1

7 0 0
                                    

Ledian wstała lekko z łóżka, a raczej drewnianej deski obłożonej płótnami. Wzdrygnęła się lekko, odrzuciła na bok warkocza w kolorze słomy i zaczęła się ubierać. Biała, bawełniana bluzka, kurtka z jeleniej skóry, spodnie i pas. Te same ubrania co wczoraj, przed wczoraj, tydzień temu i... rok temu. Włosy dziewczyny były  rozszarpane, zkołtunione. Tęgie uda ledwo wciskały się w szarawe spodnie, a bluzka wydawała się za mała. Dziewczyna wyszła ze swojej izby którą dzieli z Eriazą. Sarkastyczną, blond włosą elfką, nieco kapryśną i rozpieszczoną, jednak najbardziej znośną z całej trzynastki. Wychodząc potknęła się o kant ramy drzwi, i upadła lekko. Na szczęście w ekipie mają też niską, rudowłosą istotkę o imieni Vakalandrianderian, lecz z racji że wszyscy uważają to imię za za długie mówią do niej Valka, co ją niesamowicie wkurza, ale ostatecznie zawsze ratuje ich z opresji. Czy to zmiana w niewidzialnych podczas kradzieży ,czy tak jak teraz zatrzymanie przed upadkiem.

-Dziękuję, Valako.-mruknęła słoma podnosząc brwi.-To znaczy Vakandrilamandriean.-poprawiła się szybko.

-Vakalandrianderian.-powiedziała szybko.-jak do mnie mówisz to rób to chociasz poprawnie.-mruknęła czarodziejka.-Nie ma za co.

Po tym incydencie nastolatki udały się do wyjścia, by dostać się na polanę na której zwykli trenować. Prawie wszyscy tam stali. Kamienna, czyli centaur  o ciele jelenia,  Eriaza, elfka o prostych włosach, Alien. Ona była istotą jeziora. Stali również inni. Asar, jeden z ludzi sprawujących nad nimi kontrolę stał przed nimi.

-Z ksiąg zapewne dowiedzieliście się wiele o wojnie. Teraz to wykorzystacie. Macie do dyspozycji armię.-wrzeszczał krasnolud i rzucił zdezorientowanej Eriazie worek pełen kawałków drewna, natomiast w stronę Ledian cisnął mapą.

-Stwórzcie strategię obrony. Ja muszę coś załatwić- warknął i po tym dodał- I przeżyjcie.

Po tym powolnie oddalał się zostawiając trzynastkę w środku wielkiego lasu na dzikiej polanie. Ledian rozwinęła zestarzałą mapę i i postawiła ją po środku grupy. Po tym wyrwała widocznie urażonej elfce worek z pachołkami.

-Słuchaj, tak trzeba-szepnęła jej do ucha. Tamta pokiwała głową i popatrzyła na  starą przyjaciółkę.

-Więc tak. -Zaczęła Ledian przerywając szelesty licznych  rozmów.-Musimy otoczyć wroga ze wszystkich stron, ale też pozostawić  straż na około naszych terenów, na wypadek ataku.-mruknęła-Co wy na to?

-Jak dla mnie może być.-powiedziała zaspana elfka, ziewając jednocześnie.-Ale możemy też... uciec. Trzymają nas tu tak długo, a ja chciałabym się stąd wyrwać. Mam nadzieję że rozumiecie.-powiedziała i mrugnęła porozumiewawczo w stronę Ledian.

Na około rozległy się przytakujące głosy. I wtedy Alien wstała wyjmując metalową, ostrą katanę.

-Nie! Nigdzie nie idziemy! Ani ja, ani wy!-wrzeszczała wywijając przed bronią.- Jeli zdecedydujecie iść... to wyzywam Ledian na walkę o śmierć i życie. Fala zdenerwowania przepynęła po oczach reszty.

-Chodźmy. Ja sobie z nią poradzę!-powiedziała Ledian do grupy, uśmiechając się. Wstała, i wysunęła srebrzysty miecz ze skurzanej pochwy. Obróciła się w stronę człowieka jeziora i uśmiechnęła się ochydnie.

I zaczęły. Ta walka na miecze wyglądała bardziej jak srebrny taniec, spowity ciemną osłoną krwi. Szarpały i cięłay się na przemian. I wtedy Ledian upadła, a Alien wykorzystała okazję i przyłożyła go do szyji Ledian. 

-Ostatnie życzenie?-spytała cicho śmiejąc się. I wtedy miecz Ledian przebił ją na wylot. Zaczęła krztusić się krwią, ale Ledian tylko zerwała jej szaty i obwiązała swoje rany w biegu.

-Będziesz potrzebować pomocy medycznej!-powiedziała Kamienna.

-Tak. Ale za chwilę.- powiedziała trząsąc lekko głową.- Muszę... pić.-dodała dysząc.

Elfka podała jej skórzany worek z wodą z odrobiną wina.

Dziewczyna wzięła łyk i ruszyli powoli.


WIĘC TAK! To jest początek pierwszego rozdziału. Będę go jeszcze pisać. Zarzucę też spojlerem, że w r2 będzie kartka z pamiętnika Kamiennej, byście mogli poznać ich wcześniejsze losy.

Bywajcie!

IstotyWhere stories live. Discover now