⛔ sixteen ⛔

3.6K 280 297
                                    

    Kuroo zaczął się nudzić, wziął telefon i pisał na Twitterze o tym, jaka piękna istota przed nim siedzi. Kenma patrzył skupionym wzrokiem na materiały, usiadł po turecku i nie zwracał uwagi na chłopaka. Brunet obserwował jego delikatne ruchy, beznamiętne oczy, drobne dłonie. Włosy opadały mu na twarz, zakrywały policzki, blade i zapewne zimne. Chłopak podkreślał to za każdym razem, jakby było to czymś niezwykle wspaniałym. Uwielbiał kruchość jego istnienia, a zarazem bał się, że Kenma wróci do przeszłości i zostawi go, wykańczając się.

— Może przerwa? — zapytał, wstając z podłogi. — Zgłodniałem.

   Kenma spojrzał na niego z dołu, marszcząc brwi.

— Żartujesz? Czy ty w ogóle zacząłeś coś powtarzać?

   Kuroo wywrócił oczami. Zaczynał żałować, że zaprosił go do wspólnej nauki. Liczył na miłe spędzenie popołudnia pod pretekstem lekcji, ale Kenma naprawdę zamierzał się uczyć. Chłopak był niesamowicie zdolnym uczniem, ambitnym i dużo od siebie wymagał. Bruneta to rozczulało, bo sam nigdy nie przykładał do tego tak dużej wagi. Wystarczyły mu dopuszczające, chociaż stać go było na więcej, niż pokazywał. Usiadł z powrotem.

— A tak w ogóle, to co chcesz robić po skończeniu szkoły? Jesteś dobry ze wszystkiego, więc masz duże pole popisu. — Cmoknął zazdrośnie.

   Kenma podniósł głowę i zastanowił się chwilę.

— Myślę o Akademii Sztuk Pięknych — powiedział cicho.

— Co? Poważnie? — zapytał Kuroo, nie ukrywając zdziwienia.

   Chłopak speszył się, chociaż nie raz już to słyszał. Nikt nigdy nie brał na poważnie jego talentu artystycznego. W jego rodzinie i starej szkole mieli inne wartości rozwoju, zdecydowanie woleli przedmioty ścisłe. Kenma starał się do nich dopasować, dlatego był taki dobry, ale nigdy go to nie interesowało.

— Znaczy, jeśli chcesz, to idź. Masz talent, nie zmarnuj go — powiedział Kuroo, był lekko przygnębiony.

   Kenma już to wyczuwał. Wiedział, że chłopak nie miał żadnych dalszych aspiracji. Nie chciał zmarnować sobie życia, ale nie wiedział, od czego zacząć ogarnianie się.

— Jest okej — powiedział.

   Blondyn przysunął się do niego i przytulił. Kuroo był ciepły, miękki i duży. Czuł się bezpiecznie, gdy otaczał go ramionami. Nigdy nie miał tak namacalnego obrazu miłości. Nie musiał udawać, prosić o uwagę. Brunet dawał mu to wszystko najlepiej jak potrafił, żeby nie stracić go z oczu.

— Czemu twoja mama nie postawi nam dobrych ocen i już? — zapytał Kuroo, robiąc z ust dziubek.

— Hm, zastanówmy się. Może dlatego, że to oszustwo, a ona uczy w innej szkole? Poza tym matematyki, nie polskiego.

— Keeenma, zróbmy przerwę.

— Niech ci będzie. Kilka minut!

   Kuroo rozpromienił się i posadził Kenmę na swoich kolanach. Ten usiadł na nich okrakiem, rumieniąc się lekko. Brunet pogłaskał go po blond włosach, natrafiał na kołtuny między palcami. Były miękkie i pachniały truskawkami. Kenma patrzył na niego spokojnie, obserwował jak oczy mu błyszczą. Miał pełne, różowe usta, średniej wielkości, idealne do pocałunków. Kuroo widział blade, kredowe usta, suche i pogryzione, bardzo małe i lodowate. Pasowały do siebie doskonale, odnajdywały swoje różnice i tworzyły jedność. Kenma lubił wolne pocałunki, zmysłowe i romantyczne, a Kuroo dodawał do tego głębi, tworząc jego ulubiony taniec języków. Kiedy oderwali się od siebie, blondyn miał lekko uchylone usta i różowe policzki. Wyglądał pięknie, pociągająco i chłopak był prawie pewny, że robi to specjalnie, dodatkowo ocierając się o niego kroczem. Cholerny, seksowny Kenma, pomyślał.

— Ojej, mamy problem — powiedział Kenma ze słodkim przekąsem.

— Gówniaku, robisz to specjalnie!

   Kenma zaśmiał się, obejmując jego szyję. Przejechał po niej językiem, doprowadzając bruneta do szaleństwa. Kuroo właśnie liczył ile godzin im zostało do powrotu jego mamy.

— Już ja cię nauczę szacunku do starszych — wymruczał, podnosząc Kenmę, który w następnej chwili wylądował na łóżku.

— Błagam, kochaj, szmać i obrażaj tylko mnie.

   Kuroo pocałował go gwałtownie, głęboko i romantycznie. Kenma mruknął, energicznie odwzajemniając ten gest. Brunet zdjął z niego koszulkę. Kolano przystawił do jego krocza, w czasie gdy wilgotnym językiem zataczał kółka wokół jego sutka. Blondyn spłonął rumieńcem, odwracając głowę. Ciepłe dłonie gładziły jego kościste boki, delikatnie, jakby miał się zaraz rozpaść. Czuł dyskomfort przez materiał zaciskający się na jego przyrodzeniu, westchnął rozdrażniony.

— Sprawię, że oszalejesz — powiedział, odpinając powoli jego spodnie.

— Ale z ciebie dupek, Kuroo.

   Zsunął jego spodnie i pocałował materiał bokserek. Czerwone. Cholera, Kenma, czekałeś na to. Zrobił mu malinkę na podbrzuszu i zsunął ostatnią część jego stroju. Kuroo oblizał usta, widząc stojącego członka Kenmy, jak trofeum. Złapał za jego człon, pochylił się i polizał czubek członka. Blondyn westchnął i zaczął się kręcić niespokojnie. Chłopak manewrował powoli dłonią, zataczając okręgi koniuszkiem języka. Patrzył na niego jednoznacznym wzrokiem, biorąc przyrodzenie aż po same gardło, a Kenma rzeczywiście szalał. Zaczerwienił się cały, zrobiło mu się gorąco i podniecił się bardziej niż wcześniej.

— Kuroo, zaczekaj.

   Zgodnie z poleceniem, chłopak odsunął się zmartwiony.

— Zrobiłem coś nie tak? Nie jesteś gotowy? Nie będę cię do niczego zmuszać, jeśli nie chcesz. Możemy z tym poczekać i porozmawiać o naszych strefach komfortu. Albo—

— Kuroo.

   Uciszył się, patrząc bezradnie na chłopaka.

— Naprawdę chcę to z tobą zrobić, nie martw się. Ja tylko — zaczął niepewnie — no, wiesz... Mógłbyś już...?

   Kuroo zaśmiał się cicho, Kenma był taki uroczy kiedy się wstydził. Rozpiął pasek od spodni i zdjął ubrania. Rozciągał go, jednocześnie całując zachłannie. Kenma muskał opuszkami palców jego mięśnie, oddając mu siebie i swoją miłość. W pokoju było już ciemno i gorąco. Dwa ciała stapiały się w jedno. Pachniało potem, erotyzmem i oczekiwaniem. Ekscytacja miała kształt iskierek ognia, tryskała, nigdy nie gasła. Kuroo był wolny, ale dokładny. Zajmował się każdą częścią ciała blondyna. Obserwował jego reakcje, widział jak marszczy brwi, wije się, uchyla usta. Być może nieświadomie, ale to sprawiało, że Kenma wyglądał pociągająco i pięknie.

— Kurwa, Kenma, jesteś taki idealny — mruknął głębokim głosem.

   Dla chłopaka tyle wystarczyło, żeby utwierdzić się w miłości do tego mężczyzny. Koniec też był cudowny, zgrany, powolny. Blondyn dyszał ciężko z gorąca i testosteronu bijącego od Kuroo.

— Dziękuję — powiedział Kuroo, całując go w nagie ramię.

   Łzy spływały mu po policzkach jak małe strumienie, wpadając we włosy młodszego. Przycisnął go do swojej klatki piersiowej, tulił mocno do siebie, a krople wsiąkały się w puch blond włosów, posklejanych przez pot i emocje towarzyszące temu wszystkiemu. Kenma wiercił się, chcąc zobaczyć jego twarz.

— Kuroo, czy ty płaczesz? — zapytał niepewnie chłopak, obejmując starszego.

   Uścisnął go mocniej. Kenma był jego, teraz to czuł. Nie potrzebował nic więcej.

✔Niewyraźne bluzgi | kurokenWhere stories live. Discover now