Rozdział 16 ~ Pieprz się, Miachaelis.

505 45 7
                                    

Co ja wyprawiam?

Czy można mieć jakąkolwiek pewność co do stworzeń jakimi są demony? Oczywiście, że nie. A zakochanie się w jednym z nich to chyba największa głupota jaką można zrobić.

A więc zgłupiałam.

Ja, doświadczona wojowniczka, jedna z niewielu pozostałych przedstawicieli swojego gatunku. Inteligentna, rozważna, silna. Pokonałam już tak wiele trudności. Z każdej, nawet najbardziej beznadziejnej walki wychodziłam zwycięsko. A do pokonania mnie wystarczył jeden cholerny Sebastian. Mogę się przekonywać, że robię źle, ale moje ciało i tak ma serdecznie gdzieś moje prośby. Dopiero tym co pomogło mi się obudzić z transu, był cichy śmiech Sebastiana.

Oderwałam się gwałtownie od demona, wlepiając w niego przerażony wzrok. Lokaj również patrzył na mnie, ale z rozbawieniem i poczuciem zwycięstwa wpisanym w ten drwiący uśmieszek. Nie wierzę.

   - Ty tylko sobie ze mną pogrywasz. - stwierdziłam mrużąc oczy.

Niech no nie zaprzeczy, niech tylko powie coś innego niż to co oczekuję, a przysięgam, wyniosę się stąd jeszcze dzisiaj i nie wiem, czy powstrzymam żądzę mordu.

   - Tylko dlatego, że mi na to pozwalasz - odezwał się, śmiertelnie poważnym tonem.

Coś we mnie pękło. Jakaż, ze mnie głupia owca! Cały ten czas myślałam, że to ja wodzę go za nos, a tak naprawdę, byłam od początku zdana na jego łaskę. Zawrzał we mnie absolutny gniew. Miałam ochotę niszczyć. Nieważne co, nie ważne jak, chciałam słyszeć dźwięk niszczenia.

Po mojej nodze zaczęły rozchodzić się czarne pasy, a ułamek sekundy później demon poleciał przez pół pokoju pchnięty siłą uderzenia.

Jestem za słaba, powinnam odpoczywać i leczyć otrzymane rany, ale co mogę innego zrobić oprócz, powiedzenia temu wstrętnemu demonowi "Do NIEwidzenia?".

Zanim Sebastian zdążył zebrać się na równe nogi, moje ciało było już całe otulone czarnymi znamionami, a ja wspierana ich siłą stałam stabilnie na parapecie okna. Poczułam delikatny powiew powietrza delikatnie muskający moją skórę.

I wyskoczyłam.

Znów uciekam. Znów biegnę przed siebie. Znów byle dalej od czegoś. Jak długo jeszcze tak będzie? Muszę się poważnie zastanowić, gdzie się udać. W świecie śmiertelników na pewno nie zostanę. Tutaj istnieje większe prawdopodobieństwo, że demon mnie odnajdzie. A może...

W tym momencie wyczułam demoniczną aurę, zbliżającą się w zastraszającym tempie. Byłam już poza miastem, a przede mną rozciągał się mglisty zarys zielonych łąk i obszernego lasu. Momentalnie demon znalazł się tuż za mną. Skręciłam błyskawicznie w prawo, myląc nieco pościg, ale go nie gubiąc. Przez następne kilka chwil nieregularnie wykonywałam kolejne skręty. Moja technika jednak nie działała długo. ON cały czas był tuż za mną. Wręcz czułam, jak wyciąga do mnie swoją paskudną łapę, żeby mnie złapać, ale ja zamiast dalej mknąć w tym szaleńczym pędzie, gwałtownie zahamowałam.

Prędkość z jaką biegłam była tak wielka, że od tak nagłego zatrzymania się moje stopy były lekko wgniecione w podłoże. Natychmiast zaczęłam wyszukiwać wzrokiem Sebastiana i ku mojej radości nie mogłam go nigdzie zlokalizować.

Już stawiałam krok ku wolności, już przysłowiowo lis witał się z gąską, kiedy nagle poczułam tą znajomą demoniczną aurę za plecami. Jak?! Nie zdążyłam uciec przez potężnymi ramionami, które zamknęły mnie w szczelnym uścisku. Zaczęłam się wyrywać i warczeć z wściekłości, ale nie krzyczałam. Demon chwycił mnie za ramiona, tak mocno, że poczułam od nich pulsujący ból. Byłam unieruchomiona.

   - Posłuchaj mnie... - zaczął mówić Sebastian.

   - PUSZCZAJ MNIE! - tym razem krzyknęłam mu prosto w twarz, pchana rozdzierającą mnie od wnętrza złością.

   - Nie puszczę Cie dopóki mnie nie posłuchasz. - odparł sucho tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Za kogo on mnie ma? Nie jestem nikim, z kim do tej pory miał do czynienia i na pewno w żaden sposób już nie pozwolę mu ze sobą pogrywać.

Oczy zaczęły zachodzić mi czarną mgłą, a tym co teraz widziałam był tylko wyraz twarzy demona, z opanowanego, zmieniający się na zaniepokojony. Krzyknęłam głośno wyrywając się z uścisku Sebastiana. Nie jestem pewna, czy to tylko mi się wydaje, przestrzeń wokół mnie również zaczęły pokrywać ponure cienie. Demon nieznacznie się odsunął, widocznie zmieszany.

   - Pieprz się, Michaelis - syknęłam na odchodne.

Potem już tylko odwróciłam się i uciekłam. Widocznie roztaczałam wokół siebie śmiertelną aurę, gdyby demon chciał, mógłby bez problemu za mną podążyć, ale nie zrobił tego. Pozostaje teraz zastanowić się, gdzie się udać. Niewiele jest miejsc, w których bezpiecznie mogłabym się skryć. Chociaż... jest jedno. To, które biorąc pod uwagę inne, wydaje się bezpieczne niczym azyl. Problem tylko w tym, że wcale nie chcę tam wracać.

No cóż, przykro mi, nie mam wyboru.

Mamo, wracam do domu...

Szybsza od Demona | Sebastian MichaelisWhere stories live. Discover now