¡cinco!

451 52 45
                                    






„Boli każdy mój dzień."
-Sikorski


nie przejmując się licznymi ranami na moich udach zszedłem na dół. lekko szczypało, ale to raczej było oczywiste. nie zastanawiając się kto to może być otworzyłem drzwi i zobaczyłem kaspbraka.

- czego tu chcesz? - syknąłem. nie mam ochoty go widzieć. a szczególnie teraz.

- tego. - powiedział, po czym wszedł do mojego domu. zamknął drzwi za sobą i chwile się mi przyglądał, aż w końcu przycisnął swoje wargi do moich. poczułem jak się rozpływam. po chwili oddałem pocałunek. czując jak kaspbrak się uśmiecha lekko go odepchnąłem.

- poczekaj, o co ci chodzi? przez ostatnie dwa tygodnie mnie gnębiłeś, jebanej pół szkoły mnie nienawidzi bo TY wróciłeś, a teraz mnie całujesz? kaspbrak, wytłumacz mi to, przeproś albo kurwa wypierdalaj. - powiedziałem zdenerwowany. zauważyłem łzy w oczach eddiego, co było dla mnie zaskakującym widokiem.

- wiesz, przez ostatnie cztery lata nie żałuję niczego bardziej niż jednej imprezy. to była jedna impreza na którą poszedłem sam, bo ty akurat nie mogłeś, pamiętasz? - spytał a ja pokiwałem głową.-ja... zostałem na niej zgwa...ałcony. powiedzieli mi, że jeśli ci nie złamię serca, stanie i mi i tobie to samo co billowi i stanowi. - rozpłakał się. wkurwiłem się. trochę bardzo. kto mógłby skrzywdzić eddiego? przynajmniej ważne, że mam go teraz obok siebie.

- eddie? muszę ci o czymś powiedzieć. - westchnąłem. on spojrzał na mnie niezrozumiale.-po prostu chodź. - zaprowadziłem go do mojego pokoju. powoli zsunąłem jeansy z moich ud i odsłoniłem świeże rany.

- c..o? richie, ja... jejku, dlaczego? - w kruchych oczach zauważyłem kolejne łzy. z szokiem błądził wzrokiem po dawnych bliznach jak i tych nowych. 

- głównie to przez ciebie. - westchnąłem, a eddie nie odpowiedział. po prostu się do mnie przytulił.






reddie znowu w komplecie hehe
cieszcie sie póki możecie

suicide squad ⎯⎯ reddie Where stories live. Discover now