Rozdział 7

8.2K 557 33
                                    

Dwadzieścia jeden dni minęło od wypadku. Całe trzy, długie i wyjątkowo męczące tygodnie. Wszystko pozostawało bez zmian. Luke Hemmings – dawniej pełen życia dziewiętnastolatek, dziś upadł na samo dno. Nie był już tym samym człowiekiem co wcześniej. Nie potrafił poradzić sobie z tym co się stało. Ciągle obwiniał samego siebie, całkowicie przestał się odzywać, nie wychodził z pokoju nawet, żeby zjeść. Również w szpitalu przebywał coraz mniej czasu, ponieważ nie mógł znieść widoku nieprzytomnej Ann. Z dnia na dzień tracił nadzieję na to, że kiedyś wszystko wróci do normy, że jego dziewczyna się obudzi i dalej będzie wiódł razem z nią szczęśliwe życie. Jego pesymistyczne nastawienie do otaczającego go świata powodowało, że chłopak wmawiał sobie, że nic już nigdy nie będzie tak jak dawniej a on na zawsze pozostanie samotny i nie odnajdzie swojego szczęścia.

Każdego dnia do Luke’a przychodzili przyjaciele. Jego matka starała się, by ktoś miał go na oku przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, gdyż nie chciała by znów uciekł z domu i żeby musiała odbierać go nieprzytomnego z jego własnego mieszkania. Kobieta była wdzięczna Ashton’owi za to, że wtedy udzielił mu pomocy a następnie po nią zadzwonił. Kto wie, co mogłaby się stać, gdyby go wtedy tam nie było.

Luke nie zwracał uwagi na to, że ktoś przebywał z nim w jednym pokoju. Leżał odwrócony głową do ściany i nie odzywał się ani słowem. Przyjaciele jednak nie opuścili go w tej trudnej sytuacji. Zmieniali „warty” co kilka godzin, tak by chłopak nie był sam ani przez krótką chwilę. Bali się o niego. Wiedzieli, że pod wpływem emocji może być zdolny do zrobienia jakiegoś głupstwa. Nie chcieli go stracić, ponieważ był on dla nich jak brat. Tego popołudnia to Ashton miał spędzić z Lukiem kilka godzin aż do późnego wieczora. Pojawił się w domu Hemmingsów, przywitał się, po czym udał się na piętro, gdzie znajdował się pokój jego przyjaciela. Zapukał, ale nie słysząc żadnego odzewu delikatnie uchylił drzwi i zajrzał do środka. Nic się nie zmieniło od poprzedniego dnia. Luke leżał na swoim łóżku odwrócony tyłem do niego, totalnie go ignorując. Ash jednak nie miał mu tego za złe, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, przez co przechodzi i jak bardzo jest mu ciężko.

- Cześć, Luke. – powiedział, zamykając za sobą drzwi. Usiadł na obrotowym krześle stojącym przy biurku i spojrzał na swojego przyjaciela. – Jak się czujesz? – spytał, nie licząc na żadną odpowiedź. Luke wciąż pozostawał w bezruchu, jakby spał. – Powiedz coś, proszę. Cokolwiek, chociaż jedno słowo. – Ash dalej mówił, ale jego słowa niczego nie zdziałały. Czuł się jakby rozmawiał ze ścianą.

Cisza wypełniła całe pomieszczenie, w którym się znajdowali. Słychać było jedynie ich oddechy.  Ashton zaczął wybijać jakiś nieznany rytm na blacie biurka, po czym wpadł na pewien pomysł. Wiedział, że Luke uwielbiał muzykę. Często widywał go grającego na swojej gitarze, czy śpiewającego. Pomyślał, że może to choć odrobinę poprawi jego nastrój. Uruchomił laptopa stojącego obok, po czym zaczął szukać odpowiedniej piosenki. Po chwili znalazł, ustawił dźwięk na odpowiednią głośność  i włączył utwór. Spokojna melodia zaczęła rozbrzmiewać po całym pokoju. Ash spojrzał na Luke’a, który się poruszył. Zauważył, że zaciska dłoń w pięść.

- Wiem, że lubisz tą…

- Wyłącz to. – Luke odezwał się zachrypniętym głosem, wciąż pozostając w tej samej pozycji.  

- Ale myślałem, że…

- To źle myślałeś. – blondyn ponownie mu przerwał.

Pomimo całej tej sytuacji, Ashton był zadowolony, ponieważ udało mu się sprawić, że Luke po tylu dniach milczenia w końcu coś powiedział. Nie chcąc go zbytnio denerwować, wyłączył piosenkę i odłożył laptopa na miejsce.

Amnesia » Luke Hemmings ✔Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum