to

3.9K 337 84
                                    

🍃

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

🍃

Wzdrygnął się, gdy nagle budzik jego telefonu zaczął dzwonić. Dorwał się szybko do urządzenia i wyłączył muzyczkę, odrzucając je po tym gdzieś w pościel. Odetchnął głęboko i wywrócił oczami, bo znowu zapomniał go ściszyć i kolejny raz ten przyprawił go prawie o zawał. Tak jak poprzedniego dnia odwrócił się na plecy i wbił swój wzrok w sufit. Od małego miał problem z wczesnym wstawaniem i nie rozumiał jak jego mama od razu wyskakiwała z łóżka z wielkim uśmiechem na ustach.

Podniósł się do siadu i przejechał dłońmi po swojej twarzy z głośnym westchnieniem. Odszukał swój telefon, który znalazł się dziwnym trafem na podłodze i sprawdził godzinę. Zakrztusił się, widząc kilka minut po szóstej trzydzieści, bo przecież on mógł jeszcze pospać do tej siódmej. Jednak jak się już obudził, to więcej nie zaśnie, więc wstał ze swojego łoża i od razu podszedł do okna, odsłaniając je. Uśmiechnął się, widząc szare chmury nad miastem i spojrzał na jeszcze częściowo opustoszałe ulice Londynu.

Zaśmiał się cicho, widząc jak mały chłopczyk gania za jakimś bezpańskim kotem, chcąc go pogłaskać. Przeniósł wzrok na jednego z kierowców, który wyciągał zakupy z bagażnika, a na koniec spojrzał na swoje dłonie. Każdy miał inne życie, ale tak naprawdę wszyscy tkwili w jednej wielkiej monotonii. Było tyle ludzi na świecie, więc dlaczego akurat on żył? Dlaczego ludziom tak bardzo na czymś zależy skoro to i tak się kiedyś skończy? Ich życie zniknie i nikt o nich nie będzie pamiętał. Przez jakiś czas rodzina i przyjaciele będą ubolewać nad śmiercią, a potem? Każdy o nich zapomni, więc po co właściwie żyć? Żeby po prostu przeżyć to jedno życie, które dostaliśmy?

Wziął swoje rzeczy i zamknął się w łazience. Wszedł do kabiny i włączył wodę, która zaczęła strumieniami lecieć po jego ciele. Oparł głowę o jedną ze ścian i powrócił myślami do chłopaka z windy, którego był pewien, że już wcześniej widział. Miał nawet podejrzenia, że to ta jedna osoba z jego życia, która tak jak się pojawiła, tak też odeszła, zostawiając po sobie tylko wspomnienia, których nie mógł wyrzucić ze swojej głowy. Ten sam śmiech, oczy, uśmiech... tylko w dorosłej wersji. Widział w brunecie osobę, którą kochał i chyba nadal wciąż w głębi duszy kocha. Nie wiedział, czy to tylko wymysł jego wyobraźni, czy to naprawdę była ta osoba.

Przeczesał ostatni raz swoje włosy i ruszył do kuchni. Sprawnie przygotował sobie śniadanie i zasiadł przy blacie, nawet nie siadając na krześle, a zabierając się od razu za jedzenie. Zjadł w mgnieniu oka i szybko pochwycił swój telefon, aby sprawdzić godzinę. Otworzył szerzej oczy, widząc, że zostało mu piętnaście minut do rozpoczęcia pracy i pędem rzucił się w stronę przedsionka. Wsunął buty na swoje stopy i nawet nie zawiązując sznurówek, chwycił płaszcz i wręcz wyleciał z mieszkania.

W biegu wpakował klucze do torby i krzycząc głośne przepraszam w stronę młodej kobiety, zaczął biec w kierunku budynku korporacji, którego wierzchołek zauważył zaraz po wyjściu z bloku.

Zatrzymał się tuż przed szklanymi drzwiami, w które o mało nie wbiegł i zerknął na zegar wiszący w holu. Odetchnął, widząc, że miał jeszcze siedem minut. Poprawił swój krawat i wszedł do środka jakby nigdy nic. Zerknął kątem oka na Seulgi, która patrzyła na niego, próbując powstrzymać się od śmiechu i posłał w jej stronę swój wielki uśmiech, przez który dziewczyna już nie wytrzymała i parsknęła, od razu zatykając swoje usta dłonią i wracając do pracy. Ta najwyraźniej musiała widzieć jego prawie zderzenie z drzwiami, których naprawdę nie widział.

Rozejrzał się po pomieszczeniu, czy aby na pewno nikt nie widział jego małej wpadki i ruszył w kierunku wind. Przyśpieszył kroku, gdy zauważył jak jakiś mężczyzna w błękitnej koszuli wchodzi do środka, a za nim drzwi się powoli zasuwają. Włożył w ostatnim momencie buta w szparę, a drzwi ponownie się rozsunęły. Wszedł do środka i ustawił się obok bruneta, dopiero później dostrzegając, że jest to jego nowy znajomy, który tak jak poprzednio był wpatrzony w ekran telefonu.

— Znowu się spotykamy — rzucił głośno w stronę chłopaka, na co ten podskoczył i złapał się za serce. Spojrzał na Jeongguka i mruknął ciche mhm.

A sam Jeongguk zmarszczył brwi i przysunął się bliżej towarzysza. Nie lubił być ignorowany.

— Tak w ogóle to jak masz na imię? — zagadnął, zaglądając przez ramię na ekran telefonu bruneta, jednak ten szybko go zgasił i odwrócił się w jego stronę.

— Kim Taehyung — wystawił dłoń, aby uścisnąć tą należącą do czarnowłosego, a przy tym kawałek rękawa podciągnął mu się troszkę za wysoko ukazując tatuaż.

I wtedy Jeongguk był już pewien, że to ten Taehyung. Jego Taehyung. Jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Jego jedyna prawdziwa miłość, która go zostawiła.

Ta miłość, której przez te wszystkie lata starał się pozbyć ze swojego życia. Chciał zapomnieć o urokliwym chłopcu z brązowymi oczami, który zawsze wpatrywał się w niego z radosnym uśmiechem na ustach i zawsze dzielił się skradzionymi z tajemnej półki słodyczami. Chciał zapomnieć o buntowniczym nastolatku, który tylko przed nim potrafił się otworzyć i powiedzieć co go trapi, ale też... zostawić. Chciał zapomnieć o chłopaku, który wyjechał bez pożegnania i nawet nie dawał żadnego znaku życia przez cały ten czas.

Jednak z chwilą, gdy ponownie go zobaczył wszystko odeszło w niepamięć. Teraz chciał go mieć tylko i wyłącznie przy sobie i przysiągł sobie, że nie pozwoli mu ponownie odejść.

— Jeon Jeongguk, miło mi.


🍃



❝SAME OLD LOVE❞ taekookWhere stories live. Discover now