Carol of the Bells

2.5K 161 54
                                    

Piętnastego grudnia, na osiem dni przed Wigilią, w Departamencie Transportu Magicznego zapanował mały chaos. Do wszystkich czarodziejów powoli zaczynało docierać że Święta są za pasem, a przeciążona sieć Fiuu może w którymś momencie najzwyczajniej nie wyrobić. Masa rozgorączkowanych ludzi rzuciła się na biurko Dracona i jego współpracowników z podaniami o świstokliki, zgody na użycie testrali, teleportacji łącznej powyżej trzech osób, czy mioteł. 

- Nie, pani Benton, nie może pani przelecieć na miotle nad Londynem. Jeszcze gdyby to było Halloween, to może... - tłumaczył spokojnie Draco, jednak czuł że poziom irytacji wzrasta w nim wprost proporcjonalnie do złości petentów. Gdy po piątej pożegnał ostatniego wnioskodawcę czuł się wydrylowany. Zły, zmęczony i pusty w środku. Została już tylko sama skorupa. Spojrzał na swoje biurko całkowicie zawalone papierami do rozpatrzenia. Westchnął i z powrotem usiadł na obrotowym fotelu. W końcu i tak nie miał nic innego do roboty. Spokojnie i sumiennie przeglądał podania i segregował je na dwie grupy, te odrzucone i te zatwierdzone przez urząd. Gdy kilka godzin później zerknął na zegar i odkrył że za dwadzieścia minut wybije dziewiąta, postanowił w końcu wyjść z Ministerstwa. 

Ulica Pokątna wydała mu się jeszcze bardziej zaśnieżona niż zwykle. Tym razem zaopatrzył się nie tylko w rękawiczki, ale także w czapkę pasującą do płaszcza. Szybkim krokiem minął budynek w którym znajdowało się jego mieszkanie i gdy zbliżał się do Miodowego Królestwa, Hermiona właśnie opuszczała lokal. Postanowił się odezwać. 

- Cześć!- zawołał podnosząc prawą rękę w geście przywitania. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i gdy rozpoznała w nim Dracona uśmiechnęła się odwzajemniając gest. 

- Cześć! - powiedziała i zbliżyła się do chłopaka. - Myślałam że już od dawna jesteś w domu. Spacerujesz? 

- Nadrabiam papierkową robotę w biurze - odparł Draco. - Wracając pomyślałem że może nie miałabyś nic przeciwko temu, żebym odprowadził cię do domu? - zapytał i poczuł jak przyspiesza mu puls. 

- Pewnie - odparła Hermiona. - Mieszkam na północnym końcu ulicy Pokątnej - dodała. 

- Ja na południowym - odparł chłopak. 

- A więc mieszkamy na dwóch końcach tej samej ulicy - uśmiechnęła się.  

- Na to wygląda - przyznał blondyn również się uśmiechając. Na moment zapadła cisza.

- Idziemy? - zapytała kasztanowłosa i po chwili ruszyli w dół ulicy. Śnieg skrzypiał pod ich butami i lśnił w świetle ulicznych latarni oraz domowych dekoracji, które pyszniły się na drzwiach, dachach i w oknach mijanych domów. Draco spojrzał na idącą obok niego Hermionę i cicho wypuścił powietrze z płuc. Nie rozumiał dlaczego zaczął nagle tak bardzo się denerwować. W końcu postanowił się odezwać. 

- Wysłałem babeczki mamie, była zachwycona - powiedział. Hermiona spojrzała na niego z zaciekawieniem. 

- A nie mówiłam że tak będzie? - zaśmiała się. 

- Następnym razem mogłabyś mnie nauczyć czegoś nowego, oczywiście jeśli nie miałabyś nic przeciwko - dodał szybko. Hermiona przez chwilę przyglądała mu się z uwagą. 

- Z przyjemnością jeszcze czegoś cię nauczę - odparła i zatrzymała się nagle przed niewielkim budynkiem. - Tutaj mieszkam - powiedziała i zagryzła dolną wargę. Wyglądało na to że i ona lekko się stresuje. - Dziękuję że mnie odprowadziłeś - dodała znów się uśmiechając. 

- Nie ma za co - odparł Draco i już chciał życzyć jej dobrej nocy, gdy dodał. - Czy jutro też mogę przyjść po ciebie po pracy? Wygląda na to że cały tydzień będę nadrabiał papierkologię, także... - przerwał zawahawszy się. Miał ochotę ugryźć się w język. 

Malfoy's Christmas Carol ~DRAMIONE ~ (krótkie opowiadanie) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now