9.

1.7K 134 40
                                    

Stephen powoli otworzył ociężałe powieki. Czuł , że nie ma władzy nad własnym ciałem. Gdy otworzył oczy szerzej zauważył wokół siebie dużo ostrzy i twarz kosmity.

- Wiesz... Nigdy nie zawiodłem mojego Pana. Zawsze byłem mu posłuszny. Gdy kazał coś zrobić wykonywałem to. Kiedy przyniosę mu kamień na twoim martwym ciele mój pan na pewno się ucieszy.- Gdy kosmita skończył ostrza wiszące przy twarzy czarodzieja zaczęły się przybliżać. Wtedy jedno z nich dotknęło twarzy i zaczęło wbijać się w skórę. Bolało to piekielnie. Stephen krzyknął z bólu. Kosmita tylko się zaśmiał z satysfakcją.

- Będziesz błagał o śmierć...- wyszeptał. Więcej ostrzy zaczęło się wbijać. Coraz bardziej to bolało... Każde wzięcie oddechu powodowało niemiłosierny ból. Strange nadal nie chciał oddać kamienia. Mógł zginąć, ale z świadomością wypełnionej przysięgi. Jednak w głębi duszy wiedział, że  nie chodzi tylko o przysięgę. Wiedział, że gdy odda kamień jego rodzinie grozi niebezpieczeństwo.  Kolejne ostrza wbijały się w twarz. Stephen wydał z siebie kolejny przepełniony boleścią krzyk.
***

Tony siedział w kryjówce z Peter'em patrząc na scenę na dole. Wtedy usłyszeli przeraźliwy krzyk. Wiedzieli do kogo należał... Tony nie wiedział co robić. Widział jak bliska osoba cierpi za dobro świata. Taka jest praca bohatera, ale nie zostawi Stephen'a samego. Mężczyzna oparł się o ścianę i zaczął myśleć jak mu pomóc. Każdy krzyk co raz bardziej rozpraszał Tonego.

On przez ciebie umiera...- rozbrzmiał się głos w jego głowie. Tony odchodził od zmysłów. Jak mu pomóc?!

- Panie Stark... Ja wiem co robić.- odezwał się Peter. Tony nie miał innego wyjścia i musiał go wysłuchać.
***
Stephen powoli zaczął tracić siły... Cierpienie było bardzo ogromne.  Umierał z świadomością, że wypełnił swój obowiązek... Uratował ich. Czuł, że zaraz nadejdzie koniec męki i przeniesie się do lepszego świata. Żałował, że nie powie ostatnich słów do Tonego... Kogoś kogo kochał. Zamknął oczy i z uśmiechem znosił kolejne ciosy. Czekał na koniec...
Nagle usłyszał znajomy głos. Otworzył oczy i zobaczył Tonego, który stanął naprzeciwko stwora.

- Nie pokonasz mnie. Moja moc jest silniejsza od twoich zabawek- zadrwił kosmita.

- Może tak, ale Młody obejrzał się więcej filmów- powiedział Tony i promieniem stworzył dziurę w statku. Zaskoczony kosmita wyleciał w czarną przestrzeń. Radość Tonego nie trwała długo, ponieważ za kosmitą poleciał Stephen. Tony był za daleko, aby w porę chwycić maga. Peter jakby zrozumiał ojca i chwycił czarodzieja.

- Stephen żyjesz?!- krzyknął uradowany Tony, widząc Stephen'a. Czarodziej mimo bólu wstał i z trudem przytulił Tonego.

- Dziękuję- szepnął do Starka.

- Jaki śliczny obrazek- powiedział zachwycony Peter. Tony i Stephen gwałtownie się od siebie odsunęli.

- A teraz do domu- powiedział Tony i już szedł w stronę sterowania tą oponą.

- Wiesz, że nie możemy- rzekł stanowczo Stephen. Tony odwrócił się do przyjaciela.

- Słuchaj widzisz do czego ten kamień cię doprowadził! Nie możesz z nim walczyć!

- Tony zrozum to tak jest  powód dla którego istnieje... Chce ratować innych.

- Myślałem, że inny...- powiedział cicho Tony z pretensją w głosie.

- Nie odstawiaj tu teraz szopki! Dobrze wiesz, że ważą się tu losy wszechświata!

- Oddaj ten kamień.

- A on nadal swoje- wykrzyknął Stephen i podniósł ręce do góry jakby błagał Boga o lepsze życie.- Dalej jedziemy na Tytan.

- Nie ruszamy się stąd, aż do czasu gdy Thanos zginie.

I do not believe | IronStrangeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora