Machalam nogami w powietrzu widząc zmieniające się Mantykory. Złapałam za pióro w zegarze i wyrwałam je a te zaczęło się zmniejszać. Perełka skoczyła w górę i swoją szczęką złapała w żeby jednego ze stworów łamiąc jego kości. Upadłam na bilard jedną nogę miałam blisko piersi a drugą idealnie wyprostowaną przed sobą. Wpielam pióro we włosy i z okrzykiem bojowym uciełam łep jednemu z potworów. Zobaczyłam perełkę która była gdzieś na 3 metry wysoka. Wskoczyłam na nią a ta rozpędzając się przedarła przez ściany w postaci cienia. Z uśmiechem krzykłam zadowolona gdy wybiegliśmy.
Perełka biegła ulicami los Angeles węsząc chłopców a ja trzymałam się za jej sierść.
-perełka tam są!-krzyczę zauważając chłopców a ta przyspiesza i zaczyna się kurczyć.
Gdy robi skok obie lądujemy na grzbiecie auta tylko perełka znów jest w małej wersji. Wychylam się i zauważam z tyłu wolne miejsce. Wchodze do środka i widzę chłopców oraz Aleka który niemal chce rozszarpać czarno okiego.
-masz pioro?
-mam co z Alekiem?
-oprucz tego że ma ochotę rozerwać nowego? Nic więcej.
Wkładam pióro do pudełka a gdy widzę czarne oczy odwracam się.
-co?
-mam takie-mówi i pokazuje naszyjnik-chcesz?
-ona nic od ciebie nie weźmie!-krzyczy Alek a ja zabieram chłopakowi pióro i oglądam je.
-skad to masz to pióro życia i śmierci... momęt Percy patrz!-krzyczę i pokazuje percemu radio gdzie widać datę....
-wiem! nie było nas 4 tygodnie zostały ledwo 3 żeby oddać kamień a nawet go nie mamy potrzeba musimy obudzić Aleka...
Mówi a ja chowam pióra do pudełka.
-pioro mam od... ojca nie znałem go ale mama przekazała mi je i powiedziała że to będzie mi potrzebne poczym w sumie wylądowałem w tym klubie... ile lat tam siedziałem?
-najwidoczniej dużo... nie ważne.
Odkładam torbę na bok i przysówam się do Aleka który ma zamglone czymś różowym oczy. Siadam na jego kolanach i biorę twarz w dłonie. Chłopak jest zimny jak lud co do niego nie podobne.
-Alek... słyszysz mnie? Aleksander! obudź się prosze-mówie a po moich policzkach zaczynają płynąć łzy.
Przeczesuje jego włosy a ten tylko mruga oczyma, to wygląda jakby był opętany. Boje się o niego jak nigdy o nikogo, chce żeby przestal mieć tę pół martwe oczy.
Grzebie coś w torbie ale nie mam nic co by mu pomogło. Zakładam ręce Za jego szyją a głowę kładę na jego ramieniu i płacze brudząc biała jak śnieg koszulę.-obudz się Alek... proszę-szeptam w jego szyję nie wiedząc co zrobić. Chciałabym być dzieckiem nie wiem nawet Apolla w końcu jest uznawany za boga życia może by mi się udało uzdrowić a tak to mogę patrzeć w zamglone różowe oczy.
-Alek obudź się proszę... zależy mi na tobie głupi świetliku...
Szeptam i w tedy czuje jak robi się ciepły i jego ręce oplatają mnie.
-a mi nie tylko zależy...-słysze cichy szept chłopaka i w tedy gwałtownie się odsuwam.
Alek ma normalne niebieskie oczy takie jak widziałam za pierwszym razem, uśmiecha się do mnie i kładzie dłonie na policzkach wycierając moje łzy. Gwałtownie się w niego wtulam i oplaam go całą sobą.
-Bell udusisz mnie!-krzyczy ze śmiechem.
-myślałam że cię nie obudzę-szeotam a ten mnie przytula i czyje pocałunek na czole. Rumienię się i spoglądam na chłopaka.
![](https://img.wattpad.com/cover/162027794-288-k191819.jpg)
CZYTASZ
Annabelle... ale mów mi Bell
FanfictionAnnabelle nie cierpi swojego imienia, nie cierpi pochodzenia, i wszytkiego co łączy ją z jej matką... boginią śmierci... "Hell"