Mijały kolejne żmudne godziny. Słońce świeciło coraz mocniej. Było nie do zniesienia. Peter szedł powoli jakby cała radość i energia, która drzemała w nim wyparowała.
Stephen cały czas starał się dotrzymywać im kroku. Mimo strasznego gorąca, starał się ukrywać zmęczenie.
Tylko Tony dobrze znosił upał. Głównie dlatego, że miał klimatyzacje w zbroi.- Ile jeszcze?- spytał po raz setny Peter.
- Jak zobaczysz wioskę to będziemy ku celu.- odpowiedział mu Strange.
- A może się pomyliłeś?- spytał Tony.
- Nie sądzę.
- A jeśli?
- To zginiemy na pustyni.
- Co?!- zapytał przestraszony chłopak.
- Peter to był żart.- odpowiedział mu Stark.
- A jeśli to prawda ?- Peter spanikował i uciekł do przodu.
- Widzisz co narobiłeś?! Teraz muszę za nim biec!
- To daremne przy takiej temperaturze i pogodzie oraz z odwodnienia może biec najwyżej przez 5 minut.- odpowiedział szybko Stephen.
- Coś tu kuźwa Sherlock?- Stephen nie odpowiedział. Szli dalej w milczeniu.
Po paru minutach tak jak mówił Strange zauważyli leżącego na piasku Peter'a.
- Nic ci nie jest młody?- spytał Tony.
- Nie.. ni-c - powiedział chłopak dysząc.
- Wstawaj idziemy dalej- Tony podał chłopcu rękę i szli dalej. Stephen przez cały czas szedł z przodu. Spoglądał przed siebie z nadzieją, że zobaczy wreszcie miasteczko. Obawiał się tylko jednej rzeczy, że Stark może mieć rację.
Tony z coraz większym zainteresowaniem przyglądał się Stephen'owi. Zastanawiał się głównie nad jego wcześniejszą historią.Gwałtownie z rozmyślań ocknęło go uczucie wciągania. Teraz zobaczył, że tkwi w ruchomych piaskach!
-Nie widzisz jak chodzisz?!- krzyknął Strange. Szybko podbiegł do Tony'ego, aby pomóc mu w jakiś sposób. Wyciągnął w jego kierunku rękę, a Tony złapał się jej. Z wielkim trudem Stephen zaczął wyciągać z uścisku piasku mężczyznę.
Po paru próbach piasek ustąpił i wypuścił swoją ofiarę.- Dziękuję- wydukał Tony i uśmiechnął się do Stephen'a .
- Proszę- rzekł mag i ruszył w dalszą drogę. Tony patrzył na niego zdziwiony. Był mu oczywiści wdzięczny za ratunek.
- Wiem, że jestem zajebisty, ale nie patrz się tylko chodź.-Tony otrzepał się i podbiegł do reszty.
- Kim ty w ogóle jesteś?
- Jestem człowiekiem
- Ale z dupy pojawiasz się w moim życiu i wszystko przewracasz.
- Wzajemnie. Jeśli chcesz wiedzieć jestem doktor Stephen Strange. I jestem magiem.
- To ja jestem...
- Jesteś Tony Stark miliarder, playboy oraz jeden z Avengers.- dokończył Strange. Stark zamilkł... Osoba Stephen'a co raz bardziej go intrygowała.- Nie jestem pieprzonym stalkerem. Mam telewizor.- Stephen odpowiedział na spojrzenie Tony'ego.- Jaki upał tutaj...
-Trafne spostrzeżenie
- Muszę oszczędzać baterię zbroi..
- To dlatego ciągniesz ją za sobą?- powiedział Stephen i rzucił kątem oka na zbroję. Od niewielkiego czasu Tony ciągnął ją ze sobą i wszystkich spowalniał.
- To powinno ważyć przynajmniej tonę. Co z tym zrobiłeś?
- Zaintalowałem czujniki, które powodują, że nie czuć ciężaru.
- Pomogę ci. Przydam się na coś.-powiedział Strange i chwycił zbroje.
- Dzięki twojej obecności nie nudzę się- pomyślał Tony.
- Dzięki.- Peter patrzył na nich z uśmiechem i nadal biegł z przodu.
Nagle ziemia się zatrzęsła. Przed stopami mężczyzn rozwarła się szpara uniemożliwiająca dotarcie do Peter'a.
- Peter!- krzyknął Tony już chciał skoczyć, ale dziura się powiększała. Stephen złapał go za kołnierz, aby nie wpadł w szczelinę.
- Przystopuj! Nie przeskoczysz myśl człowieku!
- Słuchaj! Zamknij się i daj mi działać, bo chce dotrzeć do mojego syna!
- Nie wiesz co robisz!
- Wiem!- krzyknął Tony.
- Jak dziecko!
- Jest uroczy, gdy się denerwuje... Cholera Stark co ty myślisz!- pomyślał Tony.
- Uspokój się. Nie przeskoczysz tego zrozum to. Jak ziemia przestanie się trząść weźmiesz pelerynę i bezpiecznie przelecisz na drugą stronę. - powiedział spokojnie Stephen.
Peleryna jakby na jego słowa gwałtownie zaprotestowała.- Dobrze niech tak będzie- mężczyzna podniósł ręce w geście obronnym. Wiedział, że mag ma rację... Nie znosił tego uczucia. Mężczyzna zaczął chodzić tam i z powrotem. Nie chciał stać bezczynnie, gdy być może jego syn walczył o życie!
Po tak na prawdę kilku minutach ziemia ustała, a pył opadł. Teraz zobaczyli jak głęboka była dziura.- Daj szybko pelerynę!- krzyknął Stark.
Stephen westchnął i skinął głową.
Peleryna niechętnie się odczepiła właściciela i przyczepiła się do Tony'ego.Wtedy mężczyzna uniósł się nad ziemią i przeleciał nad wielkim kanionem.
- Współczuję... Pelerynie- powiedział do siebie Stephen patrząc na oddalającego się miliardera. Tony wreszcie dotknął ukochanej ziemi i odczepił pelerynę.
- Peter!- krzyknął Tony widząc chłopaka w jednym kawałku.
- O dzień dobry!- odpowiedział Peter z uśmiechem na twarzy.
- Żyjesz!
- Przecież nie jestem dzieckiem umiem się zachować jak ziemia się trzęsie to w podstawówce uczą. - Tony przytulił Peter'a. Po chwili koło nich pojawił się Stephen.- Bo cukrzycy dostanę. Chodźcie jeszcze kawał drogi przed nami.- odezwał się Stephen, a Tony i Peter posłusznie ruszyli za czarodziejem.
- Dzięki za pomoc...- wydusił Stark. Tony zobaczył na ustach kompana uśmiech, który znikł po chwili. Jednak był szczęśliwy, że udało mu się przełamać kamienną twarz towarzysza.
- Miałbym po prostu wyrzuty sumienia...- odrzekł Strange.- i brak towarzystwa- dodał w myślach.
Po kolejnych minutach usłyszeli zbawienne słowa:
- Patrzcie widać wioskę!- krzyknął Peter!- Jesteśmy na miejscu...
CZYTASZ
I do not believe | IronStrange
FanfictionTony razem z Peter'em przypadkowo poznają czarodzieja. Niby nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego, ale nagły zwrot akcji zniweczy ich plany. Czy dadzą radę? Czy wykiełkuje w nich coś... Nowego? Zobaczcie sami #1 IronStrange! Dziękuję z całego serduszk...