Rozdział 2

2.6K 134 47
                                    

Alyssa

Do miasteczka dotarłam wyjątkowo szybko, co prawda złamałam wiele ograniczeń drogowych podczas podróży, ale to taki drobny szczegół. Chciałam jak najszybciej zobaczyć matkę oraz dowiedzieć się, w jakim była stanie.
W domu nikogo nie zastałam. Od razu domyśliłam się, że Scott był w szpitalu.
Rozejrzałam się po salonie, niewiele się tutaj zmieniło. Otworzyłam szybko walizkę, wyciągając z niej szkocką whisky i nie zwlekając, nalałam sobie, a po chwili upiłam łyk. — Ech... gdyby moja rodzicielka nie była taka uparta i przyjęła oferowaną pomo... — Moje rozmyślenia przerwały zbliżające się kroki dwóch osób, a potem usłyszałam podniesiony, podekscytowany głos chłopaka. Doskonale zdawałam sobie sprawę, do kogo należał. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z pomieszczenia, by się przywitać.
— Cześć, braciszku. Witaj, Stiles — odparłam z uśmieszkiem, po czym upiłam łyk bursztynowego płynu. Stiles otworzył buzię, wpatrując się we mnie, jednocześnie upuszczając telefon, a następnie stał w bezruchu zdezorientowany. Przez co mój uśmiech stał się bardziej zarozumiały. — Szkoda telefonu — powiedziałam lakonicznie.
— Alyssa! — wykrzyknął brunet i błyskawicznie znalazł się przy mnie, przytulając mnie.
— Też się stęskniłam, młody — odpowiedziałam, oddając uścisk. Staliśmy tak dłuższą chwilę w ciszy, dopóki nie usłyszeliśmy chrząknięcia. — No co tam, wykrywaczu spisków i morderstw? Już się odwiesiłeś? — zapytałam, mrugając do niego. Delikatnie się zarumienił.
— Hey, Alyssa. Wyglądasz jak zawsze rewelacyjnie, niesamowicie... — Chłopak zaczął z pewnością swój długi monolog, lecz na jego pecha mój brat przerwał mu, zanim zdążył się rozkręcić.
— Szybko przyjechałaś — powiedział z nieukrywaną radością oraz ulgą, ale w jego oczach widziałam zmartwienie oraz smutek.
— Wykorzystałam parę znajomości — odparłam, wkładając pukiel włosów za ucho.
— I pewnie jechałaś jak pirat — dodał Stilinski. Widać po nim było, iż nie mógł się powstrzymać.
— O proszę, w kimś tu się odezwały geny po tatusiu. — Podeszłam do syna szeryfa, po czym zmierzwiłam mu włosy. — Scott, opowiadaj. Co się stało? Jaki jest jej stan? — zapytałam, odwracając się w jego kierunku.
— Chodź, usiądziemy i powiem ci wszystko, co sam wiem.
— To ja nie będę wam przeszkadzał — wtrącił szatyn, wykręcając palec. — Scott, dzwoń, gdyby coś, a ja skontaktuję się z Isaacem — dodał szybko, po czym od razu skierował się do wyjścia.

Nie zastanawiając się, odwróciłam się i skierowałam z powrotem do salonu. Chciałam się już dowiedzieć jak najwięcej. Nie znosiłam niewiedzy, a mina Scotta nie wróżyła niczego dobrego. On usiadł na sofie, lecz ja zdecydowałam, że postoję, po czym wzięłam kolejny łyk szkockiej.
— Więc? — powiedziałam, chcąc go nakłonić do rozpoczęcia.
— Lekarze mówią, że na razie jej stan jest w miarę stabilny. Byłem z nią przez cały ten czas, ale wygonili mnie. Jej znajomi kazali mi wrócić do domu i odpocząć. Stwierdzili, że nic im nie pomogę — zaczął z pozoru spokojnie, ale dostrzegłam, że jego ręce zaczęły lekko drżeć.
— Może jest w tym trochę racji — odparłam, a w kolejnej czynności usiadłam przy nim, chwyciłam go za dłoń i ścisnęłam ją. — Oddychaj — powiedziałam, przypominając sobie o jego zdrowotnych problemach jako dziecko. Dawno nie miał już napadu astmy, lecz w stresujących, pełnych emocji sytuacjach mógłby nastąpić jakiś napad. — Pamiętaj, że zajmują się nią jej koledzy z pracy, będą więc robili wszystko, co w ich mocy...
— Jesteś jak zawsze przekonująca — przerwał mi. — Nie rozumiem, jak możesz być taka spokojna. — Pokręcił głową, jednocześnie wysuwając swoją rękę.
— Scotty... to, że jesteśmy pokłócone, nie oznacza, iż jej zdrowie mnie nie obchodzi. Niech ci to nawet po głowie nie chodzi. Też się martwię o naszą matkę, tylko potrafię dobrze ukrywać niektóre emocje, jakbyś zapomniał. — Podeszłam ponownie do niego, uprzednio odstawiając szklankę i przytuliłam go. Natychmiast oddał uścisk.
— Wiem, wybacz. Nie chciałem cię urazić, Alyssa — odparł zdecydowanie spokojniejszym tonem.
— Wracając do tematu, powiedziałeś mi, że to nie rozmowa na telefon. Co się wydarzyło? — zapytałam, patrząc w jego oczy, jak również obserwując jego zachowanie.
— Sam do końca nie wiem. Zadzwonili do mnie ze szpitala, kiedy rozgrywałem mecz lacrosse. Od razu wszystko rzuciłem i udałem się tam. Pojechał ze mną Styles, a dziewczyny stwierdziły, że pojadą za nami, tak na wszelki wypadek. Na miejscu dowiedziałem się tylko kilku rzeczy. Niestety nie chcieli mi na początku za wiele powiedzieć. Miała operację. Po jakimś czasie dopiero ktoś raczył do mnie przyjść. Znaleźli ją niedaleko szpitala, miała ranę na brzuchu. Uznali, że to atak zwierzęcia.
— Opowiadał pozornie z opanowaniem, ale zbyt dobrze znałam mojego braciszka. Bawił się ręką; zaciskał ją w pięść na kilka sekund, a następnie delikatnie poluźniał uścisk. Doskonale znałam ten gest. Kłamał, tylko nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego. Postanowiłam, jednak na tę chwilę odpuścić.

*Nieposkromiona*Where stories live. Discover now