Rozdział 15: Zniewaga i Groźba, Czyli Jak Wzniecić Pożar

1.3K 107 5
                                    

     Czego najbardziej nienawidziła w Hogwarcie? Powrotów do swojego dormitorium.
     Spanie pod jednym dachem z Pansy Parkinson było czymś, czego Mavelle nie życzyła nikomu. Lecz wiele by dała za to, by ktoś wpadł na wspaniały pomysł i umieścił ją z gdzieś indziej. Być może najlepiej sprawowałaby się w osobnym pokoju.
     Za każdym razem, gdy wracała z lekcji do pokoju, Pansy już tam była. I zawsze miała przygotowaną niespodziankę.
     Na początku były to drobne psikusy. Owady w jej łóżku, brak czystych ręczników, gdy akurat się kąpała lub zaczarowany dywan, który zaginał się złośliwie, by się na nim potknęła.
     Wraz z czasem takie żarty stawały się coraz odważniejsze. Być może Pansy rozjuszyło to, że Mavelle nie reaguje na te niedogodności.
     Dziewczyna musiała przyznać, że wybryki ślizgonki są irytujące i kosztują ją wiele cierpliwości. Jednak kiedy przechodziła obok niej, starała się zachować obojętną minę i nie okazywać swojej frustracji.
     A w tym czasie sytuacja stawała się coraz bardziej poważna.
    Mavelle zastawała swoje rzeczy w całkowitym chaosie, porozrzucane po całym pokoju, jakby przeszedł przez niego sam churagan. Potargane ubrania, p o c i ę t e szaty. Może i Mavelle posiadała różdżkę oraz odpowiednią wiedzę, aby usunąć zniszczenia i cofnąć pewne procesy, lecz nie zmieniało to faktu, że było to czasochłone, irytujące i przede wszystkim męczące. Po naprawieniu szkód, jakie wyrządziła Pansy, padała na łóżko i z miejsca zasypiała. Parkinson była na tyle rozsądna, że znikała z dormitorium przed powrotem Mavelle.
     Mavelle zastanawiała się, dlaczego ta wciąż to robiła. Czy to przez to, że cały czas ignorowała pełną dumy ślizgonkę? Czy wciąż mściła się za ten pierwszy dzień, kiedy publicznie znieważyła dziewczynę i podkopała jej autorytet? A może to przez lojalność wobec owego Dracona, o którym wówczas wspomniała?
     Zamęczała się tymi pytaniami w międzyczasie zauważając wrogie spojrzenia rzucane jej przez Minerwę McGonagall. To z jej lekcji uciekła kilka dni temu i widocznie nie przypadła do gustu nauczycielce.
     Szkolne życie okazało się bardziej monotonne niż myślała. Wstawanie, lekcje, sprzątanie po Pansy i spanie. I tak cały czas. Czasami rozmawiała też z Cynthią. Od wybuchu jej kociołka zaczęły spędzać ze sobą trochę więcej czasu. "Trochę", bo gryfonka musiała odrabiać szlaban u Filcha. Tak mijały jej dni, rutyna wkradła się do jej życia szybciej niż to zakładała.
      Lecz pewnego dnia Pansy posunęła się za daleko.
      Łóżko Mavelle zniknęło. To dotarło do niej pierwsze. Nie miała łóżka. A potem jej wzrok powędrował w stronę klatki, skąd dochodziło ciche skrobanie. To był Ray, a stan w jakim go zastała wydarł z gardła Mavelle okrzyk zgrozy.
     Jej kruk, wierny towarzysz, który nie odstępywał jej boku i był z nią od samego początku, został zamknięty w klatce, której nienawidził, ze skrępowanymi nogami i związanym dziobem, przefarbowany na brudną purpurę zmieszaną z zieloną farbą. Jednym pazurem skrobał dno klatki, jakby resztkami sił nawoływał pomocy.
     Mavelle podbiegła do niego i pierwsze co zrobiła po otwarciu klatki, to pozbawiła kruka krępujących go więzów, zawiązanych tak mocno, że jego nogi z łatwością mogły zostać złamane. I przytuliła go delikatnie do swojej piersi.
     Ray zaskrzeczał cicho, gdy jego dziób także został uwolniony. Nie ruszał się przez długi czas. Dziewczyna modliła się, by powodem było tylko odrętwienie, które musiało dopaść go po tak długim czasie w bezruchu.
     Mavelle płakała, gdy pozbywała się farby z jego pięknych, lśniących piór.
   
     ***
    
     Severus otworzył drzwi, mocno zirytowany głośnym pukaniem do jego komnat o tak późnej porze. Jeżeli widok Mavelle zdołał go zaskoczyć, niczego nie dał po sobie poznać.
     —  Co ty tu robisz? Jest już dawno po ciszy nocnej i nie powinnaś wałęsać się po korytarzach  —  warknął, jeszcze bardziej zirytowany niż jeszcze minutę temu.
     Dziewczyna naburmuszyła się.
     —  Nie wałęsam się. Przyszłam prosić o tymczasowy nocleg.
     Tym razem Severus oniemiał. W dodatku po raz kolejny dane mu było ujrzeć jej zaczerwienione policzki. Do tej pory zdarzyło się mu dojrzeć zaledwie kilka razy jej zawstydzenie, a było to czymś tak rzadkim, że uśmiechał się wówczas złośliwie. I znów odczuł tę cholerną satysfakcję, brnął więc dalej.
     —  Cóż to za niemoralna propozycja, panno Dayton?  —  zapytał, specjalnie używając tego tonu, który działał na nią paraliżująco.
     Spodziewał się, że rumieniec się pogłębi, ale zdecydowanje nie tego, że będzie tak rozpierała go z tego powodu duma.
     —  Tylko na jedną noc, profesorze – wydukała, spuszczając wzrok.  —  Już więcej nie będę zawracać panu głowy.
     Przyjrzał się jej bliżej i dopiero wtedy zauważył zaczerwienione oczy i drżącą dolną wargę. Do piersi przyciskała aksamitną, zieloną poduszkę, na której widok w innych okolicznościach wykrzywiłby wargi w dziwnym grymasie, przypominającym uśmiech. Na niej leżało coś o dziwnie wyblakłych piórach, zwinięte w małą, żałosną kulkę. Natomiast włosy Mavelle znów były splątane, a jej wzrok lekko zamglony.
    Coś było nie tak.
    Severus zacisnął usta w cienką linię
    —  Nikt cie nie widział?  —  spytał i zaczekał aż pokręci głową. Wtedy odsunął się, robiąc jej miejsce w drzwiach.  —  Właź.
     Posłusznie wślizgnęła się do środka, ale on musiał jeszcze rozejrzeć się. Tak dla pewności. Dopiero potem zamknął za nimi drzwi, tym samym odgradzając ich od mroków Hogwartu.

KusicielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz