Rozdział 13

165 13 2
                                    

     Wagonik ruszył ospale do przodu. Drzwi się otworzyły i zaraz zamknęły za nami. Wnętrze wyglądało jak typowy dom strachów czyli kilkanaście rzeczy mających wywołać strach. Tego nikt się nie przestraszył. Kolejne drzwi się otworzyły i wyjechaliśmy do jaskini. Była to ogromna pieczara wewnątrz której tory biegły bez żadnego sensu.

-Henry-powiedziała Susie-boję się.

-Spokojnie. Nie masz się czego bać.

Okazało się, że było inaczej. Kolejka nagle gwałtownie przyśpieszyła i pomknęła w dół torów. Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć. Wiele razy gwałtownie skręcaliśmy. Żołądek kilkakrotnie podszedł mi do gardła. Wreszcie wyjechaliśmy z jaskini. Susie zrobiła się zielonkawa a Bendy ucieszony krzyczał:

-Jeszcze raz! Ja chcę jeszcze raz!-Susie spojrzała na niego zabójczym spojrzeniem i zwymiotowała za wagonik. Alice po raz pierwszy od dłuższego czasu się odezwała przez głośniki:

-Twoja księżniczka ma bardzo delikatny żołądek. Mam nadzieję, że twój wytrzyma o wiele więcej. Boris ma pewne problemy żeby zostać w jednym kawałku. Lepiej się pośpieszcie jeśli chcesz jeszcze go zobaczyć w całości.

-Co zrobiłaś mojemu przyjacielowi?!?-wykrzyczał Bendy.

-Ohhh. Bendy. Popatrz czym się stałeś, byłeś taki potężny a teraz znowu jesteś namiastką swojej prawdziwej mocy. Mogliśmy przejąć całe to biuro ale ty wolałeś ich od swojego anioła.

-Co to za anioł który nie ma skrzydeł i ma rogi?

-Zapłacisz mi za to zdrajco!!!

Wjechaliśmy przez kolejne drzwi do ogromnej sali. Na jej ścianach wisiały obrazy. Pod jedną ze ścian stało pianino. Pośrodku był spory parkiet na którym stało sporo beczek i skrzynek. Pomiędzy nimi była znana mi maszyna do wytwarzania przedmiotów z tuszu. Podjeżdżaliśmy już do kolejnych drzwi kiedy Alice ponownie się odezwała:

-To koniec, waszej trasy.

     Drzwi otworzyły się wyrwane z zawiasów przez potwora. Chwycił nasz wagon i rzucił nami o ścianę. Spojrzałem przerażony na potwora. Miał głowę Borisa ale to koniec podobieństw. Miał ogromne ciało, w klatce piersiowej miał dziurę przez którą widać było serce. Miał nienaturalne ręce które były obwiązane sznurem. Oczy miał zaszyte nićmi układającymi się w dwie litery "X". Z prawego barku wystawały dwie rury. Nogi miał pooplatane stalowymi przewodami. Zaczął zbliżać się do nas sporymi krokami. Susie była nieprzytomna a Bendy patrzył z przerażeniem na to czym stał się Boris. Był już bardzo blisko więc zacząłem uciekać. Stało się dokładnie to co chciałem, podążył za mną. Schowałem się za skrzynkami. Boris wziął jedną z nich i rzucił. Z jej wnętrza wypadły rury. Chwyciłem jedną i uderzyłem go w głowę. Popatrzyłem na Bendiego. Zmienił się. Był większy i ponownie w swojej upiornej wersji. Podszedł do Borisa którego teraz przewyższał wzrostem. Powiedział do mnie:

-Schowaj się Henry i weź Susie.

Posłuchałem się go. Wziąłem moją ukochaną na ręce i schowałem za skrzyniami. Ocknęła się tam i powoli dochodziła do siebie. Ja w między czasie patrzyłem co robi Bendy. On jednak nie robił niczego szczególnego tylko stał w miejscu i patrzył na potworną kreaturę. Odezwał się tubalnym głosem:

-Witaj Boris. Zmieniłeś się.

Boris w odpowiedzi zaryczał jak dzikie zwierzę.

-Spokojnie. Chcę ci tylko pomóc. Wiem, że gdzieś w środku dalej jesteś sobą.

Wilk go uderzył swoją ogromną pięścią. Z policzka Bendiego popłynął czerwonawy tusz. Diabełek jednak mu nie oddał tylko patrzył.

-To nie jesteś ty. Ona cię kontroluje. Nie uderzę cię. Nie zawiodę mojego przyjaciela.

Jego stary przyjaciel zaczął okładać go pięściami. Twarz Bendiego spływała czerwonym tuszem. Kiedy Boris uniósł rękę aby zadać ostateczny cios zawahał się. Jego dawne oczy wróciły. Popatrzył na Bendiego mądrymi oczami. Zszedł z niego. Zaczął powoli się odsuwać i kręcił głową. Zaczął się rozpadać. Jego ręce odpadły i sznury się poluzowały. Jego nogi stopiły się i wsiąknęły w podłogę. Jego ciało rozpłynęło się. W końcu przed nami stał znany nam Boris. Bendy również rozpłynął się do swojej przyjaznej formy z kreskówki. Zbliżyłem się do nich z Susie. Podszedł do Borisa, przytulił go i wyszeptał:

-Witaj przyjacielu-Wilczek nic nie odpowiedział tylko przykucnął i go przytulił. Wszystko było przepięknie. Sielski nastrój przerwał krzyk Alice Angel:

-Dlaczego po prostu nie możecie umrzeć!?!

Z wyrwanych drzwi wybiegła Alice Angel i biegła prosto na nas. Kiedy była dwa kroki od nas z jej klatki piersiowej wysunęło się ostrze. Stanęła w miejscu. Złapała ostrze i popatrzyła się na Susie. Kiedy ostrze zniknęło Alice się zachwiała. Prawie upadła gdyby nie Susie która ją złapała i delikatnie położyła. Chciała już wstać ale Anioł złapał ją za rękę i powiedziała:

-Przepraszam Susie. Za wszystko. Powinnam być lepszym Aniołem. Postaram się w kolejnym życiu-ostatnie słowa powiedziała ledwo dosłyszalnie. Po ostatnich słowach skonała. Obróciłem się w stronę z której nadbiegła Alice. Zobaczyłem tam dwie postacie. Jedna była klonem Borisa z metalową dłonią. Druga była prawie bliźniaczo podobna do Susie. Odezwała się:

-Witajcie. Jestem Alice Angel.

Bendy and The Ink MachineWhere stories live. Discover now