwione włosy. Dziwne że te Aleka wyglądają nadal idealnie. Niektóre części z mojego uznania zostały i myślę że chyba będą takie na stałe jednak czarne pasma włosów powoli bledly co mnie cieszyło. Zadowolona zobaczyłam greckie miasto wyłożone kostką tak jak to robili się już w starożytności. Zaczęłam cała podskakiwac z radości i wyciągłam telefon. Zadzwoniłam do najważniejszej osoby z obozu która mi pomogła.
-Lorett!-krzykłam widząc dziewczynę która coś znów rysowała.
Spojrzała na mnie z uśmiechem i odepchnęła na bok rude włosy.
![](https://img.wattpad.com/cover/162027794-288-k191819.jpg)
CZYTASZ
Annabelle... ale mów mi Bell
FanfictionAnnabelle nie cierpi swojego imienia, nie cierpi pochodzenia, i wszytkiego co łączy ją z jej matką... boginią śmierci... "Hell"