16. Ostatni dzień na Ziemi

751 72 38
                                    

*Dark Eleven*

Leniwie rozchyliłem powieki. Leżałem w łóżku, wtulony w Mateusza. Tak bardzo nie chciałem go opuszczać. Moim marzeniem było to, aby zostać z nim na wieki. Rzeczywistość jednak była okrutna.

Szybkim ruchem dłoni otarłem łzy, które zdążyły nazbierać się w moich oczach, przez te kilka sekund, po czym podniosłem się do pozycji siedzącej.

-Eleven - wyszeptałem mu do ucha, pochylając się lekko.

Chłopak uniósł jedną powiekę w górę, by zobaczyć, co się aktualnie dzieje. Posłałem mu delikatny uśmiech, na co on odpowiedział tym samym.

-Hej - przywitał się ze mną.

Jego włosy były potargane i sterczały we wszystkie strony świata. Wyglądał uroczo, ale przeczuwałem, że prawdopodobnie będzie miał swój słynny bad hair day.

Chciałem spędzić ten dzień najlepiej jak mogłem. Był w końcu moim ostatnim w życiu. Ostatni dzień na Ziemi. Było mi okropnie przykro z tego powodu, jednak nie mogłem dać po sobie tego poznać.

On o tym nie wiedział. On nie mógł się dowiedzieć.

Oryginał uniósł się na łokciach, próbując mnie pocałować, jednak ja mu na to nie pozwoliłem, odsuwając się nieco.

Kurwa

Żeby tylko się nie domyślił. Co jak co, ale aktualnie daję mu do tego dobre powody.

Postanowiłem udawać, że po prostu straciłem równowagę, więc specjalnie wywaliłem się do tyłu na twardą podłogę.

Syknąłem z bólu, gdy moje plecki się z nią spotkały.

-Nic ci nie jest skarbie? - spytał Jedenastek.

Ja pierdole. Jak on mnie nazwał? Moje serce się roztopiło. Uczucie to, było wprost nie do opisania. Teraz rozryczałem się już na dobre.

Skuliłem się, naciągając kaptur na głowę. Zacząłem szlochać. Nie próbowałem nawet tego ukrywać, gdyż i tak by się dowiedział, w jakim stanie aktualnie jestem.

-Ej, co się stało? - zapytał ponownie z miłością w głosie. Podszedł do mnie, po czym położył rękę ma moim ramieniu.

Spojrzałem mu w oczy. W jego piękne, niebieskie oczy. Uspokajały mnie one w jakiś sposób. Mati ujął moją twarz w dłonie.

NIECH ON MNIE NIE DOTYKA

Odskoczyłem w tył jak poparzony. Na buzi chłopaka malowało się zdziwienie.

-Dark? - wstał i podszedł do mnie.

-Prze-przepraszam... - wyjąkałem cicho, wycierając mokre jeszcze policzki. Również podniosłem się do pozycji stojącej.

Mateusz nie wyglądał w żaden sposób na osłabionego. Może dlatego, że był to zwykły dotyk, a w dodatku tylko chwilowy. Pomimo wszystko, nie chciałem ryzykować.

-Powiedz mi, co się dzieje? - nadal chciał dopiąć swego. Położył mi ręce na klatce piersiowej i przydusił do ściany.

Kochałem, jak tak robił. Podniecało mnie to niesamowicie za każdym razem. Nie mogłem ulec pokusie. Nie tym razem.

On nie wiedział, że podsłuchiwałem wtedy jego rozmowę. Nie wiedział i tak miało pozostać. Przynajmniej do wieczoru.

-Może gdzieś razem wyjdziemy? - spytałem go niepewnie, starając się zmienić temat.

Jedenastek chwilę jeszcze patrzył na mnie w bezruchu, jednak po paru sekundach dał mi za wygraną. Spuścił wzrok, lekko się uśmiechając.

Uf, odpuścił...

Nagle pochylił się nad moim uchem i wyszeptał.

-Masz erekcję...

Momentalnie spojrzałem w dół.

Ja pierdole.

Wyrwałem mu się, po czym niemal z prędkością światła, wbiegłem do łazienki, zakluczając się w niej.

Podszedłem do lustra, rozstawiając ręce po bokach umywalki.

Spojrzałem w swoje odbicie. Grzywka opadała mi lekko na czoło. Wyglądałem jak kurwa Peter Parker, kiedy znalazł kostium czarnego Spider-Mana.

O czym ja myślę?

Muszę być dzisiaj silny. Dla niego. Choćby oznaczało to nawet odtrącenie chłopaka. Nie pozwolę, żeby cierpiał przeze mnie. Jest dla mnie zbyt ważny.

Zdarłem z siebie ubrania, po czym wszedłem pod prysznic. Strumień wody piznął mi w twarz. Za wszelką cenę, chciałem zmyć z siebie te wszystkie złe myśli.

*time skip*

Gdy doprowadziłem już swoje ciało do porządku, wróciłem do pokoju mojego chłopaka. Zastałem go przeglądającego coś na telefonie. Słysząc moje kroki, gwałtownie schował urządzenie do kieszeni, uważnie mi się przypatrując.

-Powiesz w końcu, co się dzieje? - spytał przewracając oczami.

-Powiem, ale dopiero wieczorem - uśmiechnąłem się uwodzicielsko w jego stronę. Na twarzy blondyna pojawiły się rumieńce.

Niech nic nie podejrzewa.

-No dobra, to wychodzimy gdzieś? - zapytał, nawiązując do dialogu przeprowadzonego kilkanaście minut temu.

-Jasne, tylko to ty musisz zdecydować gdzie, gdyż... gdyż, gdyż, gdyż... Nie znam Krakowa - wyjąkałem.

-Wiesz, to wcale nie jest tak, że ja z domu nie wychodzę, ale... - zaśmiał się nerwowo - ... Ale nie ogarniam jeszcze do końca tego miasta, pomimo tego, że mieszkam już w nim w chuuuj długo - specjalnie przedłużył przedostatnie słowo, by podkreślić swój skrajny debilizm, który w nim uwielbiam.

-A może znasz jakąś... Pizzerie?

-No, zdarzyło mi się chodzić na tego typu żarcie - mówiąc to, wyszczerzył się w uśmiechu.

-SO LET'S GOOO!!! - wykrzyknąłem zadowolony z wyboru tak zajebistego miejsca na pierwszą i ostatnią zarazem randkę.

*time skip*

Musieliśmy uważać na ludzi, a konkretnie ich unikać. Nie powiem, nie było to zbyt łatwe, będąc w samym centrum Krakowa. Przynajmniej nie była to Warszawa. Wtedy to nie ma przebacz.

Dzięki cudownej, pochmurnej pogodzie z nutką mżawki, miałem pretekst, by ukrywać się pod parasolką i kapturem.

-Już prawie jesteśmy - szepnął blondyn, po mniej więcej dziesięciu minutach drogi. Musiałem bardzo pilnować czasu.

-Która godzina?

-Prawie jedenasta - na jego słowa parsknąłem śmiechem. Istnie memiczna liczba.

𝙹𝚄𝚂𝚃 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 | 𝙴𝚕𝚎𝚟𝚎𝚗𝚡𝙳𝚊𝚛𝚔𝙴𝚕𝚎𝚟𝚎𝚗 *𝚉𝙰𝙺𝙾Ń𝙲𝚉𝙾𝙽𝙴*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz