Rozdział 5

347 54 9
                                    

Biało włosa również się uśmiechnęła i odpowiedziała. - Widzę że szukacie jakiejś pracy. Może pomogę? - odparła radośnie. W sumie dobry pomysł. Nie znam się na tym. - Hm... No to co powiesz na to? - podała mi kartkę papieru z ogłoszeniem.

- Zbieranie kolorowych magicznych nasion? Brzmi ciekawie i... Nawet bezpiecznie. Miejsce? - Blondynka z uśmiechem spojrzała na Mirę która zastanowiła się. - Góry około dwa kilometry za Magnolią. Osoba która dała to zadanie kazała dać ten przedmiot komuś kto zgłosi się po to -  Odparła. Podała mi do ręki naszyjnik z kluczem. Był piękny lecz lekko zniszczony. - Naszyjnik? Troszkę to dziwne.. cóż nieważne! - byłam podekscytowana moim pierwszym zadaniem więc bez zastanowienia postanowiłam poszukać Levy żebyśmy wykonały to zadanie. Po chwili podbiegła do mnie z smutnym wyrazem twarzy - Lu... Przepraszam cię! Nie możemy dzisiaj iść na tą misję. Mój przyjaciel został ranny i muszę się nim zaopiekować. - Mówiła to że łzami w oczach więc wiedziałam że przejęła się tym. - Nic się nie stało. Pójdę sama - Odparłam promiennie. Choć było pewne że mnie nie puści - Nie możesz! Już raz cię straciliśmy. Nie chcę tego więcej przeżywać. - Wyglądała jakby miała się rozpłakać więc nie chciałam naciskać ale naprawdę mi na tym zależało. - A jeśli ktoś by ze mną poszedł albo.. O już wiem! Mam takie cacko dzięki któremu będziesz mogła wiedzieć gdzie jestem i mogła się ze mną skątaktować. Co myślisz? - Miałam nadzieję że się zgodzi.

- I koniecznie poinformuj mnie jak wrócisz! - powtórzyła już z piąty raz. Naprawdę się o mnie troszczy. To miłe. - Oczywiście Leviś. - zaśmiałam się i wyszłam z jej mieszkanka. Ciekawe czy ta misja będzie trudna. Nie zważając na to za zaczęłam kierować się w stronę miejsca docelowego. Postanowiłam pójść na nogach bo i tak nie miałabym jak tam pójść inaczej, w sumie to nie było tak daleko. Znowu postanowiłam się zamyślić o rzeczach dziejących się w moim życiu. Naprawdę się cieszę że mogę spotkać się że mogłam tu wrócić. Czekałam na to 10 lat. Mam nadzieję że ONA Dobrze się trzyma. Trochę smutno mi się zrobiło jak sobie o tym przypomniałam ale powiedziałam tylko. - Już niedługo.

Nie zauważyłam nawet jak długo myślałam bo byłam już prawie na miejscu. Spojrzałam na las obrastający góry i przypomniało mi się pewno miejsce. Szybko potrząsnęłam głową i stawiałam pewniej kroki. Gdy byłam już na miejscu zobaczyłam małą chatkę w miejscu gdzie było mniej drzew. Mira faktycznie coś mi mówiła o domku więc to pewnie tu. Podeszłam pewnie z uśmiechem do drzwi. I już miałam pukać gdy usłyszałam za sobą. - A więc znowu się spotykamy. - obróciłam głowę i zobaczyłam niebiesko włosą dziewczynę. - Lucy. - dodała. Cały czas była uśmiechnięta, ale nie był to sadystyczny uśmiech. Bardzo spokojny i kojący. Wydawało mi się że gdzieś już widziałam ten uśmiech. Tą piękną spokojną twarz. Ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie gdzie. - Dużo czasu minęło - I znowu ten znany mi głos. Skąd. Skąd. Skąd? Skąd?! Skąd ja go znam?! Upadłam na kolana i złapałam się za głowę. Miałam w niej małe przebłyski ale udało mi się przypomnieć tylko jedną rzecz. - Juvia.

______________________________

Hejcia! Powracam!! Mam nadzieję że rozdział się spodobał. I przepraszam że nie dodałam wcześniej... Gomeene!

Gwiazdozbiór |Fairy Tail|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz