4.

3.5K 249 162
                                    

Mijały kolejne żmudne godziny. Słońce świeciło coraz mocniej. Było nie do zniesienia. Peter szedł powoli jakby cała radość i energia, która drzemała w nim wyparowała.
Stephen cały czas starał się dotrzymywać im kroku. Mimo strasznego gorąca, starał się ukrywać zmęczenie.
Tylko Tony dobrze znosił upał. Głównie dlatego, że miał klimatyzacje w zbroi.

- Ile jeszcze?- spytał po raz setny Peter.

- Jak zobaczysz wioskę to będziemy ku celu.- odpowiedział mu Strange.

- A może się pomyliłeś?- spytał Tony.

- Nie sądzę.

- A jeśli?

- To zginiemy na pustyni.

- Co?!- zapytał przestraszony chłopak.

- Peter to był żart.- odpowiedział mu Stark.

- A jeśli to prawda ?- Peter spanikował i uciekł do przodu.

- Widzisz co narobiłeś?! Teraz muszę za nim biec!

- To daremne przy takiej temperaturze i pogodzie oraz z odwodnienia może biec najwyżej przez 5 minut.- odpowiedział szybko Stephen.

- Coś tu kuźwa Sherlock?- Stephen nie odpowiedział. Szli dalej w milczeniu.

Po paru minutach tak jak mówił Strange zauważyli leżącego na piasku Peter'a.

- Nic ci nie jest młody?- spytał Tony.

- Nie.. ni-c - powiedział chłopak dysząc.

- Wstawaj idziemy dalej- Tony podał chłopcu rękę i szli dalej. Stephen przez cały czas szedł z przodu. Spoglądał przed siebie z nadzieją, że zobaczy wreszcie miasteczko. Obawiał się tylko jednej rzeczy, że Stark może mieć rację.
Tony z coraz większym zainteresowaniem przyglądał się Stephen'owi. Zastanawiał się głównie nad jego wcześniejszą historią.

Gwałtownie z rozmyślań ocknęło go uczucie wciągania. Teraz zobaczył, że tkwi w ruchomych piaskach!

-Nie widzisz jak chodzisz?!- krzyknął Strange. Szybko podbiegł do Tony'ego, aby pomóc mu w jakiś sposób. Wyciągnął w jego kierunku rękę, a Tony złapał się jej. Z wielkim trudem Stephen zaczął wyciągać z uścisku piasku mężczyznę.
Po paru próbach piasek ustąpił i wypuścił swoją ofiarę.

- Dziękuję- wydukał Tony i uśmiechnął się do Stephen'a .

- Proszę- rzekł mag i ruszył w dalszą drogę. Tony patrzył na niego zdziwiony. Był mu oczywiści wdzięczny za ratunek.

- Wiem, że jestem zajebisty, ale nie patrz się tylko chodź.-Tony otrzepał się i podbiegł do reszty.

- Kim ty w ogóle jesteś?

- Jestem człowiekiem

- Ale z dupy pojawiasz się w moim życiu i wszystko przewracasz.

- Wzajemnie. Jeśli chcesz wiedzieć jestem doktor Stephen Strange. I jestem magiem.

- To ja jestem...
- Jesteś Tony Stark miliarder, playboy oraz jeden z Avengers.- dokończył Strange.  Stark zamilkł... Osoba Stephen'a co raz bardziej go intrygowała.- Nie jestem pieprzonym stalkerem. Mam telewizor.- Stephen odpowiedział na spojrzenie Tony'ego.

- Jaki upał tutaj...

-Trafne spostrzeżenie

- Muszę oszczędzać baterię zbroi..

- To dlatego ciągniesz ją za sobą?- powiedział Stephen i rzucił kątem oka na zbroję. Od niewielkiego czasu Tony ciągnął ją ze sobą i  wszystkich spowalniał.

- To powinno ważyć przynajmniej tonę. Co z tym zrobiłeś?

- Zaintalowałem czujniki, które powodują, że nie czuć ciężaru.

- Pomogę ci. Przydam się na coś.-powiedział Strange i chwycił zbroje.

- Dzięki twojej obecności nie nudzę się- pomyślał Tony.

- Dzięki.- Peter patrzył na nich z uśmiechem i nadal biegł z przodu.

Nagle ziemia się zatrzęsła. Przed stopami mężczyzn rozwarła się szpara uniemożliwiająca dotarcie do Peter'a.

- Peter!- krzyknął Tony już chciał skoczyć, ale dziura się powiększała. Stephen złapał go za kołnierz, aby nie wpadł w szczelinę.

- Przystopuj! Nie przeskoczysz myśl człowieku!

- Słuchaj! Zamknij się i daj mi działać, bo chce dotrzeć do mojego syna!

- Nie wiesz co robisz!

- Wiem!- krzyknął Tony.

- Jak dziecko!

- Jest uroczy, gdy się denerwuje... Cholera Stark co ty myślisz!-  pomyślał Tony.

- Uspokój się. Nie przeskoczysz tego zrozum to. Jak ziemia przestanie się trząść weźmiesz pelerynę i bezpiecznie przelecisz na drugą stronę. - powiedział spokojnie Stephen.
Peleryna jakby na jego słowa gwałtownie zaprotestowała.

- Dobrze niech tak będzie- mężczyzna podniósł ręce w geście obronnym. Wiedział, że mag ma rację... Nie znosił tego uczucia. Mężczyzna zaczął chodzić tam i z powrotem. Nie chciał stać bezczynnie, gdy być może jego syn walczył o życie!
Po tak na prawdę kilku minutach ziemia ustała, a pył opadł. Teraz zobaczyli jak głęboka była dziura.

- Daj szybko pelerynę!- krzyknął Stark.
Stephen westchnął i skinął głową.
Peleryna niechętnie się odczepiła właściciela i przyczepiła się do Tony'ego.

Wtedy mężczyzna uniósł się nad ziemią i przeleciał nad wielkim kanionem.

- Współczuję... Pelerynie- powiedział do siebie Stephen patrząc na oddalającego się miliardera. Tony wreszcie dotknął ukochanej ziemi i odczepił pelerynę.

- Peter!- krzyknął Tony widząc chłopaka w jednym kawałku.

- O dzień dobry!- odpowiedział Peter z uśmiechem na twarzy.

- Żyjesz!
- Przecież nie jestem dzieckiem umiem się zachować jak ziemia się trzęsie to w podstawówce uczą. - Tony przytulił Peter'a. Po chwili koło nich pojawił się Stephen.

- Bo cukrzycy dostanę. Chodźcie jeszcze kawał drogi przed nami.- odezwał się Stephen, a Tony i Peter posłusznie ruszyli za czarodziejem.

- Dzięki za pomoc...- wydusił Stark. Tony zobaczył na ustach kompana uśmiech, który znikł po chwili. Jednak był szczęśliwy, że udało mu się przełamać kamienną twarz towarzysza.

- Miałbym po prostu wyrzuty sumienia...- odrzekł Strange.- i brak towarzystwa- dodał w myślach.
Po kolejnych minutach usłyszeli zbawienne słowa:
- Patrzcie widać wioskę!- krzyknął Peter!

- Jesteśmy na miejscu...

I do not believe | IronStrangeWhere stories live. Discover now