13

1.5K 124 72
                                    

- Pierdolony Raeken - przeklną Liam, kiedy w męskiej łazience wycierał swoją zakrwawioną twarz.

W tym momencie do toalety wszedł Scott. Spojrzał na młodszego kolegę i od razu na jego widok zmarszczył brwi.

- Kurwa. Co ten pieprzony człowiek Ci zrobił? - zapytał - Jak go spotkam to przysięgam, że...

- Spokojnie - przerwał mu młodszy - Trochę się pokłóciliśmy i-i tak jakoś wyszło.

- O co wam poszło?

Liam przypomniał sobie jak poprosił Theo o radę, której nie otrzymał. Przypomniał sobie jak dostaje w twarz za byle co. Nie chciał mówić tego dla Scotta, chociaż sam nie wiedział czemu, skoro to jego przyjaciel i do tej pory mówił mu wszystko, bez wyjątku.

- Mała sprzeczka - odparł obojętnie, chociaż w środku aż się gotował ze złości. W tym momencie był gotowy roztrzaskać głowę Theo o kamień - Poprosiłem go o pomoc, ale on odmówił - Liam wiedział, że to będzie najbezpieczniejsza odpowiedz.

- Stiles jednak miał rację - niebieskooki zmarszczył brwi na słowa starszego kolegi - On jest naprawdę niebezpieczny, nie można mu ufać - oznajmił - Lepiej nie zadawaj się z nim, unikaj go jak ognia.

- Uczymy się w jednej szkole, to będzie trudne.

Nastała między nimi chwila ciszy.

- Co to za problem? - Scott zmienił temat - Może ja Ci jakoś w tym pomogę.

Liam strzelił sobie moralnego liścia. Czemu od razu nie mógł pomyśleć, że Scott jako dobry przyjaciel będzie chciał mu pomóc? No tak, jedyne o czym myślał Dunbar to chłopak, który rozciął mu łuk brwiowy, z którego teraz swoją drogą leciało strasznie dużo krwi.

- Nie trzeba - odpowiedział szybko - Wszystko jest już w porządku. Naprawdę - zapewnił.

- Skoro tak mówisz... - Scott uśmiechnął się.

- A jeżeli chodzi o Theo... - zaczął Dunbar, kiedy McCall był jedną nogą na korytarzu - Nie zamierzam z nim nawet rozmawiać - powiedział przez zęby, a jego pięści mimowolnie zacisnęły się na umywalce.

Liam myślał, że kiedy Scott opuści męską toaletę ten roztrzaska lustro, w którym znajdowało się jego odbicie albo jakąś płytkę, którymi były obklejone całe ściany w pomieszczeniu. Był tak kurewsko wściekły, czuł jak krew buzuje w jego żyłach. Był gotowy wyjść, znaleźć Theo i przyłożyć mu tak mocno jak tylko by mógł. Ale zamiast tego, zaczął płakać. Sam nie wiedział czemu. Po prostu łzy spływały jedna za drugą po jego policzkach, a on nie mógł nic z tym zrobić. Może to przez mętlik w jego głowie, który rósł z dnia na dzień od kilku tygodni. Może to dlatego, że nie wie co czuje - albo czy czuje cokolwiek - do Hayden, swojej podobno miłości życia. Może to dlatego, że w jego życiu znikąd pojawił się tajemniczy chłopak, z którym upił się, zajarał po raz pierwszy i miał ubaw do samego rana.

Tak, to na pewno przez tego pieprzonego bruneta.

Bał się, że ktoś może wejść do łazienki i zobaczyć go płaczącego jak małe dziecko. Poszedł więc pod prysznic i nie zwracając uwagi na to,  że ma na sobie ubrania, odkręcił kurek z zimną wodą. Teraz chciał tylko ochłonąć z nerwów i chociaż na chwilę uwolnić się od tych dręczących myśli.

Kiedy Liam stał pod strumieniem zimnej wody z opuszczoną głową i rękoma opartymi o ścianę, usłyszał jak ktoś wchodzi do łazienki. Zdziwił się, że ktoś może być jeszcze w szkole, skoro już dawano wszystkie klasy skończyły lekcje. A jaki normalny człowiek zostałby z własnej woli w budzie dłużej niż powinien? No żaden.

Dunbar natychmiast przestał szlochać i zaczął wsłuchiwać się w kroki, które robiły się coraz głośniejsze. Ktoś był coraz bliżej, a Liam mimo tego, że ciągle stał pod strumieniem wody przetarł swoją twarz dłonią. Jego serce biło strasznie szybko, a z każdym krokiem nieznajomego zaczynało bić coraz mocniej. W myślach modlił, żeby był to woźny. Powiedziałby wtedy, że bierze prysznic po treningu, chociaż to nie miałoby najmniejszego senesu bo robił to w ubraniach.

Kiedy chciał wyłączyć wodę i zacząć uciekać tam gdzie pieprz rośnie, zobaczył tak dobrze znane mu zielone tęczówki. Theo całą twarz miał w zaschniętej krwi, a jego oczy były czerwone i przekrwawione. Płakał? Na pewno nie, to do niego niepodobne. Pewnie zajarał porządnego blanta. Liam patrzył na starszego tak, jakby zobaczył co najmniej wybieg supermodelek w bieliźnie. Nie mógł oderwać od niego wzroku, a co gorsze, nie mógł zareagować na to co robi Raeken.

Theo szedł w stronę niebieskookiego powolnym krokiem. Patrzył się na niego jakby cały świat dookoła nie istniał. Gdy wszedł pod strumień zimnej wody, mimowolnie odgarną swoje już mokre włosy do tyłu. Położył prawą rękę na zimnym i mokrym policzku Liama, nie tracąc z nim ani na chwilę kontaktu wzrokowego. Pogładził jego delikatną skórę kciukiem i oblizał swoje usta patrząc na te młodszego. Po chwili, bez żadnego namysłu złączył ich wargi w delikatnym pocałunku. Liam nigdy by nie przypuszczał, że Theo jest zdolny chociażby do odrobiny delikatności, ale w tym momencie przekonał się jak bardzo był w błędzie.

Niebieskooki nawet nie myślał co dzieje się w tym momencie. Po prostu chwila była dla niego tak dobra, że nie chciał zaprzątać sobie tym myśli. Po chwili przeniósł jedną dłoń na nadgarstek, a drugą na szyję Theo, pogłębiając przy tym pocałunek. Raeken smakował jak tanie papierosy, miętowa guma i złe decyzje. Ale Dunbarowi za bardzo to nie przeszkadzało. Żył chwilą i wiedział, że będzie tego żałował.

Chociaż nie tak bardzo jak zielonooki.

YOUTH / thiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz