Rozdział 12

626 45 31
                                    

Minęły dwa dni od rozmowy z Alexem. Oczywiście nie dowiedziałam się, co oznaczały jego słowa: „Widzę, że historia lubi się powtarzać". Odpuściłam ten temat. Nasze stosunki się nieco pogorszyły, nie rozmawiamy ze sobą w domu, a jak mijamy siebie w szkole, to rzucamy sobie wrogie spojrzenie.

- Wreszcie ostatnia lekcja. - usłyszałam od Merry, gdy wchodziłyśmy do sali. - Ej dziś John, Andrew i Megan przychodzą do mnie około 16, wbijasz też? - zaproponowała.

- Hmm, no jeśli nie będę miała nic w planach, a raczej nie będę, to czemu nie. - uśmiechnęłam się.

- Proszę o ciszę! - krzyknęła pani Relines.

Po 10 minutach lekcji usłyszeliśmy 3 dzwonki, świadczące o próbie ewakuacji. Był to idealny moment aby zwiać z lekcji, co nie mogło mi umknąć.

- To co, o 16? - zapytała Merry.

- Okej.

Tym razem w drodze do domu towarzyszyła mi piosenka Masego.

Myślałam o tym co zastane w domu. Czy znowu Alex będzie miał jakiś problem, że tym razem nie ma mnie w szkole? Jednak gdzieś głęboko w sercu miałam nadzieję, że nie będzie go jeszcze w mieszkaniu.

Moje rozmyślenie przerwał mi widok łkającej dziewczyny, która siedziała na ławce. Kojarzyłam ją ze szkoły, ale nie mogłam przypomnieć sobie jej imienia. Zdecydowałam się do niej podjeść.

- Hej, wszystko okej? - zapytałam. Ta spojrzała na mnie cała zaczerwieniona i odpowiedziała ciche „tak". Po chwili ciszy musiałam się odezwać

- Ej, nie możesz tutaj tak siedzieć sama, chodź odprowadzę cię do domu - zaproponowałam.

- Ym no okej - uśmiechnęła się.
Całą drogę milczałyśmy. Szłyśmy przez las, na końcu którego stało kilka domów.

- Jesteśmy na miejscu. - powiedziała. - wejdziesz na chwilę?

- Wiesz.. miło z twojej strony, ale muszę już zmykać. - odpowiedziałam.

- Chociaż na chwilkę. 5 minut ciebie nie zwabi.

- No okej, okej, ale tylko na chwile. - uśmiechnęłam się.

- Jeej! - krzyknęła. To jednak nie był dobry pomysł, gdyż tylko jak przekroczyłam próg domu, drzwi zatrzasnęły się, a w głębi domu zobaczyłam Luka. Za nim stało kilku chłopaków, więc wnioskowałam, że są przyjaciółmi. Spojrzałam zdezorientowana na dziewczynę, która przybrała diabli wyraz twarzy.

- Wiedziałem, że masz tak dobre serduszko, że płacząca Amy zrobi na Tobie wrażenie, ale nie sądziłem, że uda nam się ciebie tu zwabić. - prychnął Luke, na co ja dostałam lekkiej drgawki. - No co Holly? Nic nie powiesz?

- Nie mam ci nic do powiedzenia. Czego ode mnie chcesz Jones? - zapytałam.

- Że zaraz coś od ciebie chce. To tylko spotkanie czysto przyjacielskie. - przybrał zadziorny wyraz twarzy.

- Szczerze mówiąc, aż w pewnym momencie troszkę żal mi się ciebie zrobiło jak tak na ciebie patrzyłam. - zaśmiała się Amy.

- Dobra czego chcecie, poważnie pytam, kasy?

- Śmieszna jesteś dziewczynko. Masz robić to co co każemy, bo inaczej ucierpi ktoś z twoich znajomych. Może to być Merry, Luke a może to być także twój przyrodni brat Alex. - na samo jego imię wzdrygnęłam się.

- Cco? - zapytałam.

- To co słyszałaś. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Mam za was robić zadania domowe czy jak? - chyba wyszłam na idiotkę bo wszyscy zaczęli się śmiać.

I think we'll live together, honeyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن