SUMMER LOVE

8 0 0
                                    

Sam koniec wakacji okazał się wyjątkowo piękny, jeśli chodzi o pogodę porównując zakończenie z początkiem letniej przerwy od szkoły. Louis Tomlinson właśnie pakował swoje walizki, starając się za wszelką cenę nie uronić ani jednej łzy.

Trwający trzy tygodnie obóz sportowy właśnie dobiegał końca. Podczas niego wiele się wydarzyło, a najważniejsze dla chłopaka rzeczy nie miały żadnego związku ze sportem. Przeżył swoją pierwszą miłość. Dzisiaj mijały już dwa tygodnie odkąd oficjalnie zostali parą, a wraz z upływającym czasem coraz gorzej znosił zauroczenie nią.

Gdy zapiął walizkę, usiadł zrozpaczony na łóżku. Musiał to już zakończyć, chociaż czuł, iż jego decyzja nie będzie dobra ani dla niej, ani dla niego. Jednak kontynuowanie tego na odległość zostawiłoby jeszcze większe rany i ciągnący się w nieskończoność ból, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Póki miał tę odwagę, aby spojrzeć jej w oczy mówiąc, iż to koniec, zerwał się z łóżka idąc do niej.

Siedziała pod drzewem, w miejscu gdzie pierwszy raz się pocałowali. Louis poczuł, jak jego żołądek zrobił fikołka.

- Hej, Rose.. Możemy porozmawiać? - wypowiedział z trudem.

- Och, tak, właściwe to chciałam też ci powiedzieć parę rzeczy.

Wstała, a jej szmaragdowe oczy spojrzały prosto w jego. Kasztanowe włosy dziewczyny, jaśniejsze w słonecznym blasku, opadły ciężko na jej ramiona. Chłopak zaczął czuć się podle, niestety zdawał sobie sprawę, iż nie obejdzie się bez łez. Czuł, że taka miłość jak ta, może szalona i dość głupia, zdarzała się tylko raz w życiu każdego człowieka. Jednak nie mógł pozbyć się myśli, że prawdopodobnie nigdy o niej nie zapomni w przyszłości.

- Louis? Coś się stało? Dlaczego nic nie mówisz? Nie posiadam jeszcze zdolności czytania w myślach.

- Rose.. Kocham cię, ale.. My musimy to zakończyć.

Uśmiech rozjaśniający niejeden ich wspólny wieczór zniknął z jej twarzy. Zastąpił go grymas, a w jej oczach zobaczył hamowane przez nią łzy.

- Ale Louis..

- Nie, Rose.. Myślałem nad tym długo. Będzie o wiele lepiej, jeśli się rozstaniemy.

- Przecież możemy to kontynuować! - zaczęła się denerwować. - Obiecuję, że napiszę, zadzwonię, błagam cię.

- Nie obiecuj mi takich rzeczy, proszę cię. Po prostu obiecaj, że nie zapomnisz nigdy o tym co nas łączyło, chociaż trwało naprawdę krótko. Nie patrz na mnie w ten sposób, nie błagaj mnie o kontynuowanie tego..

- Loui.. – sposób, w jaki zdrobniła jego imię, połączone z drżeniem w jej głosie złamał mu serce.

- Ten związek już nie przetrwa, rozumiesz? Lepiej jak się rozstaniemy. Za dwa miesiące, trzy o mnie zapomnisz. Ułożysz sobie życie z kimś lepszym. A tak ten ból trwałby wiecznie. W końcu co to za związek, gdzie nie mogłabyś mnie przytulić, dotknąć, tylko widziałabyś mnie na zdjęciach..

- Po prostu powiedz mi, że w Donchester czeka na ciebie inna! No dalej!

- Nie, nie mów tak. Zależy mi na twoim szczęściu i chciałbym, abyś zapamiętała te trzy tygodnie jako najlepszy czas w swoim życiu. Dobrze wiesz, że nie mamy szans, że z końcem obozu nasz związek też musiał się zakończyć. Nie utrudniaj mi tego, bo i tak już dawno czuję się jak śmieć, że muszę ci to robić.. Przysięgam, że zapamiętam to do końca życia..

- Daj mi spokój, dobra? - z jej policzków poleciały pierwsze łzy. - Daj mi spokój!

Pobiegła w stronę jej domku, w ten sposób kończąc ich relację. Skołowany Louis usiadł pod drzewem i pierwszy raz od długiego czasu naprawdę się popłakał. Zachował się okropnie, ale zdawał sobie sprawę, iż ona ułoży sobie życie z kimś innym, lepszym od niego. Nie chciał złamać jej serca, ale kiedy się w niej zakochał w ogóle nie myślał o przyszłości. Nie potrafił pogodzić się z myślą, że przez kolejne tygodnie wyleje tyle łez z powodu takiego śmiecia jakim się czuł.

Gdy wrócił do domu, przez kilka dni nie potrafił wziąć się w garść. Godzinami leżał patrząc się w sufit, analizując każdy szczegół ich szalonej, niedojrzałej miłości, jakby była najpiękniejszą sztuką godną uwagi. Dla niego to uczucie stało się arcydziełem, wytworzonym przez dwie zakochane w sobie, bratnie dusze. A także zmorą dnia codziennego, jej uśmiech prześladował go wszędzie, wciąż czuł smak jej ust na swoich. Nawet nie miał odwagi zapytać jak sobie radziła po rozstaniu, w ogóle nie potrafił wziąć telefonu aby napisać cokolwiek sensownego. I w tej samej chwili uświadomił sobie, że podczas ich ostatniej rozmowy nie usłyszała ani razu 'przepraszam'.

Kilka miesięcy później, koleżanka Rose z obozu napisała do niego. Z wiadomości wyczytał, że jego ukochana, którą wciąż kochał, znalazła chłopaka i była z nim naprawdę szczęśliwa. Uśmiechnął się lekko, ale jego serce znowu zostało rozerwane na kawałki, a szwy otworzyły się na nowo.

Spojrzał na korkową tablicę wiszącą nad jego biurkiem, miejscem gdzie powstawały marzenia oraz następowała ich realizacja. Na owym kawałku drewna, wisiało ich wspólne zdjęcie, oraz skromny tekst, który dla niej napisał. Z pomiętej kartki można było odczytać:

'' Hej Rose, bardzo Ci dziękuję za spędzony wspólnie czas. Dziękuję, że pozwoliłaś mi doświadczyć tak szalonej miłości. Oraz przepraszam, że złamałem Ci serce. Wiedz, że gdybym mógł zrobić cokolwiek aby być z Tobą już na zawsze, to zrobiłbym to. Na zawsze Twój, Louis.''

Znów spojrzał na te szmaragdowe, pełne radości oczy, na kasztanowe włosy okalające jej roześmianą twarz i na szczery uśmiech, podczas gdy on stał obok trzymając ją za rękę. Ten obraz chciał na zawsze pozostawić w swoim umyśle. Delikatnie przejechał dłonią po zdjęciu, jakby próbując cofnąć się w czasie do momentu, w którym zaczęła się ich znajomość i niezwykłe uczucie.

- Zawsze będziesz moją wakacyjną miłością... - szepnął zwieszając głowę.


THE END 

~~~

Tak tak kochani, to początek jak  i koniec tej historii, bo chciałabym abyście resztę jej części dopisali sobie sami. Może bohaterowie ponownie się odnajdą? Albo i nie? To już zależy tylko od was 


Much love, 

Paynette11 xx

NOTEBOOKDonde viven las historias. Descúbrelo ahora