Prolog

24 2 0
                                    


Niska jasno skóra istota o lśniących rudych włosach  przedzierała się przez cierniste gąszcze ciemnego lasu. Światło księżyca równomiernie pokrywało  korony drzew tworząc gładką taflę przypominającą srebrzyste jezioro na spokojnej polanie. Wtedy człowiek poczuł nie małe zaskoczenie. Rudowłosa nie była sama. W rękach trzymała niemowlę o szkarłatnej bliźnie przechodzącej przez oko. Usłyszał kroki nagich, bladych stóp. W gęstwinie otwarły się drzwi. U ich progu stała starsza kobieta o białych włosach i poznaczonymi bliznami twarzy, oraz bladymi, żylastymi rękami poplamionymi krwią. Wzięła w ręce płaczące dziecko na pewno nie będące nimfą. Po chwili jednak śliczne, rudowłose stworzenie podobne do istoty ludzkiej rozpłyneło  się w strumień i wtedy drzwi się zatrzasnęły. W domku było słychać szmer naczyń, i liczną służbę. W domku było słychać różnorodne dźwięki płaczu małych dzieci.

I wtedy rozległ się krzyk. Mrorzący krew w żyłach krzyk.

-Przeznaczenie zostanie spełnione! -zawołał stary zmęczony głos i zakaszlał kilku krotnie.-Teraz mogę odejść.-powiedziała łagodnie. I wtedy słuchać było gigantyczny trzask. Wszystko co było widoczne to jasne światło. I potem wszystko wróciło do normy. Chyba.

-Ona jest za młoda! Nie przetrwa tej nocy!-rozległy się wołania we wnętrzu chaty.

-Musi. Przetrwała chociaż jeden dzień w Danaterael to tutaj też przetrwa.-odparł jakiś mężczyzna, niskim głosem-Ale ty jej napewno nie pomożesz.-dodał wkrótce.

-Ja nie dam rady? Ja! Mam imunited. Umiem pomóc każdemu.-krzyknęła a z mieściny dobiegły odgłosy szarpaniny, która po jakimś czasie została zastąpiona ożywioną dyskusją. Czy smarkacz ma być wojownikiem, handlarzem czy też krawcową. Rozmowę przerwał jednak, nagły ryk płaczu wydobyty z ust dziecka. Dorośli momentalnie zamilkli. Z rany na oku trysnęła krew.

-Coś ty zrobił!-darła się rozpaczliwie kobieta.-Ty fajtłachu! Idioto! Wynocha!-wykrzykiwała wyrzucając mężczyznę z domu.

Facet rozejrzał się po okolicy. Nic. Żadnego zagrożenia.

-Cholera bierze przy tej Kandrzy!-wzdrygnął się rozgniatając drzewka butami.-Jeszcze pożałuje!-dodał cicho.

Żołnierz schylił się bezgłośnie, by nie zostać zauważonym. Wyglądało na to że znalazł to czego szukał. Progi słynnej chaty starej Dasery mieszkającej z córką, zięciem i pomocą domową została znaleziona. Trzeba poinformować króla.

Już lekko wstawał , lecz na jego plecy rzuciła się niska rudowłosa, niewiasta.

-Co tu robisz!?-spytała gniewnie i przystawiła srebrzysty sztylet do szyji mężczyzny.

-Jestem z dworu w Lukken.- odparł kładąc ręce na ramionach dziewczyny. Ta jednak odsunęła się i uśmiechnęła się szyderczo.-A imię jakieś masz? 

-E... mówią mi Tinro.-Powiedział wpatrzony w niezwykle delikatną twarz dziewczyny.-A na ciebie jak wołają?-spytał pośpiesznie.

-Na mnie?-spytała zdziwiona-Jestem Aldien. A ty tu zostaniesz.

IstotyWhere stories live. Discover now